Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, zachwalał pan pracę w Szwecji i mówił, że brak presji to świetna sprawa. Minęło kilka miesięcy, a jest pan w Innpro ROW-ie Rybnik, czyli klubie, który w sezonie 2025 będzie walczyć o przetrwanie w PGE Ekstralidze. Skąd taka zmiana?
Piotr Żyto, trener Innpro ROW-u Rybnik: Kontrakt w Szwecji się skończył, więc wróciłem do Polski. Przyznam, że początkowo miałem trochę inne plany dotyczące żużla. Była opcja współpracy z zawodnikiem czy młodzieżą. Brzmiało to ciekawie, było to też bliżej Gdańska. Nagle zadzwonił jednak prezes Mrozek i zapytał, co sądzę o powrocie do Rybnika. Porozmawialiśmy, kilka kwestii sobie wyjaśniliśmy i dalej sprawy toczyły się bardzo szybko.
Dlaczego w takim razie wybrał pan pracę w Rybniku?
Przeważyła chyba chęć podjęcia wyzwania. Zgodziłem się, bo pozostanie ROW-u w PGE Ekstralidze to ciekawa misja. Nie przychodzę do klubu, który ma gigantyczne pieniądze i rozdaje karty. Będzie trzeba mocno popracować, by osiągnąć sukces. To było dla mnie kuszące.
Niektórzy twierdzą, że Innpro ROW zbudował kadrę, która jest przepisem na katastrofę. Zanim jednak o tym porozmawiamy, chciałbym zapytać, czy brał pan udział w doborze zawodników, czy wszystko zrobił prezes?
Tak, budowałem ten zespół razem z prezesem. W końcówce października byliśmy już po konkretnych rozmowach. Robiliśmy wszystko wspólnie. Można powiedzieć, że pracowaliśmy nad składem po cichu.
ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców
Zakładam, że musi wierzyć pan w ten zespół. Jakie atuty ma zatem ta kadra?
Po przyjściu Kacpra Pludry na pozycję U24, mamy dużo więcej możliwości. Możemy jechać trzema obcokrajowcami. Z tego powodu dołączył do nas też Nicki Pedersen. Wiem, że niektórzy uważają go za żużlowca, który najlepsze lata ma już za sobą, ale twierdzę, że w Rybniku jest w stanie bardzo dobrze sobie poradzić. Czujemy, że to może być nasz atut.
Nicki Pedersen będzie jeździć tylko w Rybniku, a na wyjazdach będziecie korzystać z innych zawodników?
Nie, to nieprawda. Widziałem już takie prognozy w mediach, ale zapewniam, że nie ma takich ustaleń. Nic nie zostało z góry założone. Trudno mi teraz powiedzieć, kto pojedzie w jakich meczach. Zobaczymy, jak będzie rozwijać się sytuacja po treningach i sparingach.
Ma pan nadwyżkę seniorów. Nigdy nie był pan zwolennikiem takich rozwiązań. Czy ustaliliście zatem, że w pewnym momencie walka o skład się zakończy i ktoś odejdzie na wypożyczenie, by w drużynie było kwasów?
Takich ustaleń też nie ma. Drużyna jest zestawiona w ten sposób i trzeba zobaczyć, jak będą prezentować się poszczególni zawodnicy. Nie siadaliśmy z zawodnikami do takich rozmów.
Zmienił pan zdanie w sprawie nadwyżki zawodników? Już to panu nie przeszkadza?
Nadmiar zawodników to na pewno wyzwanie dla trenera, który musi decydować i często być tym złym. Proszę jednak pamiętać, że tym razem sezon będzie dłuższy, zmienia się również regulamin. Dwa ostatnie mecze decydują, kto spada, a kto walczy dalej w barażach. Po drodze mogą przytrafiać się kontuzje. Szukanie zawodników, kiedy dojdzie do urazu, to znacznie trudniejszy temat, niż sięgnięcie po kogoś, kto był z zespołem od początku. Nie ukrywam, że braliśmy to pod uwagę przy budowie składu na sezon 2025.
Nadwyżkę zawodników przy takim regulaminie jestem w stanie zrozumieć, ale może oni powinni się chociaż trochę lubić, skoro mają funkcjonować ze sobą cały rok?
Wiem, do czego pan zmierza. Dla mnie to przede wszystkim profesjonaliści. A oni traktują żużel jak swoją pracę. Każdy chce przecież zarabiać.
Na pewno będą jechać o jak najlepszy wynik dla siebie, żeby zarabiać. Pytanie tylko, czy będą ze sobą rozmawiać i sobie podpowiadać, żeby sukces osiągnęła drużyna.
To jest akurat rola trenera, który musi to wszystko pospinać. Biorę to na siebie, bo mam plan. Niedługo mamy spotkanie z częścią żużlowców. Nie będzie Australijczyków, bo wylecieli, ale reszta ma być, więc sobie pogadamy i wszystko ustalimy.
Skoro nie będzie Australijczyków, to Chris Holder nie porozmawia sobie z Nickim Pedersenem, a to chyba jeden z głównych problemów do rozwiązania.
Nie przesadzajmy. Nicki słusznie zauważył, że to było 12 lat temu. Poza tym ma już spojrzenie z nieco innej strony, bo został menedżerem reprezentacji Danii. Jesteśmy w kontakcie, rozmawiamy i mam wrażenie, że naprawdę wiele rzeczy zrozumiał. Dojdzie również między nami do dyskusji twarzą w twarz i jeszcze raz wszystko omówimy.
Jak wyobraża pan sobie współpracę Kacpra Pludry i Chrisa Holdera? Przypomnę, że ten pierwszy doprowadził do upadku, a w konsekwencji kontuzji Australijczyka, który później ostro atakował go w social mediach.
Ze strony Chrisa na pewno padły wtedy niepotrzebne słowa. To nie powinno mieć miejsca, ale Australijczyk to dojrzały facet, który powinien wiedzieć, że w żużlu pewne rzeczy trzeba sobie wybaczać. Czasu już nikt nie cofnie, a Kacper na pewno nie chciał mu zrobić krzywdy. Wierzę, że oni odłożą to na bok i będą myśleć o przyszłości, a nie żyć tym, co było.
Jaka będzie rola prezesa Krzysztofa Mrozka podczas meczów? Czy będzie z panem w parku maszyn?
Prezes Mrozek w parku maszyn mi nie przeszkadza. Pracowałem już w Rybniku przez dwa lata i był obok. Decyzje dotyczące składu, zmian i wielu innych kwestii należały jednak do mnie. Nic nigdy nie było mi narzucane. Nie otrzymywałem poleceń do wykonania. Czymś innym są podpowiedzi, które czasami mogą się przydać. Nie obawiam się zatem tej współpracy i obecności prezesa Mrozka w parkingu.
Czy pasuje panu, że eksperci skazują was na spadek?
Ci sami eksperci stawiali na Polonię Bydgoszcz. Niektórzy daliby sobie rękę uciąć, że to ona awansuje do PGE Ekstraligi, a jest w niej ROW Rybnik.
Skoro wziął pan pracę w Rybniku, to musi pan wierzyć w utrzymanie. Kto w takim razie spadnie?
Nie wiem, kogo w pierwszej kolejności możemy pokonać. Trudno mi to stwierdzić. Na pewno nie powiem, że spadnie Motor Lublin czy Sparta Wrocław, bo to niemożliwe.
Włókniarz lub GKM?
Nie przesądzałbym sprawy, że tylko te kluby mają być uwikłane w walkę o utrzymanie. Proszę pamiętać, że istotny może być aspekt finansowy. Widzi pan przecież, co się dzieje w polskim żużlu. Różne czynniki mogą decydować o tym, jak będzie wyglądać sezon 2025. Wolę jednak mówić o naszym zespole. W wielu naszych zawodników naprawdę wierzę i jestem przekonany, że pojadą lepiej niż w tym roku.
O kim konkretnie pan myśli?
Przykładem niech będzie Kacper Pludra, który jako junior pokonywał seniorów. Później przytłoczyła go pozycja U24 i wielkie oczekiwania w Grudziądzu. Po dwóch biegach często kończył mecze, ale obserwowałem go w Szwecji, gdzie był zupełnie innym zawodnikiem. Dodałbym też, że nie mamy słabej młodzieży, bo Paweł Trześniewski, Maksym Borowiak i Kacper Tkocz w mojej ocenie nie będą najgorsi w PGE Ekstralidze. Uważam, że kolejnego tak słabego sezonu nie odjedzie również Maksym Drabik. Przygotowuje się bardzo solidnie i wbrew temu, co wszyscy mówią, to wspaniały człowiek, z którym można fajnie porozmawiać. Znaleźliśmy już wspólny język, nie mamy żadnych problemów z kontaktem. Jestem naprawdę optymistycznie nastawiony do tego, jak będzie funkcjonować ta drużyna.