Jedni powiedzą, że nie miał zdrowia, inni nazwą to brakiem szczęścia. Z pewnością to drugie determinuje pierwsze, bo wypadki, jakich Karol Ząbik doświadczał, były na wskroś pechowe, a ich skutki opłakane. Otarł się o śmierć niejednokrotnie. Po jednym z nich życie na torze ratował mu tata. Urazy, jakich doznawał, nie zabierały mu do końca nadziei na wielką karierę, bo uporczywie wracał i podejmował próby powrotu tam, gdzie już zdążył być. W pewnej chwili uznał jednak, że czas powiedzieć: "pas". Gdy on walczył o wyjazd na prostą, inni byli wiraż przed nim.
Sam przyznawał już w nielicznych rozmowach z mediami, że dziś czuje się szczęśliwy, bo jest mężem i ojcem, a przecież to jest najważniejsze i to nadaje życiu najistotniejszy sens. Sport dał mu dużo, ale też dużo zabrał. Na szczęście 35-latek żyje w zdrowiu, co pozwala mu realizować się w zajęciach odbiegających od żużla. Choć... próbował w tym sporcie również i pracy szkoleniowej. Uzyskał wszelkie potrzebne uprawnienia, działał u boku ojca, który zjadł na tym fachu zęby. Ząbik junior był w latach 2018-2019 w sztabie szkoleniowym toruńskiego Apatora. Odpowiadał właśnie za juniorów, a ponadto za adeptów jeżdżących na mini-torze.
Jan Ząbik to były uznany zawodnik, a potem utytułowany i niezwykle szanowany trener. Doskonale wiedział, że jego syn przejawia wyjątkowe zdolności do żużla. Przebojowy młodzian pod okiem ojca od najmłodszych lat wsiadał na motocykl i kręcił kółka. Na starym obiekcie w Toruniu przy ulicy Broniewskiego 98 nie raz i nie dwa w przerwach podczas zawodów pokazywał swoje umiejętności na małym torze mieszczącym się na murawie. Kibice podziwiali i mogli już tylko odliczać lata, gdy młody Karol znajdzie się w składzie ich drużyny.
ZOBACZ Darcy Ward mocno o Chrisie Holderze: od czasu mojego upadku, nie wrócił na swój poziom
A gdy się już znalazł, w dość szybkim tempie stał się jej istotnym ogniwem. W boksie obok rozwijał się o rok starszy Adrian Miedziński wychowywany przez kolejnego fachowca, jakiego Toruń zaaplikował krajowemu żużlowi, czyli ojca Stanisława. Takiego duetu juniorskiego mógł zazdrościć Apatorowi niejeden klub i takiego już później w Grodzie Kopernika nigdy nie uświadczono. Po latach tylko Paweł Przedpełski wspiął się na poziom starszych kolegów.
Wspomnienie o Miedzińskim nie jest tutaj przypadkowe. Jeździli w jednym zespole, nierzadko w jednej parze, ale nie było tajemnicą, że toczyli rywalizację. Jeden i drugi chciał być tą główną postacią formacji młodzieżowej i mieć większy wpływ na drużynę. Dochodziły do tego liczne zmagania w turniejach indywidualnych. Napędzało to zarówno Miedzińskiego, jak i Ząbika.
Wymarzony tytuł indywidualnego mistrza świata juniorów zdobył tylko ten drugi. W 2006 roku do włoskiego Terenzano w roli faworyta jechał mimo wszystko Ząbik. Był Miedziński, uważać trzeba było też na Pawła Hliba, Antonio Lindbaecka czy Fredrika Lindgrena. Ten ostatni w rundzie zasadniczej zdobył najwięcej punktów, ale w finale został wykluczony. W powtórce swoją szansę wykorzystał Ząbik. Pokonał w niej Lindbaecka i Christiana Hefenbrocka. Toruń mógł więc świętować pierwszy i do chwili obecnej ostatni taki sukces swojego zawodnika.
Miesiąc wcześniej na domowym torze także on zdobył złoty krążek w MIMP (na sam koniec uraz przeszkodził w triumfie Miedzińskiemu), a jeśli dołożyć do tego jeszcze wygrany w międzyczasie Srebrny Kask i wywalczony tytuł w IMEJ sezon wcześniej, mamy obraz zawodnika, który w kategorii młodzieżowej zdobył wszystko to, co najważniejsze. Jakby tego było mało, do listy sukcesów dopisujemy trzy zwycięstwa reprezentacyjne w DMŚJ.
Sezon 2006 obfitujący w cenne medale i niezłą jazdę w macierzystym zespole w trudnym dla niego momencie (coraz gorsza sytuacja finansowa klubu - skutkowało to walką o utrzymanie w Ekstralidze), nie zakończył się jednak tak, jakby tego wszyscy oczekiwali. W ostatnim wyścigu ostatniego meczu sezonu został skasowany przez motocykl upadającego przed nim Damiana Balińskiego. Stadion w Lesznie zamarł, a 20-latka dławiącego się językiem uratował ojciec. Ząbik został uderzony maszyną w głowę, doznał urazu czaszki i twarzy.
O ile w kolejnym roku raczej nie pokazywał po sobie, że jest po tak groźnej kontuzji, bo też zanotował najlepszy ligowy sezon w karierze, to już od następnego i zarazem pierwszego w gronie seniorów kariera ulubieńca toruńskiej publiczności zaczęła gasnąć. W Szwecji nabawił się urazu łopatki i żeber, później nie mógł złapać odpowiedniego rytmu i w efekcie nie miał pewnego miejsca w składzie Unibaksu, który rozpędzony sunął w lidze po złoty medal.
Wypadkiem, który prawdopodobnie na dobre zabrał Ząbikowi możliwość zrobienia kariery na miarę jego nieprzeciętnego talentu, był ten z finału IMP w roku 2009. Odbywał się on na Motoarenie, a zawodnik przyjechał na turniej jako jeździec pierwszoligowego klubu z Ostrowa, do którego został wypożyczony. Czwarta seria startów i... dramatyczny wypadek na końcu prostej startowej. Torunianin zderzył się z Balińskim. Obaj z ogromnym impetem runęli na tor.
Ząbik doznał ponownego urazu czaszki, a także kręgosłupa i kręgów szyjnych. Po długim dochodzeniu do siebie u progu roku 2010 próbuje sił w Anglii, lecz ma duże problemy z utrzymaniem równowagi, a jakby tego było mało - łamie podudzie i uszkadza bark. Lata 2010-2011 ma więc tak naprawdę wyjęte ze sportowego życiorysu. Jednakże dzięki otrzymanej szansie od Unibaksu i de facto niskiemu KSM-owi wraca w zdrowiu do składu w 2012.
Mimo solidnych przygotowań i pomocy od wielu osób, ambitny zawodnik nie jeździł tak, jakby tego oczekiwał. W drugiej fazie sezonu traci miejsce w zespole i decyduje się na przerwę z własnej woli. Koniec końców karierę zakończył tak naprawdę ostatnim spotkaniem dla torunian w 2014 roku, choć z oficjalną decyzją jeszcze się wstrzymywał. Wtedy, w meczu ze słabiutkim rywalem z Gdańska, zdobył 11 punktów i 2 bonusy, a jego Unibax wygrał 74:16.
Kilka lat temu były toruński żużlowiec udzielił obszernego i szczerego wywiadu Mateuszowi Lampartowi dla WP SportowychFaktów. Przyznał w nim wprost: - Nie chciałem skończyć na wózku inwalidzkim, ani tym bardziej być "warzywem". Trzy razy Bóg mnie uratował. Kolejny raz nie chciałem kusić losu. Dostałem motocyklem w głowę podczas pierwszego upadku, potem podczas mistrzostw Polski w Toruniu uderzyłem głową o tor, a za trzecim razem to samo przytrafiło mi się w Grudziądzu. To już był dla mnie koniec.
Po tak trudnych doświadczeniach innej decyzji tak naprawdę nie mógł podjąć. Zbyt wiele zdrowia i czasu kosztował go każdy kolejny powrót na tor. Wielu kibiców wciąż dobrze go pamięta, wspominając jego dynamiczny styl jazdy i waleczność. Wiwatujący stadion, gdy jako 17-latek objeżdżał na linii mety Tomasza Golloba w starciu z tarnowską Unią, nasłuchiwanie znakomitych wieści z Terenzano, wiele cennych wygranych biegów dla Apatora i bogata lista sukcesów. Karol Ząbik możliwe, że miał wszystko, by kroczyć po chwałę na żużlowym szlaku. Nie miał jednak tego co najważniejsze. Tego, co nieszczęsny los zbyt wiele razu mu zabierał.
Statystyki Karola Ząbika w toruńskich barwach:
Sezon | Mecze | Biegi (wygrane) | Pkt+bon. | Śr. bieg. | Śr. mecz. | Lista klas. | Drużyna |
---|---|---|---|---|---|---|---|
2014 | 1 | 5 (2) | 11+2 | 2,600 | 11,00 | nsk | 5. miejsce |
2012 | 12 | 33 (0) | 18+6 | 0,727 | 1,50 | nsk | brąz |
2011 | 1 | 5 (0) | 3+1 | 0,800 | 3,00 | nsk | 4. miejsce |
2008 | 5 | 20 (2) | 17+3 | 1,000 | 3,40 | nsk | złoto |
2007 | 19 | 95 (36) | 171+18 | 1,989 | 9,00 | 15. | srebro |
2006 | 20 | 80 (20) | 117+19 | 1,700 | 5,85 | 25. | 7. miejsce |
2005 | 14 | 69 (13) | 97+9 | 1,536 | 6,93 | 28. | 4. miejsce |
2004 | 20 | 94 (13) | 95+20 | 1,223 | 4,75 | 42. | 4. miejsce |
2003 | 2 | 2 (0) | 1+0 | 0,500 | 0,50 | nsk | srebro |
SUMA | 94 | 403 (86) | 530+78 | 1,509 | 5,64 | - | 1 zł. - 2 sr. - 1 br. |
CZYTAJ WIĘCEJ:
Protasiewicz nie musiał wracać do Falubazu! Miał dograne warunki gdzie indziej
Kontuzje zakończyły piękną karierę. Po mistrzostwie od razu pojechał na cmentarz