Były żużlowiec zatrzymany za sfingowaną kradzież. "To grzeczny chłopak z dobrego domu"

Materiały prasowe / Lubuska Policja / Na zdjęciu: zatrzymany Alex Z.
Materiały prasowe / Lubuska Policja / Na zdjęciu: zatrzymany Alex Z.

Alex Z. trafił na 2 miesiące do aresztu pod zarzutem sfingowanej kradzieży auta. - Znalazł się w niewłaściwym miejscu o złej porze - mówi jego tata. - Szkoda, bo to kulturalny i dobry człowiek - dodają ci, którzy go poznali.

W tym artykule dowiesz się o:

Były żużlowiec Falubazu Zielona Góra  Alex Z. miał brać udział w kradzieży auta. 16 maja policja otrzymała zgłoszenie o takim zdarzeniu. Przeprowadzono śledztwo. Okazało się, że kradzież luksusowego volvo, w którą zamieszanych jest trzech mężczyzn i kobieta (to od niej było zgłoszenie), jest fikcyjna i może chodzić o np. wyłudzenie ubezpieczenia. 26 maja zatrzymano podejrzane osoby. W Zielonej Górze są w szoku. - On mi nie pasuje do tej historii - mówi wieloletni prezes Falubazu Robert Dowhan. - Zawsze był spokojny, nigdy nie musieliśmy go szukać po lokalach. Nie pił, nie palił, nie rozrabiał, nigdy nie obracał się w towarzystwie dziwnych ludzi, co się przecież zdarza.

Grzeczny chłopak z dobrego domu - tak z kolei przedstawia go inny były prezes zielonogórskiego klubu Marek Jankowski. - Cała rodzina Alexa sprawiała dobre wrażenie - wspomina Jankowski. - Tata zawsze dobrze ubrany, zawsze mieli porządny samochód. A w przypadku Alexa, tak to pamiętam, na pierwszym miejscu była edukacja. Jakby miał złe wyniki w nauce, to rodzice nie pozwoliliby mu na żużel.

Ojciec w niego sporo zainwestował
 
Gdyby nie rodzice, pewnie nigdy nie trafiłby do tego sportu. - Jak przyszedł do szkółki, to mechanik klubowy Andrzej Jarząbek stwierdził, że do drużyny zgłosił się prywaciarz - opowiada Jacek Frątczak, były menedżer Falubazu. - Powiedział tak, bo Alex miał wszystko, cały sprzęt. Od tej strony był zawodowcem, ojciec w niego sporo zainwestował. To miało też wpływ na formułę jego kontraktu, nie potrzebował wsparcia jak inni juniorzy.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams

Zdaniem Frątczaka Alex Z. chyba lepiej by zrobił, gdyby został w motocrossie, na którym jeździł, zanim trafił do żużla. - Widziałem go w jakichś zawodach. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. W żużlu brakowało mu wszechstronności. Nie był talentem na miarę Kurmańskiego czy Dudka. Był dobry refleksowo, ale w wyścigu to już różnie było. Po drodze doszły kontuzje i rok temu zniknął. Inna sprawa, że jak miał dobrze spasowany sprzęt, to potrafił błysnąć.

Alex Z. nie miał jednak noża na gardle, nie musiał robić kariery za wszelką cenę. Część osób, która go znała, mówi, że to jego tacie bardziej zależało na tym, by był żużlowcem, niż jemu samemu. Z tego powodu w pewnym momencie zatrudniono do teamu Andrzeja Huszczę, legendę Falubazu. - Dla niego żużel nie był jedyną drogą. Był wyedukowany, miał poukładane życie. Czasem miał problem, czy trenować, czy wybrać się z dziewczyną na wakacje do Egiptu - komentuje Jankowski.

Frątczak zdaje się potwierdzać słowa Jankowskiego. Podkreśla, że Alexowi nigdy niczego nie brakowało, co mogło wpływać na jego determinację. - Inna sprawa, że teraz mógłby sobie poradzić, jeżdżąc w pierwszej lidze. W końcu mówimy o chłopaku, który nie był meteorem, lecz przez sześć sezonów jeździł nieprzerwanie w Falubazie. W 2013 roku zdobył z tym zespołem złoto - przypomina Frątczak.

Z. jeszcze w ubiegłym roku myślał o tym, żeby wrócić na tor. Mówił nam, że mógłby jeździć w pierwszej lidze. - My mamy sprzęt, jesteśmy cały czas w gotowości - mówi nam tata żużlowca. - Rozważaliśmy powrót, ale możliwości jest niewiele. Druga liga w ogóle nie ma sensu. Jeździć za 600 złotych za punkt, to się nie opłaca. My wiemy, ile ten sport kosztuje.

Sport go wypluł, chcieli za niego 120 tysięcy
 
Losy Alexa Z. mogły się potoczyć inaczej, gdyby rok temu Falubaz nie upierał się, żeby zarobić na jego przejściu do innego klubu 120 tysięcy złotych. Nikt nie chciał tyle dać. Inna sprawa, że wielu zawodników po skończeniu wieku juniora przepada bez wieści. - Do dwudziestego pierwszego roku życia prawie każdy jest atrakcyjną opcją. Potem faktycznie Falubaz nie chciał mu pomóc, ale czy to by coś dało - zastanawia się Jankowski.

Ostatni raz rywalizował o ligowe punkty w sezonie 2018. Wygrał nawet cztery biegi. - A teraz znalazł się na zakręcie, na jakim jeszcze nie był - wyrokuje Frątczak. - Każdy popełnia błędy, ale szkoda, bo to niegłupi chłopak. Powiem więcej, to wartościowy facet i mam nadzieję, że jakoś to wytłumaczy, wyplącze się z tej sytuacji. Szkoda, że sport wypluwa wielu młodych ludzi i zostawia ich na pastwę losu, bo wtedy pewnie tej i wielu innych historii by nie było. Wiadomo, że jak się kończy treningowy kierat, to ludziom mogą różne myśli chodzić po głowie.

Tata Alexa nie chce mówić o sprawie nic poza tym, że jego syn znalazł się w niewłaściwym miejscu o złej porze. - Bardzo chcę mu pomóc, ale wolę nic nie mówić, żeby przez przypadek nie zaszkodzić. Mam nadzieję, że jak najszybciej uda się go wyciągnąć z aresztu - podkreśla ojciec, a Frątczak dodaje: - Fajnie by było, jakby z tego wyszedł i znów usłyszałbym "dzień dobry panie Jacku, co u pana słychać". On miał kulturę, która u młodych zawodników nie jest aż taka powszechna. Poza tym z nim można było porozmawiać nie tylko o przełożeniach w motocyklu.

Pozostaje pytanie, czy ta wiara w szybkie opuszczenie aresztu przez Alexa ma jakieś uzasadnienie. W końcu trafił tam na 2 miesiące, a prokuratura mówi, że mężczyznom, którym zarzuca się udział w sfingowanej kradzieży (w tym gronie jest były żużlowiec), grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności.

- Te dwa miesiące to akurat o niczym nie świadczą - wyjaśnia nam mecenas Jerzy Synowiec. - Prokuratura daje od miesiąca do trzech niezależenie od rangi przestępstw. Może tu doszła do wniosku, że trzeba daną osobę odizolować, bo dowody są oczywiste, a ona wszystkiemu zaprzecza. Wiadomo, że trudno stawiać znak równości między kradzieżą a jazdą po pijanemu. Jednak przy autach o dużej wartości stosuje się wysokie kary. Tu mówi się o sfingowanej kradzieży, więc należy założyć, że ktoś chciał wyłudzić pieniądze od ubezpieczalni.

Czytaj także:
Ostafiński: Hampel podpisał i dostał kopniaka
Grand Prix na 25 procent się nie uda

Źródło artykułu: