Nowe rozdanie. PGNiG Superliga przeszła metamorfozę
Łaska prezesa na pstrym koniu jeździ
Gdyby na początku 2019 roku zapytać o najlepszego trenera sezonu, to damy sobie rękę uciąć, że wielu wskazałoby Rastislava Trtika. Czech i jego banda pogrozili palcem najlepszym w kraju, nie dobrali się do skóry tylko VIVE. Górnik wygrał z Wisłą (wydarzenie bezprecedensowe), Azotami, przezimował na drugiej pozycji w tabeli. I nagle... klops. W ćwierćfinale plaga kontuzji, porażka z MMTS-em Kwidzyn i drugi raz z rzędu balon pękł. Z takim hukiem, że wymiótł Trtika z Zabrza.
Prezes Bogdan Kmiecik miał już dość efektownej gry w trakcie sezonu. Dwukrotnie identyczny scenariusz - zabrzanom zabrakło pary w rundzie finałowej. Pół roku wcześniej panowie ściskali sobie ręce na konferencji i zakładali długą współpracę, latem każdy poszedł w swoją stronę.
Akurat przypadek Trtika najbardziej przemawia do rozsądku, bo kilka miesięcy temu wydawało się, że jego pozycja jest niepodważalna. Po ostatnich latach względnego spokoju w Superlidze znowu stołek trenera bardziej przypomina gorące krzesło.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Legia krok od fazy grupowej Ligi Europy. Kadra na el. Euro 2020 powołana [cały odcinek]Oprócz Trtika, pracę straciło sześciu innych trenerów. Niektórzy (jak Tomasz Strząbała w Kwidzynie) na własne życzenie. W Piotrkowie, pomimo znakomitego sezonu, pożegnano Dmytro Zinczuka. Ukrainiec wskoczył na miejsce zwolnione przez Strząbałę. W Azotach obeszli się smakiem, Manolo Cadenas wolał powrót do rodzinnego Leon, więc ligowe podium będzie atakował Michał Skórski, współtwórca brązowego medalu Gwardii. Po przeciętnych sezonach Chrobry podziękował Jarosławowi Cieślikowskiemu i wyciągnął z kapelusza Witalija Nata. Bartosz Jurecki nie dostanie w Piotrkowie takich graczy jak w Puławach, ale spróbuje zbudować solidną ligową firmę. Posady nie utrzymał nawet trener beniaminka Ryszard Tabor, zastąpiony przez Marcina Markuszewskiego.