58-letni Mike Tyson miał zmierzyć się z YouTuberem Jakem Paulem już w lipcu, jednak musiał przełożyć walkę z powodu nagłych problemów zdrowotnych podczas lotu z Miami do Los Angeles w maju bieżącego roku. Bokser trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niego krwawiący wrzód o wielkości ponad 6 cm.
W dokumencie Netflixa Tyson opowiedział o przerażającym doświadczeniu. - Trenowałem i wszystko szło świetnie, ale nagle zacząłem odczuwać zmęczenie. Mówiłem trenerowi: "nie wiem, co się ze mną dzieje". Lecąc z Miami, poszedłem do łazienki i zwymiotowałem krwią. Następnie znalazłem się na podłodze. Kiedy dotarłem do szpitala, okazało się, że mam duży wrzód, który krwawił. Wszyscy moi przyjaciele dzwonili do mnie, jakbym umierał - wyznał.
- Zapytałem lekarza, czy umrę, a on zapewnił, że "nie". Nie mogłem się doczekać, by stamtąd wyjść. Chciałem walczyć i trenować. Nie chcę umrzeć w szpitalnym łóżku, chcę umrzeć w ringu. Nie uwierzylibyście, co przeszedłem z powodu tego wrzodu. Schudłem 12 kg, możecie to sobie wyobrazić? Byłem wściekły, bo byłem w szczytowej formie - dodał Tyson.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Sabalenka wyprzedziła Świątek. Otrzymała po tym prezent
Po przerwie Tyson wrócił do treningów i przygotowuje się do walki z Paulem, która odbędzie się w piątek, 15 listopada, w Teksasie. Będzie to jego powrót do ringu od czasu pokazowego pojedynku z Royem Jonesem Jr w 2020 roku, który zakończył się remisem.
Jake Paul od 2020 roku stoczył 11 walk, wygrywając 10 z nich. Jedyną porażkę poniósł w starciu z Tommym Furym - bratem byłego mistrza świata. YouTuber głównie mierzył się z byłymi zawodnikami MMA, takimi jak Ben Askren, Tyron Woodley, Anderson Silva i Nate Diaz.