Żużel. Ten upadek mógł się zakończyć znacznie gorzej. "Czułem, że powinienem udać się do szpitala"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Keynan Rew
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Keynan Rew

Keynan Rew wraca do zdrowia po fatalnym upadku, który zaliczył w australijskim Brisbane. Australijczyk, choć złamał kość w kręgosłupie, to jest bardzo aktywny fizycznie, o czym przekonujemy się co chwila w social mediach.

Keynan Rew w trakcie europejskiego sezonu zamieszkuje w Polsce, gdzie z rodziną Rusieckich i Jaimonem Lidseyem tworzą małą żużlową familię. Kiedy tylko na naszym kontynencie milkną motocykle, to żużlowiec wraca do ojczyzny. Nie tylko po to, by odwiedzić swoich najbliższych, ale również po to, by się ścigać. Nie inaczej było i tym razem.

Utalentowany zawodnik wywalczył na ojczystej ziemi mistrzostwo do lat 21, a kilka dni później otarł się o medal zaległego czempionatu seniorskiego. To nie był koniec jego startów w Australii.

17 grudnia rywalizował w Banyo w North Brisbane Solo Masters. Turniej zakończył się jednak dla niego groźnym upadkiem z Cordellem Rogersonem, a pierwsze komunikaty z Australii nie były zbyt optymistyczne.

ZOBACZ Darcy Ward mocno o Chrisie Holderze: od czasu mojego upadku, nie wrócił na swój poziom

- To był typowy incydent wyścigowy. To się niestety wiąże ze sportem, który uprawiamy. Mogło być jednak gorzej, bo mogło mi się to wydarzyć w innym momencie sezonu i po powrocie do Europy - powiedział Rew w rozmowie ze "Speedway Starem".

- Wpadłem w bandę, gdzie nie było dmuchanych elementów, co na pewno nie jest dobre. W całej karierze miałem już kilka poważnych upadków. Zaraz po nim nie wiedziałem, co jest nie tak. Czułem tylko, że to dotyczy moich pleców - dodał.

Zawodnik na skutek upadku doznał złamania kręgosłupa, ale najważniejszą wieścią było to, że nie doszło do przerwania rdzenia kręgowego. I choć wszystko brzmiało bardzo poważnie, to Rew szybko wrócił do domu, a kilka dni później w mediach społecznościowych można było ujrzeć zdjęcia, jak żużlowiec m.in. surfuje na desce, czy też zwiedza z partnerką kamienne zakamarki swojego kraju.

- Złamałem kość w górnej części pleców, a także w środku kręgosłupa. Uszło mi to nieco na sucho. Mogę chodzić, a dodatkowo uczęszczam na fizjoterapię. Miałem wcześniej większy ból. Wstałem, wróciłem do parku maszyn i usiadłem na krzesełku. Czułem, że powinienem udać się do szpitala i to sprawdzić. Znałem innych zawodników, którzy doznawali kontuzji pleców i nie zdawali sobie z tego sprawy - przyznał Rew.

Zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk powiedział otwarcie, że rekonwalescencja może trwać od miesiąca do nawet pół roku. Żużlowiec wie, że dłuższy okres byłby dla niego zły, więc wierzy, że będzie w pełni gotów już po upływie dwóch miesięcy.

Rew upatruje także plusów w całej tej sytuacji. - Wszyscy europejscy zawodnicy mają urlopy w zimie. Będę miał też świeżą głowę, kiedy wrócę do Europy. Kontuzje są częścią tego sportu. Będę jednak gotów na pierwsze treningi - zadeklarował.

W sezonie 2023 Keynan Rew będzie zdobywał punkty dla Zdunek Wybrzeża Gdańsk (1. Liga) oraz dla Ipswich Witches (Premiership). W tej drugiej ekipie będzie ścigał się u boku Daniela Kinga oraz swojego rodaka Jasona Doyle'a.

- Jason jest kimś, kogo podziwiam. Wziął mnie nieco pod swoje skrzydła i pomógł z kilkoma rzeczami. Dobrze jest go mieć w drużynie, ale jestem pewien, że kiedy poznam wszystkich chłopaków z zespołu, to będziemy się świetnie dogadywać - powiedział Rew.

Czytaj także:
Legenda w cieniu wielkich mistrzów. Mauger nauczył go jednej ważnej rzeczy
Mistrzostwa Europy wracają do Częstochowy po ośmiu latach. Tak tłumaczą swój wybór

Źródło artykułu: WP SportoweFakty