Oni porywali tłumy. Najwięksi wojownicy świata!
2. miejsce: Kenny Carter - adrenalina zamiast krwi
Kenny Carter urodził się w Halifax w hrabstwie Yorkshire. Ojciec Malcolm Carter zajmował się sponsoringiem wyścigów motocyklowych, a Kenny postawił na żużel. Od początku kariery marzył tylko o jednym - zostać najlepszym. Uparcie i konsekwentnie dążył do celu. Indywidualista i samotnik, za którym nie przepadali ani kibice, ani działacze, ani tym bardziej koledzy z toru. Kenny nie znał słowa kompromis. Wyznawał zasadę: wszystko, albo nic. Zarówno w sportowej karierze, jak i w życiu osobistym. Był nikłej postury. Niewysoki. Twarz Cartera przypominała bardziej małego niewinnego chłopca o ciepłym głosie niż gladiatora sportowej areny. Charakter miał zupełnie inny - agresywny i nadpobudliwy. Taki był na torze, choć nie imponował błyskotliwą techniką jak Amerykanie. Jeździł mało atrakcyjnie; z uwagi na niski wzrost - stał wyprostowany na haku i sztywno trzymał kierownicę. Imponował za to odpornością psychiczną, motywacją, taktyką i profesjonalizmem. W boksie wszystko było zapięte na ostatni guzik. Sprzęt zawsze nienagannie przygotowany. Jeździł na granicy ryzyka i zagrania faul. Nie odpuszczał nikomu, a zwłaszcza Amerykanom.
Jego rywalem numer jeden przez całą karierę był rówieśnik - Bruce Penhall - uwielbiany przez tłumy kibiców, a zwłaszcza dziewczyny, które marzyły o randce z przystojnym Penhallem. Carter nie miał tłumów wielbicieli. Był trudniej dostępny, ale budził podziw i respekt wśród wszystkich, a zwłaszcza wśród rywali. Penhall również jeździł nader ostro, toteż ich pojedynki przeszły już do klasyki historii speedwaya. Ich spięcia podczas finału interkontynentalnego na White City, czy rok później najsłynniejsza batalia podczas finału światowego w Los Angeles na zawsze pozostaną w naszej pamięci. - Szaleńcza walka na Colliseum w LA bardziej przypominała bój na śmierć i życie niż jazdę o trzy punkty.
Ryzykowna i brawurowa jazda Cartera niosła ze sobą żniwo przeróżnych urazów i dokuczliwych kontuzji. W 1981 roku złamał szczękę, a w 1984 paskudnie złamał prawą nogę. Lekarze zakazywali mu wyjazdów na tor, a Carter z pobłażaniem na nich reagował i wsiadał na motocykl bądź... wsadzali go mechanicy. Ze złamaną nogą wygrał finał brytyjski rozgrywany w deszczu, gdzie na trasie pokonywał rywali jak tyczki. W trakcie zawodów tor zmienił się w grzęzawisko. W tych niebezpiecznych warunkach chciał jeździć tylko Carter. - Niespełna rozumu wariat - z politowaniem komentowali złośliwi. Zawody odbyły się, a Kenny na przekór wszystkim wygrał! Carter był zakładnikiem żużla i chęci wygrywania. Jego niespożyta determinacja i wola walki mimo słabych predyspozycji fizycznych i technicznych wywindowała go na żużlowe szczyty. Twardo wchodził pod lewy łokieć rywali i nigdy nie odpuszczał. - Gdy Kennyemu zostawiłeś milimetr wolnego miejsca, mogłeś być pewny, że zaraz się tam pojawi - mówi jego największy rywal, Bruce Penhall. Carter w 1986 roku gdy był u szczytu sławy, formy i popularności najpierw zastrzelił żonę, a później siebie.
-
Adam111 Zgłoś komentarzBrakuje HUSZCZY
-
nikiStart Zgłoś komentarz
-
Penhal Zgłoś komentarztrzeba o nich też wspomnieć bo tak było . Z Polskich zawodników wypadało by wspomnieć choćby o Rose[na niego to waliły tłumy]Połukarda,Glucklicha,Plecha,Jancarza,Huszczę ,Jankowskiego,Waloszka,Kapałę i wielu innych z młodszej generacji jest tych nazwisk naprawdę sporo którzy przyciągali lepiej jak magnes. Z zagranicznych trudno nie wspomnieć o Ove Fundinie,Maugerze,Olsenie,Colinasach,Penhallu,Małym Eryku,Nielsenie tu też jest cała plejada wspaniałych zawodników i nie można ich inaczej nazwać jak magnesami to dla nich waliły tłumy i trudno na prawdę wybrać.
-
Petrus Zgłoś komentarzznawcy,który widział Gundersena na żywo przyjdzie to chyba bez trudu? Że widziałeś w Lesznie na żywo Gundersena w finale DMŚ 1984 r. jak lał Jankowskiego,Kasprzaka,Plecha i Procha, nie czyni z ciebie znawcy.Setki tysięcy widziało na żywo Maugera,Fundina czy Olsena,a znawcy z nich są tacy jak ty lub gorsi. Odpisujesz komuś publicznie na forum,a za chwilę go blokujesz jak jakaś tchórzliwa ciota? Prawdziwy z ciebie laczek i niedojda,a nie mężczyzna.Żal mi takiego kozaka w necie będącego du**ą w świecie.
-
tomkez Zgłoś komentarzopisania...:-)
-
RECON_1 Zgłoś komentarzDziwie sie zenie umieszczono Tomka,nikt tak jak o nie miał opanowanego motoru i nikt tak swietnie nie umial walczyc na torze jak on w swoich najlepszych czasach.
-
maks pierwszy Zgłoś komentarzNie ma nie było i chyba nie będzie takiego zuzlowca jak PAN Józef byłem na zawodach w Opolu jak Szczakiel sfaulował Jarmułe.
-
faja senior Zgłoś komentarzJózek mój idolu z dziecięcych lat !!! Byłeś THE BEST!!!
-
RUNner Zgłoś komentarznagle zmieniając kierunek jazdy. Potrafił kapitalnie pojechać na każdym torze, żadne warunki mu nie przeszkadzały. Golloba nie można było zatrzymać bo zawsze znalazł sobie jakąś niewiarygodną ścieżkę! Ward mógłby go dogonić ale niestety nie zdążył.
-
DB Magpie Zgłoś komentarzodpuszczał.Zawsze walczył do końca.A swoją widowiskową jazdą potrafił porywać tłumy.Jedyny obok Huszczy zawodnik zielonogórski któremu bili brawo nawet kibice z Gorzowa czy Leszna.Najbardziej pamiętam jego walkę w jednym z biegów z Dobruckim w Zielonej Górze i z Łukaszewskim w Gnieźnie kiedy decydowały się losy powrotu "Falubazu" do Ekstraligi.
-
Tomek z Bamy Zgłoś komentarzTego Drozda,to ponosi fantazja jak Ostafinskiego czy Olkowicza.
-
dziadek motorower Zgłoś komentarzGdzie. - Harris ???
-
karol3414 Zgłoś komentarzJak można stwierdzić, że duet Loram-Screen był żywą kopią duetu Ward-Holder? Od kiedy pierwsza powstaje kopia, a z niej robi się oryginał? Ech, dziennikarze.