Kluczowe pytanie przed spotkaniem Lwów z gorzowską Stalą dotyczyło tego, jak wysoko wygrają gospodarze. Przecież to oni wzmocnili się w zimowej przerwie, a rywale wręcz przeciwnie. Poza tym mieli mieć to, co dodawało im skrzydeł i było ich atutem, czyli tor wyśmienicie przygotowany do ścigania. Tymczasem życie znów brutalnie zweryfikowało przewidywania. Największy wpływ na to, że biało-zieloni wygrali różnicą tylko czterech "oczek" miał właśnie owal, zaskakująco inny niż zazwyczaj przy Olsztyńskiej.
Zdziwieni byli nawet rywale. - Przyznam szczerze, że byliśmy zaskoczeni, bo tor na pewno był przygotowany zupełnie inaczej niż przez ostatnie sezony - mówił w rozmowie z naszym serwisem Szymon Woźniak, zawodnik Stali. - Szpryca była na tyle ciężka i nawierzchnia na tyle przyczepna, że start i rozegranie pierwszego łuku były kluczem do zwycięstwa w wyścigu. Rzeczywiście zastaliśmy inne warunki niż zwykle - dodał.
Zobacz także: Adrian Miedziński zawiódł Marka Cieślaka. "Stać go na dużo więcej"
On i jego koledzy wykorzystali fakt, że częstochowianie wyraźnie pogubili się na własnym terenie. Niewiele brakowało, a Stal sensacyjnie wywiozłaby z Częstochowy remis. Przed zawodami uznawano, że 40 punktów w wykonaniu gorzowian będzie sukcesem i pisali to sami kibice wicemistrzów Polski. Szymon Woźniak zwyczajnie wyśmiał wszelkie prognozy. - Przedmeczowe opinie mnie śmieszą. W ogóle tego nie czytam i nie słucham, bo dla mnie takie wróżenie z fusów przez całą zimę to jest masło maślane. Potem kilka kontuzji i wszystko odwraca się do góry nogami - powiedział dosadnie.
- My przyjechaliśmy do Częstochowy wygrać, a nie zrobić 40 punktów. Nie jesteśmy zatem osiągniętym wynikiem usatysfakcjonowani, tym bardziej, że brakło niewiele. Każdy miał jakąś wpadkę w tym meczu i szkoda, bo jedna bądź dwie mniej spowodowałyby, że wygralibyśmy lub zremisowali. Z drugiej strony na pewno po tym meczu nie mamy się czego wstydzić - uzupełnił zdobywca 6 punktów i bonusu.
Czytaj również: Tak nudnego meczu w Częstochowie nie było od lat. Tor tematem tabu dla Marka Cieślaka
Rewelacyjnie w szeregach gości spisał się Anders Thomsen, który nieoczekiwanie był liderem drużyny (13+2). Wybornie zastąpił Martina Vaculika, a przecież tak wiele mówiło się, że bez Słowaka Stal traci bardzo dużo na wartości. - Życzyłbym sobie, aby Anders jechał tak w każdym meczu. Zrobił świetną robotę. Podciągnął nasz wynik i chwała mu za to. Daj Boże, aby tak mu pasowało na każdym spotkaniu, bo wówczas będzie dużą podporą drużyny. Nasz zespół jest jednak tak skrojony, że każdy z nas musi zrobić swoją robotę i wtedy będzie dobrze - ocenił Szymon Woźniak.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: Widzę Włókniarza w finale PGE Ekstraligi