Dziki kochają dreszczowce. Tym razem potrzebowały dogrywki

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Mateusz Szlachetka
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Mateusz Szlachetka

Dziki Warszawa po dogrywce pokonały u siebie AMW Arkę Gdynia 81:80. Decydującą akcję meczu wziął na siebie Andre Wesson, który wymusił przewinienie i trafił pierwszy rzut wolny. Drugi celowo spudłował i tym samym dwa punkty zostały w stolicy.

W środę Dziki Warszawa w niesamowitych okolicznościach wywalczyły awans do final four rozgrywek European North Basketball League, pokonując w dwumeczu faworyzowany Baskets Bamberg (więcej tutaj >>). W weekend z kolei podejmowały na swoim parkiecie AMW Arkę Gdynia i zafundowały swoim kibicom kolejny dreszczowiec.

Aby wyłonić zwycięzcę meczu, potrzebna była dogrywka. W niej przewagę uzyskali gospodarze, ale później do głosu doszła drużyna z Trójmiasta i dzięki trójce Nemanji Nenadicia wyszła na prowadzenie 80:77. Wydawało się wówczas, że to podopieczni Nikoli Vasileva zgarną całą pulę, jednak koszykarze Krzysztofa Szablowskiego, którzy w ostatnim tygodniu wyraźnie polubili horrory, mieli inny plan.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Polska siatkarka zaskoczyła. W takiej stylizacji jej nie widzieliście

Za trzy z narożnika trafił bowiem Mateusz Szlachetka, czym doprowadził do remisu. W odpowiedzi próbę trzypunktową wykonał Jakub Garbacz, jednak piłka nie wpadła do kosza i tym samym to miejscowi mieli szansę na zwycięstwo. W ostatnim spotkaniu w Bambergu akcję na wygraną brał na siebie Alijah Comithier, który jednak w niedziele zupełnie nie był sobą i skończył mecz z zerowym dorobkiem punktowym.

Nic więc dziwnego, że w decydującym momencie piłka nie powędrowała do niego, a do Andre Wessona, który przy wejściu pod kosz był faulowany przez Łukasza Kolendę. Co ważne, w tym momencie do końca pozostawały trzy sekundy, więc Amerykanin musiał wytrzymać próbę nerwów przy pierwszym rzucie, by ewentualnie móc celowo spudłować swoją drugą próbę i tym samym pozostawić rywalom jak najmniej czasu na odpowiedź.

I dokładnie to Wessonowi się udało. Pierwszy rzut był celny, więc drugi niski skrzydłowy chybił specjalnie. Piłkę zebrał Garbacz i oddał jeszcze szaloną trójkę przez pół boiska, ale piłka do kosza nie wpadła i tym samym zawodnicy Dzików po raz drugi w odstępie kilku dni mogli się cieszyć z sukcesu.

Na nic zdał się gdynianom niezły mecz Nenadicia, który bliski był popisania się triple-double. Serb zanotował linijkę w postaci 16 punktów (ale miał tylko 6/22 z gry) oraz 9 zbiórek i 8 asyst. Wśród gospodarzy dobrze zaprezentował się za to John Fulkerson, który nie pomylił się ani razu tego dnia (6/6 z gry i 2/2 z linii rzutów wolnych).

Dziki Warszawa - AMW Arka Gdynia 81:80 (14:12, 21:25, 18:13, 16:19, d. 12:11)

Dziki: Andre Wesson 16, Nikola Radicević 15, John Fulkerson 14, Mateusz Szlachetka 14, Denzel Andersson 8, Jarosław Mokros 7, Grzegorz Grochowski 6, Mateusz Bartosz 1, Alijah Comithier 0.

AMW Arka: Stefan Djordjević 17 (12 zb.), Jakub Garbacz 16, Łukasz Kolenda 16, Nemanja Nenadić 16, Sage Tolbert 11, Adam Hrycaniuk 2, Jakub Szumert 2, Wiktor Sewioł 0, Daniel Szymkiewicz 0.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści