W środę Dziki Warszawa w niesamowitych okolicznościach wywalczyły awans do final four rozgrywek European North Basketball League, pokonując w dwumeczu faworyzowany Baskets Bamberg (więcej tutaj >>). W weekend z kolei podejmowały na swoim parkiecie AMW Arkę Gdynia i zafundowały swoim kibicom kolejny dreszczowiec.
Aby wyłonić zwycięzcę meczu, potrzebna była dogrywka. W niej przewagę uzyskali gospodarze, ale później do głosu doszła drużyna z Trójmiasta i dzięki trójce Nemanji Nenadicia wyszła na prowadzenie 80:77. Wydawało się wówczas, że to podopieczni Nikoli Vasileva zgarną całą pulę, jednak koszykarze Krzysztofa Szablowskiego, którzy w ostatnim tygodniu wyraźnie polubili horrory, mieli inny plan.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Polska siatkarka zaskoczyła. W takiej stylizacji jej nie widzieliście
Za trzy z narożnika trafił bowiem Mateusz Szlachetka, czym doprowadził do remisu. W odpowiedzi próbę trzypunktową wykonał Jakub Garbacz, jednak piłka nie wpadła do kosza i tym samym to miejscowi mieli szansę na zwycięstwo. W ostatnim spotkaniu w Bambergu akcję na wygraną brał na siebie Alijah Comithier, który jednak w niedziele zupełnie nie był sobą i skończył mecz z zerowym dorobkiem punktowym.
Nic więc dziwnego, że w decydującym momencie piłka nie powędrowała do niego, a do Andre Wessona, który przy wejściu pod kosz był faulowany przez Łukasza Kolendę. Co ważne, w tym momencie do końca pozostawały trzy sekundy, więc Amerykanin musiał wytrzymać próbę nerwów przy pierwszym rzucie, by ewentualnie móc celowo spudłować swoją drugą próbę i tym samym pozostawić rywalom jak najmniej czasu na odpowiedź.
I dokładnie to Wessonowi się udało. Pierwszy rzut był celny, więc drugi niski skrzydłowy chybił specjalnie. Piłkę zebrał Garbacz i oddał jeszcze szaloną trójkę przez pół boiska, ale piłka do kosza nie wpadła i tym samym zawodnicy Dzików po raz drugi w odstępie kilku dni mogli się cieszyć z sukcesu.
Na nic zdał się gdynianom niezły mecz Nenadicia, który bliski był popisania się triple-double. Serb zanotował linijkę w postaci 16 punktów (ale miał tylko 6/22 z gry) oraz 9 zbiórek i 8 asyst. Wśród gospodarzy dobrze zaprezentował się za to John Fulkerson, który nie pomylił się ani razu tego dnia (6/6 z gry i 2/2 z linii rzutów wolnych).
Dziki Warszawa - AMW Arka Gdynia 81:80 (14:12, 21:25, 18:13, 16:19, d. 12:11)
Dziki: Andre Wesson 16, Nikola Radicević 15, John Fulkerson 14, Mateusz Szlachetka 14, Denzel Andersson 8, Jarosław Mokros 7, Grzegorz Grochowski 6, Mateusz Bartosz 1, Alijah Comithier 0.
AMW Arka: Stefan Djordjević 17 (12 zb.), Jakub Garbacz 16, Łukasz Kolenda 16, Nemanja Nenadić 16, Sage Tolbert 11, Adam Hrycaniuk 2, Jakub Szumert 2, Wiktor Sewioł 0, Daniel Szymkiewicz 0.