Piąta porażka z rzędu. Co na to trener Anwilu?

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Przemysław Frasunkiewicz
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Przemysław Frasunkiewicz

Kiepsko w ostatnim czasie wiedzie się koszykarzom Anwilu Włocławek, którzy przegrali właśnie piąte spotkanie z rzędu (PLK i FIBA Europe Cup). Sytuacja w tabeli polskiej ligi robi się nieciekawa, włocławianie spadli na 8. miejsce.

21 grudnia - to wtedy koszykarze Anwilu Włocławek odnieśli ostatnie zwycięstwo. Pokonali w świetnym stylu rumuńską CSM CSU Oradea 91:71. Po tym spotkaniu nastąpiła seria przegranych meczów. W niedzielę włocławianie ponieśli piątą porażkę z rzędu. Tym razem okazali się słabsi od Enea Zastalu BC Zielona Góra (84:88), mimo że w pewnym momencie prowadzili nawet różnicą 10 punktów. Jak to tłumaczy trener Przemysław Frasunkiewicz?

- Wydawało się, że gramy dobrze i kontrolujemy wydarzenia na parkiecie. W pewnym momencie pojawił się jednak bardzo mocny nacisk ze strony gospodarzy. Mieliśmy wielkie problemy z organizacją gry. Nie ustaliśmy tego meczu. W końcówce trzeba było trafić ciężkie rzuty. Okazało się, że sam Przemek Żołnierewicz (w całym meczu aż 29 punktów) trafił więcej takich rzutów niż cała nasza drużyna. Nie potrafiliśmy zatrzymać jego penetracji w prawo, w lewo, rzutów z wyskoku. Żaden zawodnik przeciwko niemu nie był w stanie się ruszyć. 31 punktów straconych w czwartej kwarcie to katastrofa. W ataku z kolei ruszaliśmy jak muchy w smole - zaznaczył na konferencji prasowej po meczu w Zielonej Górze.

- Wyglądało to tak, jakby ktoś nam odłączył prąd. Kompletnie się pogubiliśmy. W drugiej połowie spadliśmy z intensywnością, Zastal trochę podkręcił tempo i zrobiła się bardzo duża różnica o walkę wręcz i tzw. "zapasy" - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą

Trener Anwilu Włocławek jasno wyjaśnił, w którym elemencie jego drużyna miała największy problem. To organizacja gry. Co prawda włocławianie mieli w tym meczu 23 asysty, ale w kluczowych fragmentach mieli problem z zorganizowaniem swojej gry w ataku. Na pewno mocno brakuje kontuzjowanego Kamila Łączyńskiego, który - pod naciskiem rywali - potrafi nie tylko zorganizować grę, ale też kreować pozycje dla kolegów. Gdy te elementy szwankują, ma to realne przełożenie na styl gry i wyniki.

Anwil - według zaawansowanych statystyk (za "RealGM") - ma w tym momencie 7. ofensywę w lidze. Włocławianie na 100 posiadań zdobywają 109,2 pkt na mecz. Liderem tej klasyfikacji jest King Szczecin.

- Próbowaliśmy oszczędzać Lee Moore'a w tym meczu, a i tak zagrał 35 minut. Gdy był Kamil, mógłby nieco odpocząć i dałby więcej jakości na boisku. Kamil ma chłodną głowę, umie zorganizować grę. Niestety mocno go nam brakuje. Teraz ktoś nas trzyma, a my nie umiemy wyjść do piłki - przyznał Przemysław Frasunkiewicz.

- Kiedy wróci Łączyński? - zapytał Marek Szubski z portalu wlc.pl.

- Nie wiem. Czekamy na zielone światło od lekarza. Wiem, że Kamil na pewno mocno przeżywa nasze porażki. Pali się do gry, chciałby nam pomóc, ale to są delikatne sprawy - odpowiedział.

"Jesteście Anwilem". Co na to trener?

Na niedzielnej konferencji prasowej trener Anwilu Włocławek zmierzył się z kilkoma pytaniami dziennikarzy. Jacek Białogłowy z "Radia Zielona Góra" dopytywał o przyczyny słabych występów zespołu z Włocławka w ostatnich tygodniach. Przypomnijmy, że brązowi medaliści z poprzedniego sezonu przegrali właśnie piąte spotkanie z rzędu (PLK i FIBA Europe Cup). Sytuacja w tabeli polskiej ligi robi się nieciekawa, włocławianie spadli na 8. miejsce (4 drużyny z takim samym bilansem).

- Jesteście Anwilem, przyjechaliście do Zielonej Góry w roli faworyta, a macie kolejną porażkę. Co dzieje się z zespołem? - zapytał dziennikarz.

- Ja nie lubię określenia "jesteśmy Anwilem". Jesteśmy zespołem, który stara się bić o czołowe lokaty w Energa Basket Lidze. Zgadzam się, że ten mecz powinniśmy wygrać, ale chciałbym podkreślić, że w tym sezonie nie zagraliśmy jeszcze ani jednego spotkania w pełnym składzie. Jeśli chcemy grać intensywnie, to musimy mieć wszystkich zawodników - powiedział.

- Nie da się ukryć, że mamy teraz słabszy okres. Mieliśmy świetną serię, gdy wygraliśmy 11 z 12 meczów, ale jak walnęliśmy głowę o ziemię, to nasza energia uleciała. Mamy teraz jej o 50 procent mniej. Niestety. Ale to nie jest tak, że zawodnicy nie chcą. Jest moment, gdzie nie możemy się ruszyć i gramy miękko - po chwili dodał.

- Nie jestem zadowolony z tego, jak gramy w polskiej lidze. Mamy różne oblicze. W Zielonej Górze w trakcie I połowy nasza gra mogła się podobać. Dzielimy się piłką, szukamy najlepszych okazji do zdobywania punktów, jesteśmy agresywni, a później przychodzi kompletne odcięcie - skomentował.

Trener Anwilu Włocławek zwrócił uwagę na fakt, że jego drużyna w ostatnim czasie ma napięty terminarz, sporo podróżuje, a nadal nie dysponuje pełnym składem, co odbija się na wynikach. Nie ma Kamila Łączyńskiego, inni też zmagają się z drobnymi urazami, na dodatek kiepsko - mówiąc delikatnie - prezentuje się nowy nabytek Malik Williams (3 mecze - 0 punktów).

Amerykanin w Zielonej Górze zagrał niecałe cztery minuty. Jego kontrakt obowiązuje do końca sezonu. Nie będziemy jednak zdziwieni, gdy w przypadku braku poprawy i mało optymistycznych rokowań, Anwil zdecyduje się go wymienić na bardziej doświadczonego zawodnika. Zwłaszcza, że okno transferowe zamyka się pod koniec marca.

- Teraz niestety wszystko wychodzi: podróże, kontuzje i brak drugiego "ball-handlera" - podsumował trener Anwilu.

Nie ma co ukrywać, że we Włocławku nastroje są mocno minorowe. Kibice biją na alarm, są mocno rozczarowani postawą swoich ulubieńców. Podkreślają, że zespół gra dużo poniżej oczekiwań w PLK, wyniki nie są satysfakcjonujące. W klubie też to wiedzą, ostatnio mówił o tym Łukasz Pszczółkowski. Prezes klubu wyraził nadzieję, że zespół w II części sezonu - pod wodzą trenera Frasunkiewicza - zacznie prezentować się znacznie lepiej.

Teraz zespół z Kujaw ma kilka dni na regenerację i treningi. W piątek włocławianie na własnym parkiecie zagrają z Rawlplug Sokołem Łańcut.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Kto ma Polaków, ten ma wyniki? Jest wyraźny lider
Łączyński: Szewczyk jak starszy brat. Brakuje mi go [WYWIAD]
To największa rewelacja ligi. Ważne słowa o transferach
Żenujące sceny po meczu. "Nie ma jedzenia, jest tylko alkohol" [OPINIA]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty