Pierwsza półoś urwała się około pięćdziesiątego kilometra odcinka specjalnego. - Nawet o tym nie wiedziałem - mówi Marek Dąbrowski.
- Samochód po prostu dziwnie się prowadził. Wkrótce na małym wyskoku urwała się druga półoś i stanęliśmy. Cztery godziny naprawialiśmy samochód na pustyni. Staliśmy w takim miejscu, że jeszcze musieliśmy przekierowywać ciężarówki, żeby nas nie rozjechały - dodał.
[ad=rectangle]
Gdy udało się usunąć usterkę, załoga Orlen Team wróciła na trasę. Ta jednak była już bardzo zniszczona po przejeździe dakarowej stawki. - Starałem się jechać szybko, żeby nadrobić stracony czas, ale znów coś zaczęło stukać w samochodzie i na 100 km przed metą musiałem zwolnić. Zastała nas noc i ostatnie 50 km jechaliśmy na światłach. Nawigacja nie była najprostsza, ale Mark dał radę i doprowadził nas do mety - powiedział zawodnik Orlen Team.
Natychmiast po przyjeździe Marka Dąbrowskiego i Marka Powella na biwak ich samochodem zajęli się mechanicy, diagnozując przyczynę awarii. - Na początku obwiniałem siebie myśląc, że za szybko jechałem. Akurat chciałem wyprzedzać w kurzu i w takich okolicznościach doszło do awarii. Ale jak przyjechaliśmy na metę okazało się, że była to wada materiału - dodaje Dąbrowski.
Rajd Dakar: Dąbrowski i Powell walczą do końca
To był ciężki dzień dla załogi Marek Dąbrowski / Mark Powell. Po urwaniu obu półosi na początku odcinka specjalnego przez cztery godziny naprawiali auto.
Źródło artykułu: