Piotr Protasiewicz jest jednym z zawodników, którzy wraz z sezonem 2022 zdecydowali się zakończyć karierę sportową. Nic dziwnego, że to właśnie od tego wątku zaczął się podcast, który tworzy Jacek Dreczka - "Mówi się żużel".
Spiker przyznał, że był mocno zaskoczony informacją, którą przekazał Protasiewicz podczas meczu reprezentacji narodowej w Bydgoszczy. Protasiewicz przyznał, że wymyślił to sobie... w drodze na spotkanie, przed którym został wprowadzony do Galerii Sław Reprezentacji Polski.
- Nikt nie mógł o tym wiedzieć i to przekazałem. Ja decyzję, że kończę przygodę ze ściganiem podjąłem już ponad rok temu, więc jakbyśmy liczyli, to jakoś we wrześniu 2020 roku. Decyzja była podjęta, były też pierwsze rozmowy, co do mojej funkcji, jaką miałbym pełnić w klubie. [...] Nic nie urodziło się nagle. Wszystko było zaplanowane - przyznał Protasiewicz.
ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"
Były już żużlowiec nie ukrywa, że był namawiany, aby zmienić decyzję i jeszcze pojeździć, może rok albo dwa. Kiedy Dreczka zapytał, co na to wszystko żona, Protasiewicz odpowiedział: - Żonie dałem słowo ponad rok temu, że to będzie ostatni sezon. Przez te wszystkie lata miałem ten komfort, że mogłem skupić się na jeździe, a kwestie domowe i wychowawcze wzięła na siebie małżonka. Ona nigdy w to nie ingerowała, a wspierała. I ja mogłem się skupić w stu procentach na żużlu. Kiedy decyzja zapadła, to też nie wierzyła, mówiła, że czaruję. I słowa dotrzymałem. Nic się nie może zmienić, a ja do tej decyzji dojrzewałem od kilku lat.
W tej chwili Piotr Protasiewicz pełni rolę dyrektora sportowego w klubie z Zielonej Góry. Wcześniej przebąkiwało się, że może on zostać np. trenerem kadry narodowej do 21. roku życia. Piotr Szymański szybko temu zaprzeczył, ale wciąż istnieje temat ewentualnej współpracy. Nie wiadomo jedynie, w jakim zakresie.
- Były rozmowy, może nie z klubami, a z federacją, która zajmuje się żużlem. Zrodziło się kilka luźnych propozycji i nie jest powiedziane, że w sezonie 2024 będę pełnił jakąś dodatkową funkcję. Był nawet temat, by może i nawet w tym roku to robić, bo one w żaden sposób się nie krzyżują. Uważam, że wszystko jest dla dobra sportu i na tym chciałbym się skupić - przyznał.
Panowie podczas swojej rozmowy rozmawiali na wiele wątków. Jednym z nich były kulisy powrotu Piotra Protasiewicza do Falubazu Zielona Góra w 2007 roku. Wychowanek klubu z Grodu Bachusa nie ukrywa, że jego przenosiny z Polonii Bydgoszcz do macierzystego ośrodka stały pod znakiem zapytania.
- Ja miałem obrany kierunek na Stal Rzeszów i miałem warunki dogadane z panią Półtorak na sezony 2007-08, a o tym mało kto wie. Byłem tam dwa razy na rozmowach, ale w momencie, kiedy przyjechałem z żoną na Memoriał Nazimka i mieliśmy po nim podpisać umowę, to pani Marta zaczęła zmieniać ustalenia, na co ja nie chciałem się zgodzić. Potrzebowałem czasu, ale wiedziałem, że jeśli ktoś zmienia zasady gry, to się wycofałem. Byłem przekonany, że zostanę w Bydgoszczy, ale wtedy do gry wkroczył Robert Dowhan - wspominał Protasiewicz.
Legenda polskiego speedwaya nie ukrywa, że czuł, że w Zielonej Górze go chcą i że czuje się tam potrzebny. Jednak miał pewne obawy, co do tego transferu. Drużyna wydawała się być za mocna na 1. Ligę, ale nieco za słaba na Ekstraligę. On sam miał podnieść poziom sportowy, ale i zarazem być argumentem dla sponsorów.
- Tata odradzał mi ten kierunek. Mówi, że nie, tu w Bydgoszczy jestem kim, mam stabilizację. A tak pójdę, odpukać spadną, nie będzie pieniędzy i znów będę szukał. Po kilku dniach dał się namówić na rozmowy. A jak pojechaliśmy to pan Robert wiedział, jak podejść mojego tatę. Już do śniadania był polany dobry drink (śmiech) - opowiedział Protasiewicz.
Czytaj także:
Legenda w cieniu wielkich mistrzów. Mauger nauczył go jednej ważnej rzeczy
Mistrzostwa Europy wracają do Częstochowy po ośmiu latach. Tak tłumaczą swój wybór