Schmitt, Hannawald, Schlierenzauer, Ammann i inni. TCS rozpoczynali od wygranej. A jak kończyli?
Sven Hannawald
Jedynym zawodnikiem, który wygrał wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni w jednej edycji jest Sven Hannawald. Niemiec nie występował wtedy w kwalifikacjach i za każdym razem w pierwszej rundzie rywalizował z najlepszym zawodnikiem serii eliminacyjnej. Co ciekawe, nie wygrał wszystkich tych pojedynków. W Garmisch-Partenkirchen Niemca pokonał Andreas Widhoelzl. Austriak uzyskał 122 metry, a Hannawald - 122,5. Widhoelzl dostał lepsze noty od sędziów za styl, miał 130,1 punktu - o sześć dziesiątych więcej niż Niemiec. W drugiej serii lepiej spisał się jednak Hannawald, który wylądował na 125. metrze. Widhoelzl skoczył 124,5 m. Ci sami zawodnicy rywalizowali w parze KO również w Oberstdorfie. Natomiast w Innsbrucku Hannawald pokonał Martina Hoellwartha, a w Bischofshofen - Mattiego Hautamaekiego.
W 51. TCS Hannawald kontynuował swą strategię polegającą na odpuszczaniu kwalifikacji. Wtedy jego rywalem w Oberstdorfie był Roar Ljoekelsoey. Niemiec ponownie pokonał zawodnika skaczącego z numerem pierwszym i znowu wygrał konkurs. W Garmisch-Partenkirchen Hannawald też wygrał pojedynek z triumfatorem kwalifikacji - tym razem z rewelacyjnym szesnastolatkiem Thomasem Morgensternem. Jednak po pierwszej serii znajdował się na siódmym miejscu. Ostatecznie uplasował się na dwunastej pozycji i wtedy skończyła się jego imponująca passa zwycięstw w TCS. W Innsbrucku był czwarty, a w Bischofshofen - drugi. Na skoczni Bergisel już siódmy raz z rzędu skakał z numerem pięćdziesiątym. Wtedy pokonał kolejnego młodego Austriaka - Stefana Thurnbichlera. Natomiast w Bischofshofen kwalifikacje przełożono i rozegrano w dniu konkursu, więc systemu KO nie przeprowadzono. W punktacji łącznej Hannawald został sklasyfikowany na drugiej pozycji.