Przełożenie konfrontacji Platinum Motoru Lublin z Betard Spartą Wrocław spowodowało, że to właśnie starcie ZOOleszcz GKM-u Grudziądz z Tauron Włókniarzem Częstochowa okrzyknięto hitem świątecznego ścigania w lewo w PGE Ekstralidze.
Częstochowska drużyna ostatni raz przy ul. Hallera wygrała... 27 lat temu. Nic dziwnego, że pojechała tam zmotywowana, by przerwać złą passę. I od samego początku gospodarze musieli gonić ekipę z południa kraju.
Janusz Ślączka w trakcie meczu zastosował dwie rezerwy taktyczne. Jedna nie wypaliła, bo Kacper Łobodziński przywiózł zero. Druga przyniosła podwójny triumf.
ZOBACZ WIDEO: Były minister o powrocie Rosjan: Będę oklaskiwał wszystkich po równo
- Trzeba było robić zmiany i gonić wynik, bo przegrywaliśmy. W jakimś stopniu ten cel nam się udał. Jesteśmy zadowoleni z remisu - powiedział trener w pomeczowym media center, która została opublikowana przez EkstraligaTV.
Gospodarze swojej szansy upatrywali w tym, że goście już podczas próby toru stracili Kacpra Worynę. I choć juniorzy startując w jego miejsce zdobyli tylko punkt, to w całym meczu dorzucili ich jeszcze dwanaście. - Są to dobrzy juniorzy, którzy dysponują szybkim sprzętem. Dobrze weszli w mecz i to też ich na pewno uskrzydliło - komplementował duet młodzieżowy rywali.
Grudziądzanie mieli nieco utrudnione zadanie, by przygotować się do meczu, bowiem odwołano im sparing z H.Skrzydlewska Orłem Łódź. Powodem tego była potrzeba rozłożenia plandeki. Teraz ZOOleszcz GKM zamierza solidnie popracować przed wyjazdem do Gorzowa.
Jest jednak pewien problem. - Chcemy potrenować na wyjeździe i na torze, który przypomina ten gorzowski. Mamy zarezerwowane tory, ale... tam pada deszcz - zakończył Janusz Ślączka.
Czytaj także:
Trener wskazał, który zawodnik powalczy o skład, a który odejdzie
To ma być rewolucja, która pozwoli wprowadzić żużel do hal!