Żużlowców jeszcze mocniej rozeźliła poniedziałkowa wypowiedź przedstawiciela Głównej Komisji Sportu Żużlowego, Leszek Demski, który na naszych łamach zapewniał, że wszystko w Krośnie jest w porządku, a komisarze torów już na początku marca zostali poinstruowani o dokładnej weryfikacji sposobu montażu dmuchanych band. Jego zdaniem rutynowe kontrole wystarczą, by zawodnicy mogli się czuć bezpieczni.
Żużlowcy mają jednak na ten temat inne zdanie, a okazuje się, że od kilku dni są ze sobą w stałym kontakcie. Ich postulatem było nawet odgórne wstrzymanie wszystkich sparingów na okres kilku dni. Dodatkowy czas miał być wykorzystany na rozmowy na temat bezpieczeństwa i pomóc w wypracowaniu wniosków dotyczących unoszących się dmuchanych band. Z naszych informacji wynika, że w nieformalnym pakcie biorą udział przedstawiciele wszystkich ligowych drużyn w Polsce.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Mrozek, Woffinden i Tungate
Choć odgórnie nie ustalono przerwy w sparingach, to jednak wiadomo, że zaplanowany na środę sparing Bayersystem GKM Grudziądz - Moonfin Malesa Ostrów nie doszedł do skutku właśnie z powodu niechęci samych zawodników. Do kulminacji konfliktu doszło jednak w Rybniku, gdzie zawodnicy Fogo Unii Leszno tuż przed sparingiem podjęli decyzję o rezygnacji z rywalizacji. Powodem miały być źle wkopane bandy w tor.
Obecnie żużlowcy chcą mieć pewność, że bandy na wszystkich torach w Polsce będą poprawnie montowane i będą dawały im maksimum bezpieczeństwa. Na razie takiej pewności nie mają. Ich stanowisko należy traktować bardzo poważnie, bo już w piątek w Łodzi ma się odbyć huczna inauguracja sezonu podczas IMME w Łodzi. Gdyby i tych zawodów nie udało się rozegrać z powodu protestów zawodników, to mielibyśmy do czynienia z gigantycznym skandalem i problemem wizerunkowym dla całej dyscypliny.
Władze rozgrywek zapewniają, że nad wszystkim panują, a w Łodzi komisarz toru ma pojawić się dzień wcześniej, by już na miejscu dopilnować wszystkich procedur związanych z poprawnym zamontowaniem dmuchanych band. Ich zdaniem to wystarczy, by zawodnicy zgodzili się wystąpić w turnieju. To będzie kluczowy moment sezonu, bo już na 11 kwietnia zaplanowana jest inauguracja PGE Ekstraligi, a wszyscy mają nadzieję, że do tego czasu sytuacja nieco się uspokoi, a rozgrywek nie storpeduje bunt zawodników.
Osoby zaangażowane w konflikt przyznają, że zawodnicy coraz częściej mówią, że po wypadku Taia Woffindena zaczynają się bać o własne bezpieczeństwo. Trzykrotny mistrz świata w niedzielę brał udział w fatalnym karambolu, po którym musiał być helikopterem transportowany do szpitala. Do dziś leży w śpiączce farmakologicznej, a lekarze przeprowadzili pierwszą z serii wielu operacji. Wiadomo, że w trakcie wypadku doszło do złamania uda, łokcia, kilkunastu żeber oraz kręgów.
Ten wypadek po raz kolejny obnażył największą słabość torów żużlowych, czyli problem z unoszącymi się pod wpływem uderzenia, dmuchanymi bandami. Zawodnicy w takich sytuacjach zamiast uderzać w gumową część ogrodzenia, trafiają z całym impetem w drewniane ogrodzenie. Gdy w takiej sytuacji dojdzie jeszcze do przygniecenia motocyklem, to katastrofa jest gotowa.
Sytuacja jest trudna, bo na razie nie ma żadnego rozwiązania, które w stu procentach zapewniałoby bezpieczeństwo. Jedyny projekt, który został przedstawiony 10 lat temu budzi ogromne kontrowersje i uzasadnione wątpliwości, co do tego, czy paradoksalnie nie wpłynie na obniżenie bezpieczeństwa.