Anwil przegrywał w Toruniu w czwartej kwarcie różnicą nawet 13 punktów, ale wrócił. Doprowadził do dogrywki, a w niej wziął swoje - wygrał 97:89. Luke Nelson, który długo był niewidoczny, w kluczowych momentach był świetny.
To on trójką "skasował" ostatecznie ucieczkę Twardych Pierników. To on rozpoczął dogrywkę od dwóch trafień z dystansu, a kolejnym definitywnie rozstrzygnął losy pojedynku. W całym meczu miał 22 punkty i sześć asyst.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Polska siatkarka zaskoczyła. W takiej stylizacji jej nie widzieliście
- W kluczowych momentach pokazaliśmy ogromną determinację i charakter. Nie straciliśmy wiary nawet w momencie, w którym przegrywaliśmy wysoko. W najważniejszych chwilach zagraliśmy bardzo dobry basket - przyznał Brytyjczyk.
Z pewnością takiego Nelsona chcą oglądać wszyscy związani z Anwilem Włocławek, liderem Orlen Basket Ligi. 29-latek, gdy tylko jest w pełni zdrowia, jest gwiazdą całej ligi. Nelson w tym sezonie opuścił 10 z 22 meczów Anwilu na krajowym podwórku. Wszystko przez problemy mięśniowe. Właśnie one sprawiły, że niektórzy zaczęli powątpiewać w przydatność zawodnika.
Czy aktualnie wszystko jest już poza nim? - Powoli wracam i łapię swój rytm. Brakowało mi eksplozywności, jednak nigdy nie straciłem wiary w siebie i moje umiejętności. Czuję się coraz lepiej - przyznał.
W swojego lidera mocno wierzy trener Selcuk Ernak. Ten krótko skomentował jego popisową końcówkę w derbach. Nelson trafiał najważniejsze rzuty wtedy, gdy zespół mocno tego potrzebował.
- To był właśnie powód, dlaczego podpisaliśmy z nim kontrakt - powiedział wprost turecki szkoleniowiec. - Liczymy na to, że będzie tak grał w każdym spotkaniu. Kontuzje wybiły go z rytmu, ale my w niego wierzymy - dodał.
Anwil Włocławek z bilansem 18-4 jest na pierwszym miejscu w Orlen Basket Lidze. Kolejny mecz rozegra w sobotę, 29 marca. Wtedy we własnej hali podejmie Legię Warszawa.