Pogrom Litwinów, pocałunek śmierci - tak Jagiellonia grała w el. LE
Miał być Panathinaikos, skończyło się rozczarowaniem
Kolejnym rywalem białostoczan była azerska Gabala FK. Drużyna, która poprzednio dwukrotnie grała w fazie grupowej Ligi Europy była po dużej przebudowie. To sprawiało, że można było żywić spore nadzieje na awans.
Oczekiwania jeszcze urosły po pierwszym spotkaniu w Baku. Białostoczanie szybko objęli tam prowadzenie i kilkukrotnie mogli je podwyższyć. Nie udało się, a po przerwie zrobiło się 1:1. Taki wynik utrzymał się do końca, chociaż w ostatnich minutach doskonałą szansę miał Arvydas Novikovas. Mimo to, żółto-czerwoni nie załamywali rąk. Bramka strzelona na wyjeździe stawiała ich bowiem w świetnej sytuacji.
Przed rewanżem wylosowano pary III rundy kwalifikacji. Kibice już zacierali ręce na pojedynek z Panathinaikosem Ateny, pewni że ich ulubieńcy ograją u siebie Azerów. Było jednak odwrotnie. - Kompletnie nam nie poszło. (...) Zawaliliśmy - wspomina w wywiadzie dla nas (całość: -> KLIKNIJ TUTAJ) Taras Romanczuk. Głupio stracona bramka na początku utrudniła zadanie gospodarzom. Przeciwnicy świetnie się bronili, nie pozwalając Jagiellonii na zbyt wiele. Polski zespół postawił wszystko na jedną kartę, co kosztowało ich drugiego gola w końcówce. Marzenia prysły jak bańka mydlana.
-
Legionista71 Zgłoś komentarzPisarzyna tego artykułu napisał 7 razy duma Podlasia zaraz zwymiotuje
-
Maikel_RRR Zgłoś komentarzA ostatnio prowadziłem taką rozmowę z geniuszem z Jagiellonii na innym portalu, który stwierdził, że Jagiellonia to jedyny klub, który godnie reprezentuje Polskę w pucharach ; DDD