Polscy skoczkowie narciarscy podczas zawodów w Lillehammer muszą zmierzyć się z nietypowymi warunkami. Zamiast tradycyjnych szatni, zawodnicy korzystają z niewielkiej przyczepy. Widać ją na zdjęciu, które w mediach społecznościowych zamieścił dziennikarz serwisu skijumping.pl Dominik Formela. Udostępniamy je na końcu artykułu.
To prowizoryczne rozwiązanie w rozmowie z Interią skomentował Dawid Kubacki. 34-latek nie znalazł się w składzie Polski na piątkowy konkurs drużyn mieszanych. W nim wystąpili Nicole Konderla, Paweł Wąsek, Anna Twardosz i Aleksander Zniszczoł. Nasza drużyna zajęła ostatecznie siódme miejsce.
- W takiej szatni, jak ta w Lillehammer, jeszcze się nie przebieraliśmy. Przeważnie w tym samym miejscu i o takim samym wyglądzie stała w Lillehammer toaleta - mówił doświadczony zawodnik.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Dosyć dobrze ilustruje to podejście Norwegów do organizacji zawodów. Kolejnym przykładem jest biuro prasowe w Lillehammer, które mieści się w sklepiku z pamiątkami. Kubacki wydaje się jednak nie przejmować zbytnio tą otoczką.
- To jest taka przyczepka, ale nie kempingowa. Pomieszczenie, jak pomieszczenie. Pomieściliśmy się jakoś. Da się przebierać, więc nie ma dramatu - mówił.
Kubacki w sobotę powalczy o pierwsze pucharowe punkty w tym sezonie. O godzinie 14:45 rozpoczną się kwalifikacje, natomiast start pierwszej serii zaplanowano na 16:00. Do rywalizacji przystąpią też Kamil Stoch, Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek i Maciej Kot.