Śmierć Marco Simoncellego nie poszła na marne. Fundacja jego imienia ratuje życie dzieciom
W przyszłym roku w motocyklowych mistrzostwach świata ponownie zagości nazwisko Simoncelli. Tym razem za sprawą ojca Marco - Paolo. Po śmierci syna zajął się on szkoleniem dzieci, którym przekazuje wiedzę i doświadczenie nabyte podczas kariery "Sica". Zajęcia prowadzona są m. in. na torze w Misano.
Do tej pory Paolo Simoncelli wystawiał swój zespół w motocyklowych mistrzostwach Włoch. Rozwój kilku talentów z jego akademii oraz wsparcie sponsorów sprawiło, że udało mu się zgromadzić fundusze na starty w motocyklowych mistrzostwach świata Moto3. Jego ekipa ma zapewnione miejsce na liście startowej począwszy od sezonu 2017.
W tym roku odbyła się też specjalna ceremonia, w trakcie której zastrzeżono numer 58, z którym startował Simoncelli. O jego odblokowaniu może zadecydować jedynie rodzina zmarłego Włocha.
- Marco co roku na bieżąco opisywał swój sezon i dodawał notatkę na swoją stronę internetową. Notatki na temat roku 2011 nie zdążył ukończyć. Zaczęte przez niego pojedynki są teraz naszymi pojedynkami. To on motywuje nas do walki o najwyższy stopień podium, ale już w innym wymiarze. On przypomina nam, by nigdy się nie poddawać. Dlatego dołożymy wszelkich starań, aby ciągle rozwijać projekt fundacji - twierdzą bliscy Marco.
-
Pietryga Zgłoś komentarzMotocykl to bardzo trudny do opanowania pojazd samochodowy. Trzeba lat jeżdzenia by opanować nim jazdę.