Czołowi żużlowcy na świecie, a więc piętnastka startująca w Grand Prix, nie pozostawia już niczego przypadkowi. Najlepsi nie chcą, by w razie nieszczęścia, ktoś musiał robić dla nich zbiórki pieniędzy. Zawodnicy startujący w mistrzostwach świata mają wykupione polisy za minimum 30 tysięcy złotych, choć zdarzają się i lepsze. Patryk Dudek ma polisę za 50 tysięcy. Bartosz Zmarzlik ma równie dobrą.
Krzysztof Cegielski, szef stowarzyszenia Metanol, który pomaga zawodnikom w znalezieniu możliwie najlepszych ofert, potwierdza, że światowa czołówka należycie o siebie zadbała i jest przygotowana na najgorsze. Jeśli coś się wydarzy, to wyciągnie polisę z szuflady i po sprawie.
Czytaj także: Hampel: Nigdy nie złamałem danego słowa
Nie sposób uciec od refleksji, że żużlowcy wzięli przykład z Jarosława Hampela, który 4 lata temu dostał ponad pół miliona złotych odszkodowania po kontuzji złamania nogi w półfinale DPŚ. Wszystko dzięki polisie za 70 tysięcy złotych. Hampel otrzymał wówczas w ramach odszkodowania rekompensatę za każdy mecz i za każdą rundę Grand Prix, w której nie mógł wystąpić.
ZOBACZ WIDEO Wielki żużel znowu na Stadionie Śląskim!
- Wiadomo, że wolałbym z tamtej polisy nie korzystać, bo z kontuzją wiązał się nie tylko ogromny ból, ale i wypadnięcie z cyklu Grand Prix - mówi nam Hampel. - Z drugiej strony byłem jednak solidnie zabezpieczony. Rekompensata utraconych zarobków to jedno, ale zdecydowanie ważniejsze było dla mnie to, że miałem pokryte koszty leczenia i rehabilitacji, a rachunki za to szły w tysiącach złotych. Całość opłat to był jakiś kosmos.
Przypadek Hampela dał jednak innym do myślenia, podziałał wychowawczo. Rok temu, właśnie dzięki dobrej polisie, jeden z żużlowców, którego karierę przerwała kontuzja, dostał blisko 800 tysięcy złotych odszkodowania. Oczywiście wciąż zdarzają się ubezpieczeniowe wpadki. 4 lata temu Darcy Ward, który po kontuzja kręgosłupa porusza się na wózku, miał ubezpieczenie na wszystko, tylko nie na żużel. 3 lata temu Maksym Drabik miał szczęście po wypadku w Elitserien, że jego szwedzki klub wziął na siebie rachunki ze szpitala, a Betard Sparta Wrocław zapłaciła 12 tysięcy euro za transport samolotem sanitarnym do Polski.
Czytaj także: Kownacki myślał o zakładzie z Termińskim
Wyjaśnijmy, iż każdy żużlowiec ma dwie polisy. Jedną z PZM. Ta jest potrzebna do wydania licencji, a płaci za nią klub. Druga polisa to już indywidualna sprawa każdego zawodnika. O ile jednak kilka lat temu żużlowcy starali się na tym oszczędzać, to teraz już tego nie robią. Pomimo tego, że polisa dla nich jest cztery, czy nawet pięć razy droższa niż dla zwykłego śmiertelnika, który nie uprawia jednego z najbardziej ekstremalnych zawodów na świecie.
Ktoś zrozumie, że polisy mają gwiazdy - czy to jest wyznacznikiem??