Nie taki święty ten nasz "Holy Goalie" - Artur Boruc bronił jak natchniony, zaliczał "wielbłądy" i nawrzucał Smudzie
Maciej Kmita
"Jestem tylko Boruc"
Boruc swoje najlepsze mecze w reprezentacji rozegrał podczas MŚ 2006 i Euro 2008, ale wszystko, co najgorsze w trakcie el. MŚ 2010, zaczęło się właśnie od niego. Bramkarz przestał być mężem opatrznościowym drużyny, a zespół zaczął płacić wysoką cenę za jego wpadki.
W wyjazdowym meczu 3. kolejki ze Słowacją od 70. minuty prowadziliśmy 1:0 po golu Euzebiusza Smolarka, ale wróciliśmy do Polski z niczym. W 85. i 86. minucie Boruc popełnił dwa proste błędy, które gospodarze skrzętnie wykorzystali i zwyciężyli 2:1 po dublecie Stanislava Sestaka. Wtedy zawiódł w reprezentacji po raz pierwszy.- Całe życie człowiek ma kłopoty. Popełnia większe lub mniejsze błędy, a inni go z tego rozliczają. To moja praca i muszę wyciągnąć wnioski, a nie siedzieć na kamieniu i płakać. Robię to, co w mojej mocy i nie ważne z kim, to gram jak najlepiej umiem. Nie wolno jednak też bezgranicznie ufać w moje umiejętności, bo ja jestem tylko Boruc - mówił po pechowym meczu w Bratysławie, ale najgorsze dopiero miało nadejść.
Polub Piłkę Nożną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (5)
-
iLiKeToSmOkExD Zgłoś komentarzDzięki Artur za wszystko co zrobiłeś dla polskiej piłki!!! Zawsze będziesz wielkim bramkarzem i człowiekiem, i z chęcią poznał bym Cię prywatnie i strzelił parę.. hehe ;D