"Półtora okrążenia" to cykl felietonów i opinii Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Nie dziwię się, że upadek Taia Woffindena sprowokował nas do debaty na temat bezpieczeństwa. Sama jestem nim wstrząśnięta, a trzykrotnemu indywidualnemu mistrzowi świata życzę dużo zdrowia oraz trzymam kciuki za jego szybki powrót do pełnej sprawności. Z powodu tego, co spotkało Taia zaczęliśmy się zastanawiać, czy dało się zrobić więcej, by jemu zapobiec.
Taka reakcja jest naturalna. Czujemy złość. Po tego typu sytuacjach sama zastanawiam się, czy musiało do nich dojść. Wniosek zawsze jest ten sam - nie. Niestety specyfika żużla nie ułatwia nam zadania. Kochamy ten sport, choć czasami jesteśmy na niego źli i doskwiera nam bezsilność.
ZOBACZ WIDEO: Michelsen spędził dwa lata we Włókniarzu. Odpowiada wyraźnie, czy żałuje tej decyzji
Jak widać dmuchane bandy nie są złotym środkiem. Zawodnik może się od takiej odbić i zostać przejechany przez tych jadących za nim. Niekiedy zostaje wciągnięty pod spód i z impetem uderza w twarde ogrodzenie, co spotkało Taia. Gdyby bandy zostały wcześniej przytwierdzone do ziemi, być może zawodnik ZKS Stali Rzeszów jedynie otrzepałby kevlar i udał się do parku maszyn o własnych siłach.
Już 10 lat powstał specjalny projekt, mający umożliwić innowacyjne rozwiązanie. Jeśli miałby nam pomóc, uważam że powinniśmy go wprowadzić w życie w trybie natychmiastowym. Z drugiej strony z jakiegoś powodu trzymamy się starego systemu, co sygnalizuje, że proces nie jest taki prosty. Każde rewolucyjne posunięcie powinno być poparte licznymi badaniami i wprowadzone dopiero po stosownych testach. Nie stać nas, by narażać się na błąd.
Abstrahując od tych rozważań, musimy pamiętać, że żużel to nie jest sport dla grzecznych chłopców. Doskonale znamy ryzyko, które towarzyszy jego uprawianiu. Od wielu lat robimy wszystko, by zawody były możliwie najbezpieczniejsze dla głównych bohaterów widowiska. Nigdy jednak nie wyeliminujemy pewnych incydentów. To dotyczy także innych sportów ekstremalnych.
Emocje po wypadku z udziałem Taia nie opadną jeszcze przez długi czas. Będziemy wracać do tych wydarzeń wielokrotnie. Choć wszyscy jesteśmy zszokowani, zapewne kibice Stali w dwójnasób. Nie da się ukryć, że nieszczęście Brytyjczyka znacząco komplikuje ambitne plany zarządu, który chciał się bić o awans.
Teraz na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe. Tai miał być liderem drużyny i poważnym kandydatem do miana jednego z najskuteczniejszych żużlowców rozgrywek. Nie chcę natomiast odbierać nikomu szans. Sama pamiętam sezon, gdy byłam prezesem klubu z Rzeszowa, straciliśmy filar zespołu i skazywano nas na spadek. Ostatecznie w następnym jeździliśmy już ligę wyżej.
Dziś wszystko wskazuje na to, że Abramczyk Polonia Bydgoszcz i Fogo Unia Leszno odjadą konkurencji i rozstrzygną między sobą kwestię triumfu w rozgrywkach. Być może nawet oba zespoły wywalczą promocję do PGE Ekstraligi.
Na tym etapie jednak trudno cokolwiek przewidzieć. Jak widać na przykładzie koszmarnego upadku Taia Woffindena, nawet jeden sparing może wszystko zmienić. My możemy tylko obserwować torowe zdarzenia i mieć nadzieję, że kontuzje będą omijały zawodników. I to dotyczy każdego z nich, nie tylko legend tego sportu.
Marta Półtorak