Osiem rund, cztery miasta, w tym Toruń, Wrocław, Gorzów i Bydgoszcz (w każdym z nich miałyby się odbyć po dwa turnieje), tak miałby wyglądać cykl Grand Prix 2020 według jednej z koncepcji BSI, promotora cyklu. Takie informacje docierają do nas z PZM. Jednak FIM w tej sprawie milczy. Poprosiliśmy Armando Castagnię o skomentowanie naszej informacji. W odpowiedzi usłyszeliśmy: - FIM i BSI pracują nad koncepcją. Gdy będzie gotowa, ogłosimy to - mówi nam dyrektor Komisji Wyścigów Torowych.
Wariant Polski jest jednak o tyle prawdopodobny, że w żadnym innym kraju BSI nie zarobi takich pieniędzy na sprzedaży licencji, jak u nas. Czesi w normalnych warunkach płacą za Pragę nieco ponad 100 tysięcy dolarów. My trzy razy tyle. I ta stawka nie musi spaść, jeśli założymy, że trend w odmrażaniu trybun będzie u nas rosnący i we wrześniu będzie można zapełnić stadiony nie w 25, lecz co najmniej w 50 procentach. Polski gospodarz, dostając dwa turnieje zamiast jednego, nawet za opłatę zbliżoną do obecnej, ubiłby niezły interes. A BSI zarobiłoby na opłatę licencyjną w FIM. Angielski promotor płaci rocznie za prawa 2,5 miliona dolarów. W Polsce, z samych licencji, mógłby zgarnąć połowę tej kwoty. Do tego doszliby sponsorzy, może FIM dałby koronawirusową zniżkę, i jakoś dałoby się to wszystko spiąć.
Oczywiście mówi się, że może się odbyć runda w Pradze, że brany pod uwagę jest kierunek skandynawski (m.in. duńskie Vojens). Jednak z drugiej strony, tamte kraje, tak jak napisaliśmy, nie zapłacą za licencję tyle, co my, a BSI nie zwykł dokładać do interesu. A wiadomo, że ten rok będzie dla promotora bardzo ciężki. Już została odwołana runda w Cardiff, którą BSI organizowało samo i miało z tego znaczące wpływy.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Planowana na 8 sierpnia runda w Warszawie też się nie odbędzie, jeśli nie będzie można zapełnić PGE Narodowego w całości. Tylko 50 tysięcy na trybunach pozwoli PZM, który robi ten turniej, wyjść na zero. Już ułożenie toru i wynajęcie stadionu jest kosztem na tyle znaczącym, że bez kibiców i dobrego sponsora nie da się tego zrekompensować. Brak rundy w stolicy też będzie ciosem, bo w tym przypadku BSI zarabiało na licencji i miało jeszcze procent z biletów.
BSI, które w ramach umowy z FIM, jest zobowiązane do 8 rund, po dwóch takich strzałach, jak strata Cardiff i Warszawy, może się uratować jedynie w pełni polską edycją cyklu. Zwłaszcza że chętni są. Wrocław już sprzedał komplet biletów na tegoroczny turniej i nie chce tej kasy stracić, bo ona poszła na kontrakty zawodników Betard Sparty. Toruń jest w trakcie sprzedaży, ale nie zamierza się wycofać. Są też inni.
Gorzów, który się pojawia w planach, byłby, jak najbardziej zainteresowany. Grand Prix mogłoby wskoczyć zamiast Memoriału Edwarda Jancarza, na który Stal, tak wynika z naszych informacji, miała nie tylko sponsora, ale i wsparcie miasta. Te środki mogłaby zatrzymać, oferując nawet lepszy produkt.
- Jeśli BSI wyjdzie z taką propozycją, to możemy rozmawiać - mówi nam prezes Moje Bermudy Stali Gorzów Marek Grzyb. - Na pewno bylibyśmy zainteresowani, bo mamy w drużynie mistrza świata Bartosza Zmarzlika, świetną infrastrukturę, piękny obiekt, no i BSI ma wobec Stali i Gorzowa moralny dług. Swego czasu nie doszedł do skutku planowany u nas finał Drużynowego Pucharu Świata. Myślę, że milion złotych można było na tej imprezie zarobić i to byłoby olbrzymie wsparcie dla klubowego budżetu. Dlatego sprawa jest otwarta, choć rozmów nie było, a gdyby do nich doszło, to trzeba by na pewno zacząć od warunków, na jakich można by wykupić licencję. To byłoby kluczowe.
Także Bydgoszcz, która jest na mapie polskiej koncepcji, nie prowadzi na razie żadnych rozmów z BSI. - Już kilka osób mnie pytało, czy zrobimy Grand Prix - mówi nam Jerzy Kanclerz, prezes Abramczyk Polonii Bydgoszcz. - Oficjalnych rozmów z promotorem nie było, ale od razu mogę powiedzieć, że bylibyśmy zainteresowani. Dwie rundy przy 50-procentowym obłożeniu stadionu mogłoby być ciekawym rozwiązaniem. Zasadniczo we wrześniu bylibyśmy gotowi wpuścić na taką imprezę nawet 12 tysięcy widzów. Pod warunkiem, że będzie na to zgoda.
BSI ma w przypadku polskiego Grand Prix o tyle komfort, że poza wskazywaną przez PZM czwórką są inni chętni. Na przykład Częstochowa. - Pewnie, że byśmy chcieli Grand Prix u siebie. Jest mi nawet przykro z tego powodu, że jak dotąd nikt nas o to nie pyta. Mamy świetny, świeżo wyremontowany park maszyn. Jest w nim dużo miejsca. O trybunach już nie wspomnę - mówi Michał Świącik, prezes Włókniarza.
Czytaj także:
Bohater z karetki miał pić na służbie
Grzeczny chłopak trafił do aresztu