Jakub Schenk: Byłem mocno wkurzony. Teraz widzę to inaczej [WYWIAD]

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Jakub Schenk
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Jakub Schenk

- Z Anwilem graliśmy do końca, co się opłaciło, a ze Startem - mam takie wrażenie - że niektórzy po prostu przestali walczyć i stwierdzili, że mecz jest już przegrany. Stąd ta moja złość. Emocje wzięły górę - mówi kadrowicz Jakub Schenk.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Końcówka meczu King Szczecin - Start Lublin (70:77). Kamery Polsatu są skierowane na pana, a pan w tym czasie używa przekleństwa. To reakcja na przegrany mecz czy na to w jaki sposób była rozgrywana sama końcówka?[/b]

Jakub Schenk, rozgrywający Kinga Szczecin i reprezentacji Polski: Byłem wkurzony przede wszystkim tym, że nie walczyliśmy do samego końca. Wynik może być różny, może być nawet sporo punktów do odrobienia, ale byliśmy w takiej sytuacji - zwłaszcza że mieliśmy za sobą szalony mecz z Anwilem - że należało walczyć do końca. Z Anwilem to zrobiliśmy, co się opłaciło, a ze Startem - mam takie wrażenie - że niektórzy po prostu przestali walczyć i stwierdzili, że mecz jest przegrany na 30 sekund przed końcem. Sytuacja była trudna, ale można było podjąć rękawicę, stąd ta moja złość. Emocje wzięły górę. Taki mam charakter: walka ma być do samego końca, zwłaszcza, że to był mecz o ogromną stawkę.

Rozmawiał pan później z trenerem na temat tej sytuacji?

Nie było dyskusji. Było co prawda sporo emocji, ale nie było chyba też o czym rozmawiać. Przegraliśmy i odpadliśmy z turnieju. Nie było sensu rozdrapywać ran.

Czy niedosyt w związku z brakiem awansu do finału był podwójny, po tym jak w spektakularny sposób udało się pokonać Anwil Włocławek?

Tak, choć wygrany mecz z Anwilem w momencie porażki ze Startem niestety niewiele znaczy. Wydawało się, że byliśmy w dogodnym położeniu, graliśmy z niżej notowanym rywalem, ale to nas chyba nieco zmyliło, bo Start w tym turnieju był świetnie dysponowany. Nawet Stal, która okazała się późniejszym triumfatorem, się o tym przekonała. W pierwszej połowie ostrowianie byli rozklepywani przez lublinian, patrzyłem z dużym podziwem na to, jak gospodarze rozgrywali swoje akcje. Wszystko było przemyślane, Start grał konsekwentnie, mądrze i skutecznie, znajdując słabe punkty w obronie rywali. Powiem szczerze, że jak zobaczyłem, jak Start gra w finale ze Stalą, to złość trochę mi minęła. Wtedy zdałem sobie sprawę, że przegraliśmy z drużyną, która gra w tym momencie dobrą koszykówkę.

ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor

Czy w Pucharze Polski zagrał pan na własne życzenie?

Tak. Wcześniej nie trenowałem, ale sytuacja tak się ułożyła, że mogłem zagrać, choć było ryzyko pogłębienia urazu. Ale chciałem pomóc zespołowi w tych ważnych meczach. Przyjąłem zastrzyki i wyszedłem na boisko. Na ten moment wszystko jest w porządku, sytuacja idzie ku dobremu. Ze sztabem medycznym pracujemy nad tym, by moja ręka była w 100 procentach przygotowana do kolejnych meczów.

Zapytam wprost: jak wyglądają pana relacje z trenerem Arkadiuszem Miłoszewskim?

Nasze relacje - w sprawach koszykarskich - są bez zarzutu. Nazwałbym je "profesjonalnymi". Dogadujemy się. Wiadomo że w trakcie sezonu nie zawsze jest "kolorowo", bo ja mogę widzieć pewne sytuacje inaczej, a trener ma inną argumentację, ale nie ma sensu się doszukiwać czegoś złego w tym. Na pewno dużo rozmawiamy, analizujemy różne sytuacje, by wspólnie iść w dobrą stronę jako drużyna.

Nieprzypadkowo zadałem to pytanie, bo słyszałem, że po meczu ze Śląskiem Wrocław był pan mocno niezadowolony z faktu braku obecności w pierwszej piątce. To prawda?

Nie do końca, bo ja nie mam z tym problemu, że wyjdę na boisku z ławki rezerwowych. Bardziej byłem zaskoczony tym, że spędziłem dużą liczbę minut na boisku grając na pozycji... rzucającego obrońcy. To nie jest moja nominalna pozycja, jeśli chodzi o obronę i atak. Musiałem się odnaleźć w nowej sytuacji. Prawdę mówiąc wcześniej w ogóle tego nawet nie brałem pod uwagę. Teraz wiem, że muszę być gotowy na każdą sytuację. Wyciągnąłem z tego meczu wnioski.

Schenk: Transfer Threatta mocno zaskoczył
Schenk: Transfer Threatta mocno zaskoczył

Jest pan zawodnikiem, który lubi rywalizować wewnątrz zespołu czy raczej woli mieć pozycję dominującą?

Lubię rywalizację, nawet bardzo, ale musi być na zdrowych zasadach, by przynosiła w ten sposób określone profity zespołowi. Lubię wygrywać gierki na treningu, ale też nie za wszelką cenę, bo to jest tylko trening. Nie może to schodzić w złą stronę. Dlatego ta rywalizacja nie może być kosztem drużyny. Nie można wykonywać ruchów, które doprowadziłyby do tego, że rozwijalibyśmy się w niewłaściwym kierunku.

Czy transfer Jay Threatta do Kinga Szczecin pana zaskoczył?

Byłem bardzo zaskoczony.

Dlaczego?

Bo wcześniejsze informacje były nieco inne. Wiadomo że temat graczy, którzy mieli przyjść do Kinga Szczecin, był bardzo gorący nie tylko w mediach, ale też wewnątrz drużyny. Mówiono nam o profilach zawodników, którzy mogą dołączyć do zespołu.

Schenk i Threatt lubią dowodzić. Czy obecność dwóch generałów to nie za dużo jak na jeden zespół?

To nie jest pytanie do mnie.

Jakub Schenk jako rzucający obrońca?

Szczerze? Nie widzę tego. Całe życie gram jako "jedynka", tę wiedzę pozyskiwałem od trenerów właśnie w kierunku tej pozycji. Nie ukrywam, że lubię rozgrywać piłkę, zarządzać zespołem, rozwiązywać sytuacje właśnie w roli rozgrywającego. Do tego mój rzut i warunki fizyczne nie stawiają mnie jako dobrego gracza na pozycji numer "dwa". Często tam gracze są wyżsi i silniejsi fizycznie. Poza tym na każdej pozycji są pewne automatyzmy, do których trzeba się dopasować, a to - jak wiemy - wymaga sporo czasu.

Czy po zgrupowaniu kadry wróci pan do Szczecina?

Tak.

Pytam, bo w ostatnich dniach pojawiła się plotka na temat transferu do innej drużyny. Jest coś na rzeczy?

Plotki. Nie było tematu. Nie ma za bardzo o czym mówić.

Z Kingiem do play-off czy coś więcej?

Trudne pytanie. Trzeba zacząć grać dobrą koszykówkę w każdym meczu. Fajnie byłoby być w pełnym składzie, żeby zgrać się przed najważniejszą częścią sezonu. Mam nadzieję, że kontuzje będą nas omijały i różne inne tego typu historie. Cel jest prosty: wygrywać mecze i piąć się w tabeli. Myślę, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

CZYTAJ TAKŻE:
Prezes rewelacji ligi: Zawodnicy chcą u nas grać. Zainteresowanie jest ogromne!
Amerykanin czeka na kasę z polskiego klubu. Padły gorzkie słowa
Gwiazdor odstrzelony. Źle wydane pieniądze [KOMENTARZ]
MVP, przetrenowanie i "Klub Kokosa". Garbacz: Ludzie sukcesu nie mają czasu hejtować

Komentarze (0)