To był koncert jednego aktora. 27-letni Przemysław Żołnierewicz skradł show podczas niedzielnego spotkania Energa Basket Ligi, w którym Enea Zastal BC Zielona Góra pokonał Anwil Włocławek 88:84. Polski koszykarz zdobył 29 punktów (wyrównał rekord kariery), z czego aż 17 w ostatniej, decydującej, kwarcie.
To wtedy kapitan zielonogórskiego zespołu przejął kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Robił co chciał z obroną: mijał, penetrował, rzucał z dystansu (4x3!), wymuszał przewinienia. Żaden z rywali nie był w stanie go powstrzymać. Trener Przemysław Frasunkiewicz mógł jedynie bezradnie rozłożyć ręce.
Po meczu mocno go komplementował, twierdził nawet, że tego dnia był wart milion złotych. Nie jest też tajemnicą, że Frasunkiewicz jest dużym fanem boiskowej inteligencji, umiejętności i podejścia do pracy 27-letniego koszykarza. Gdyby mógł, chętnie wziąłby go do swojej drużyny. Podobne słowa zapewne wypowiedziałoby większość trenerów w PLK. Żołnierewicz wyrasta na jednego z najlepszych polskich graczy w lidze (po I rundzie był na czwartym miejscu pod względem zdobytych punktów - 199 pkt).
ZOBACZ WIDEO: Wideo niesie się po sieci. Gwiazdor hip-hopu zrobiłby karierę w NBA?
- Sam Przemek Żołnierewicz (w całym meczu aż 29 punktów) trafił więcej takich rzutów niż cała nasza drużyna. Nie potrafiliśmy zatrzymać jego penetracji w prawo, w lewo, rzutów z wyskoku. Żaden zawodnik przeciwko niemu nie był w stanie się ruszyć. Żołnierewicz jest w bardzo dobrej formie. Tego dnia był wart milion złotych. Za takie rzuty, które trafiał w końcówce meczu, w Europie płaci się ogromne pieniądze - przyznał po meczu szkoleniowiec Anwilu.
Przeciwko byłemu trenerowi
Pikanterii dodaje fakt, że Żołnierewicz i Frasunkiewicz grali kiedyś w jednym zespole w Gdyni, później ten drugi był trenerem 27-latka. W sezonie 2020/2021 "Żołnierz" rozgrywał kapitalną partię w Asseco Arce, był mocnym kandydatem na "najlepszego Polaka" w rozgrywkach, ale fatalna kontuzja kolana pokrzyżowała mu plany. Później trafił do Zastalu, w którym teraz odgrywa dużą rolę, jest też kapitanem zespołu.
Swego czasu inny były podopieczny Frasunkiewicza, Filip Matczak (zdobył 31 pkt we Włocławku), przyznał, że bardzo lubi spotkania z Anwilem i starcia ze swoim ex-trenerem, któremu wiele zawdzięcza. W podobnym tonie wypowiada się Przemysław Żołnierewicz, choć ten dodaje, że nie chciał niczego udowadniać Frasunkiewiczowi. Traktuje go z szacunkiem, na co dzień żyją w koleżeńskich relacjach.
- Przed spotkaniem żartowałem, że znam każdą zagrywkę Anwilu i będę na nią świetnie przygotowany. Czy traktowałem ten mecz z tego względu wyjątkowo? Nie. Nie chciałem niczego udowadniać. Wiedziałem za to jaka jest stawka tego spotkania dla naszej całej drużyny. Zależało nam na zwycięstwie - przyznał.
"Na siebie"
Żołnierewicz po meczu - co nie dziwi - był w świetnym humorze. Dowcipkował, nawet użył sformułowania ze znanego teleturnieju "Jeden z dziesięciu". W ten sposób opisał swoje występy w czwartej kwarcie, gdy wziął na siebie odpowiedzialność za wynik całej drużyny.
- W drugiej połowie czułem się świetnie, miałem dobrą skuteczność, miałem pewność w mijaniu rywali. Wziąłem to na siebie jak w znanym programie "Jeden z dziesięciu". Gdyby to nie był to mój dzień, to oddałbym tę piłkę innemu zawodnikowi - skomentował.
- Rekord punktowy? Przyjdzie na to czas - uśmiechał się 27-latek, który w tym sezonie zdobył już 29 punktów. Było to w starciu z Treflem Sopot - wtedy jego drużyna musiała uznać wyższość rywali. Ostatnio z Legią Warszawa uzyskał z kolei 23 pkt. Wtedy też grał przeciwko swojemu byłemu trenerowi, Wojciechowi Kamińskiemu, z którym w barwach Stali cieszył się ze zdobycia Pucharu Polski (sezon 2018/2019).
Na ciekawy wątek zwraca uwagę trener Oliver Vidin. Serb jest zdania, że rywale w lidze specjalnie odpuszczają "Żołnierza" na dystansie (nie wierzą w jego rzut, obawiają się penetracji), przez co ten może spokojnie złożyć się do rzutu. A ten - zdaniem Vidina - robi duże postępy i to też widać w trakcie meczów.
- Jego w lidze nikt nie traktuje jako "super shootera". Dla nas to bardzo korzystne rozwiązanie, bo widzimy na co dzień na treningach jak rzuca z dystansu - skomentował Vidin.
Czas na kadrę! Vidin mówi o wyjeździe
27-latek przeciętnie notuje 15,2 pkt i 3,9 zbiórki. Ma 35-procentową skuteczność z dystansu i prawie 50-procentową z gry. To jeden z jego najlepszych sezonów w karierze, lepsze "cyferki" miał w przerwanym sezonie, gdy nabawił się kontuzji. Te sezony łączy rola, jaką "Żołnierz" pełnił w obu zespołach. Trenerzy Frasunkiewicz i Vidin dali mu dużą odpowiedzialność. Zawodnik stanął na wysokości zadania.
Coraz częściej pojawiają się głosy, że koszykarz powinien otrzymać powołanie do szerokiego składu reprezentacji Polski. Najbliższe zgrupowanie kadry odbędzie się w lutym, Polacy zagrają z Austrią i Szwajcarią. Wydaje się, że byłby to idealny moment na to, by sprawdzić 27-latka na zgrupowaniu. Ten - kolejnymi świetnymi występami - w pełni na to zasługuje.
- Chciałbym zobaczyć jego nazwisko na liście powołań do szerokiego składu kadry Polski - powiedział Radosław Hyży podczas programu "Strefa Chanasa". W podobnym tonie wypowiedział się prowadzący Kamil Chanas. - To jest jego czas - zaznaczył.
Żołnierewicz w środowisku jest bardzo lubiany. To zawodnik bardzo inteligenty, zespołowy, który ciężko pracuje podczas treningów. Potrafi też agresywnie i twardo bronić. Gdy wchodził do wielkiej koszykówki w Gdyni, trenerzy i gracze doświadczeni - m.in. Piotr Szczotka i Przemysław Frasunkiewicz - za każdym razem mówili mu, by w pierwszej kolejności skupił się na ciężkiej pracy i defensywie. "Punkty przyjdą" - powtarzali.
Koszykarz wziął sobie to do serca. Gdy się z nim rozmawia, to często zaznacza, że trzeba ciężko pracować, by zajść na sam szczyt. Padają też słowa o twardej obronie. Sam Żołnierewicz dokłada też coraz więcej elementów do swojego arsenału w ofensywie. Oprócz efektownych wsadów, penetracji coraz częściej podejmuje próby z dystansu.
Trener Vidin po meczu z Anwilem był pod wielkim wrażeniem jego występu. Powiedział wprost, że liczy na to, że to ostatni sezon "Żołnierza" w Energa Basket Lidze. Ma nadzieję, że wyjedzie do silniejszej ligi. Gdy utrzyma takie statystyki, to całkiem realny scenariusz (w przeszłości miał już wstępne propozycje). Po takim sezonie na pewno odezwą się do niego najlepsze ekipy z Polski.
- Wierzę w to, że to ostatni sezon Żołnierewicza w PLK. Mam nadzieję, że zagra w innej, mocniejszej lidze. Na pewno ma na to papiery - przyznał Vidin.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Kto ma Polaków, ten ma wyniki? Jest wyraźny lider
Łączyński: Szewczyk jak starszy brat. Brakuje mi go [WYWIAD]
To największa rewelacja ligi. Ważne słowa o transferach
Żenujące sceny po meczu. "Nie ma jedzenia, jest tylko alkohol" [OPINIA]