Przypomnijmy, że Komisja Orzekająca Ligi wydała werdykt w sprawie postępowania dotyczącego meczu finałowego PGE Ekstraligi w Gorzowie. To kary w zawieszeniu dla Stali, trenera Stanisława Chomskiego i osób funkcyjnych.
Takie rozstrzygnięcia bardzo ostro skrytykował właściciel toruńskiego klubu Przemysław Termiński, który stwierdził, że kary na pewno nie podziałają odstraszająco. Jego zdanie podziela menedżer torunian Jacek Gajewski. - Czasami kary odstraszają, ale tym razem tak raczej nie będzie - twierdzi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty. - Proszę sobie przypomnieć, co stało się w Zielonej Górze, kiedy torunianie zrezygnowali ze startu w finale. Wtedy kary były takie, że na pewno odstraszyły każdego przed podobnymi działaniami w przyszłości. Tamte rozstrzygnięcia wprawdzie krytykowałem, ale z innego powodu. Chodziło mi o to, że nałożenie takich sankcji na jakikolwiek inny klub skutkowałaby jego zamknięciem. Torunianie sobie poradzili, bo właściciel miał pieniądze - przypomina Gajewski.
Menedżer Get Well Toruń nie ma również wątpliwości, że problemem są kwestie regulaminowe. Nadzór nad przygotowaniem torów sprawuje coraz więcej osób. - W tym roku ich przybyło, bo doszedł przecież zapis związany z obowiązkami trenera i menedżera gospodarzy, który w jakimś zakresie odpowiada za tor. Im więcej ludzi, tym odpowiedzialność się bardziej rozmywa. Moja recepta jest prosta. O tym, czy tor się nadaje czy nie i co należy na nim zrobić powinna decydować tylko jedna osoba. Sędzia zawodów. Znam takich, którzy sobie poradzą bez żadnej asysty - przekonuje Gajewski.
Torunianie zwracają również uwagę, że w przypadku ludzi odpowiadających za nadzór nad torami problemem jest jeszcze jedna kwestia. - Czasami mamy do czynienia ze świadomymi działaniami niektórych ludzi. To tyczy się sędziów i komisarzy. Kodeks etyczny osób urzędowych w polskim żużlu nie jest zawsze przestrzegany. To widać, choć nikt o tym głośno nie mówi. Może przyjdzie czas, żeby w końcu o tym szczegółowo opowiedzieć. Uważam, że to ma duży wpływ na zachowania wobec niektórych klubów, działaczy, trenerów czy menedżerów - zauważa Gajewski.
Stal problemy ze swoim torem tłumaczyła nawierzchnią. Przed nowym sezonem ma dojść do jej wymiany. Taka argumentacja Gajewskiego w ogóle jednak nie przekonuje. - To był czynnik ludzki. Proszę porównać ze sobą stan toru podczas meczu Stal - Falubaz, który odbył się w końcówce rundy zasadniczej z tym, co działo się, gdy gorzowianie jechali u siebie w półfinale z wrocławianami - podkreśla menedżer. - W pierwszym przypadku mieliśmy fajne zawody. Znakomicie się je oglądało. A w drugim było pełno niebezpiecznych sytuacji. Miejscowi mieli problemy z płynną jazdą. Dwa mecze i dwa różne tory, a pogoda była podobna. Okazuje się zatem, że można. A jeśli chodzi o Gorzów, to przypomina mi się jeszcze jedna rzecz. Na naszym meczu finałowym było obecnych sporo osób ze środowiska. Część nie pełniła oficjalnych funkcji, a inni mieli zadania niezwiązane z przygotowaniem toru. Ci ludzie sami do mnie podchodzii i mówili, że nie jest dobrze. Każdy podkreślał, że gdyby on decydował tego dnia, to zachowałby się inaczej - podsumowuje Gajewski.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Znamy się jak łyse konie (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Nie ma to jak mieć pretensje o tor.
Z drugiej strony trochę racji ma, bo wcześni Czytaj całość