W czwartek Pep Guardiola oficjalnie przedłużył swój kontrakt z Manchesterem City o kolejne dwa lata. Poprzednia umowa obowiązywała jedynie do końca obecnego sezonu (-----> WIĘCEJ).
- Czułem, że muszę tu zostać. Oczywiście spore znaczenie miał fakt, że klub dalej mnie chciał. Zawsze w życiu kierowałem się zasadą, że jeśli nie jestem do końca do czegoś przekonany, to czekam. Załatwiliśmy wszystko w dwie godziny - powiedział Guardiola na konferencji prasowej.
Pytany o prolongatę o dwa lata, a nie o rok, odpowiedział z uśmiechem. - Zostałem dla pogody.
- Dlaczego dwuletni kontrakt? Bo nie chciałem w sierpniu, wrześniu czy październiku przyszłego roku czytać, że to mój ostatni sezon tutaj. To był główny powód - stwierdził Guardiola.
Od momentu przyjścia Guardioli do Manchesteru City klub zaczął seryjnie zdobywać mistrzostwo Anglii. Do tego w sezonie 2022/23 "The Citizens" wygrali Ligę Mistrzów. Obecnie jednak drużyna jest w dołku. Wielu podstawowych zawodników jest kontuzjowanych (w tym zdobywca Złotej Piłki Rodri). Drużyna przegrała cztery spotkania z rzędu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to był strzał! Można oglądać i oglądać
Guardiola zdaje sobie sprawę, że nie jest nietykalny.
- Chciałbym tu zostać przez następne dwa lata, ale wiem, że jeśli wyniki nie będą się zgadzać, to nie zostanę. To tak jak z piłkarzami. Mamy w składzie wielu legendarnych zawodników, ale oni muszą grać na odpowiednim poziomie. Jeśli nie będą tego robić, to właściciel klubu czy kibice powiedzą, że trzeba coś zmienić. Każdy z nas jest pod presją, ja na pierwszym miejscu. Mam ważny kontrakt, ale nikt nie wie czy - dajmy na to - za miesiąc dalej tu będę - mówił Guardiola.
I z jego ust padła jeszcze jedna dość istotna deklaracja.
- Mówiłem to już pół roku temu i nic się nie zmieniło. Zostaniemy zdegradowani? Ja i tak zostanę. Nie wiem w jakiej lidze będziemy grać, ale zostanę, żeby walczyć o jak najszybszy powrót do Premier League - powiedział Guardiola.
To oczywiście w odniesieniu do 115 zarzutów względem Manchesteru City w związku z naruszeniem przepisów finansowego fair play. Ostateczny werdykt ma zapaść na początku przyszłego roku. Przypomnijmy, że klubowi grozi karna degradacja.