Wisła bez większych problemów utrzymała się w Lotto Ekstraklasie. Przed ostatnią kolejką jest liderem grupy spadkowej, a w najgorszym wypadku skończy sezon na 10. miejscu. Rok temu o tej porze taki wynik byłby przy Reymonta 22 rozczarowaniem, ale biorąc pod uwagę ekstremalne warunki, w jakich przyszło pracować Maciejowi Stolarczykowi i jego sztabowi, to duży sukces.
Drużyna z charakterem
Po pierwsze, przed sezonem Wisła straciła kilku podstawowych zawodników jak Carlitos, Pol Llonch, Tomasz Cywka czy Fran Velez, więc Stolarczyk w kilka tygodni musiał od nowa zbudować formację ofensywą. To mu się udało, bo jesienią Biała Gwiazda była jedną z najskuteczniejszych drużyn Lotto Ekstraklasy, a okazałe zwycięstwa z Lechem Poznań (5:2) czy Lechią Gdańsk (5:2) budziły powszechne uznanie. Krakowianie grali przy tym bardzo atrakcyjnie, czym zaskarbili sobie sympatię neutralnych kibiców.
Po drugie, pod koniec rundy jesiennej okazało się, że wiślacy grają za darmo. Ci, którzy nie upomnieli się drogą oficjalną o zaległe pensje, czyli wszyscy oprócz Jesusa Imaza i Dawida Korta, nie dostali od klubu ani grosza aż do stycznia. Nie licząc symbolicznych przelewów od stowarzyszenia kibiców "Socios Wisła Kraków". Dzięki świetnej, jak na okoliczności organizacyjno-finansowe, postawie na boisku, kibice ochrzcili zespół Macieja Stolarczyka "Drużyną z charakterem".
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool dokonał niemożliwego w Lidze Mistrzów. "To była lekcja nawet dla najwierniejszych kibiców"
Czytaj również -> Marcin Wasilewski na dłużej w Wiśle Kraków
W grudniu drużyna była mamiona wizją nowych inwestorów. Najpierw lepsze czasy miały nadejść wraz z przejęciem klubu przez zmontowaną przez Wojciecha Kwietnia koalicję krakowskich przedsiębiorców, ale ci ostatecznie zrezygnowali z inwestycji. Potem na horyzoncie pojawili się Vanna Ly i Mats Hartling, którzy przed kończącym rundę jesienną spotkali się z drużyną i obiecali rychłą wypłatę zaległości.
Widmo upadku
Ly i Hartling okazali się jednak niewiarygodni, a niedoszła ostatecznie do skutku transakcja sprzedaży im klubu wpędziła Wisłę w największy kryzys w historii. Jej skutkiem było zawieszenie licencji klubu na grę w Lotto Ekstraklasie. Gdy na przełomie roku trwała groteska związana ze sprzedażą Białej Gwiazdy, piłkarze stracili cierpliwość i większość z nich, wszyscy poza Pawłem Brożkiem i Marcinem Wasilewskim, uruchomili procedurę rozwiązania kontraktów z winy pracodawcy. Jeszcze wcześniej z Reymonta 22 wyniósł się Zdenek Ondrasek, najlepszy strzelec drużyny, którego umowa wygasła.
Na początku stycznia Wiśle na poważnie groził upadek, a nim grupa ratunkowa, na czele której stanęli Bogusław Leśnodorski, Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński, Jarosław Królewski, Piotr Obidziński i Rafał Wisłocki, uchroniła przed nim klub, odeszli Zoran Arsenić, Jakub Bartkowski, Tibor Halilović i Dawid Kort. Potem Wisła sprzedała Jesusa Imaza i Martina Kostala, pozyskując środki na bieżącą działalność. Zespół Stolarczyka w zasadzie przestał istnieć w ciągu kilku tygodni. Biała Gwiazda posiłkowała się Błaszczykowskim i Sławomirem Peszką, którzy mieli za sobą straconą rundę jesienną, niechcianymi w Jagiellonii Białystok Łukaszem Burligą i Lukasem Klemenzem oraz Vukanem Saviceviciem i ściągniętymi z wypożyczeń Krzysztofem Drzazgą i Wojciechem Słomką.
Mimo znacznych osłabień Wisła do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego liczyła się w walce o awans do grupy mistrzowskiej. A w fazie finałowej los znów rzucał krakowianom kłody pod nogi - w kwietniu i maju Reymonta 22 nawiedziła plaga kontuzji. Były spotkania, w których trener Stolarczyk nie mógł skorzystać nawet z dziesięciu czy jedenastu zawodników i musiał sięgnąć po juniorów. Ligowych debiutów doczekali się 15-letni Daniel Hoyo-Kowalski, 16-letni Aleksander Buksa, 17-letni Dawid Szot i Maciej Śliwa czy 18-letni Emmanuel Kumah i Daniel Morys. Zdziesiątkowana Wisła nie roztrwoniła jednak przewagi nad strefą spadkową i spokojnie utrzymała się w lidze.
Niedosyt
- Mieliśmy w tym sezonie takie sytuacje, których nie spotyka się na co dzień w klubach czy w ogóle w miejscach pracy. To, co działo się u nas, to była duża sinusoida związana. Był taki moment, w którym wszyscy już mówili, że klubu nie będzie. Znaleźli się jednak ludzie, którzy wraz z rzeszą kibiców postawili klub na nogi. Towarzyszył nam w tym sezonie ogrom wrażeń - podsumowuje trener Stolarczyk.
W zaistniałych okolicznościach spokojne utrzymanie to sukces Wisły, ale opiekunowi Białej Gwiazdy nie daje to satysfakcji. Stolarczyk podkreśla jednak, że cieszy go postawa jego podopiecznych i współpracowników.
- Nie będę ukrywał, że towarzyszy mi delikatny niedosyt, że nie znaleźliśmy się w grupie mistrzowskiej, ale biorąc pod uwagę na okoliczności, mam wielki szacunek dla tych, którzy są ze mną: dla moich piłkarzy, dla moich współpracowników - mówi trener Wisły.
- Pomimo lekkiego niedosytu związanego z wynikiem wszyscy, którzy byli wokół mnie, zdali egzamin i pokazali naprawdę charakter, który w dzisiejszych czasach powinien być doceniony. To były postawy wyjęte poza ramy związane z rzeczami materialnymi - dodaje Stolarczyk.
Syzyfowa praca
Szkoleniowiec już dwukrotnie budował zespół niemal od zera, a wszystko wskazuje na to, że latem latem znów będzie musiał kształtować drużynę na nowo. Na razie kontrakt przedłużył jedynie Marcin Wasilewski. Jakub Błaszczykowski zadeklarował pozostanie w klubie, ale na pewno do Lechii Gdańsk wraca Sławomir Peszko (więcej o tym TUTAJ). Z Wisłą pożegnają się Rafał Pietrzak i Wojciech Słomka, choć ten ostatni odgrywał w zespole marginalną rolę. Z końcem czerwca wygasają też jednak umowy Jakuba Bartosza, Vullneta Bashy, Rafała Boguskiego, Pawła Brożka, Łukasza Burligi, Krzysztofa Drzazgi i Mateja Palcicia.
Czytaj również -> Problemy Wisły Kraków nie mają końca
- Jeśli chodzi o przyszły sezon, to jestem realistą. Klub jest w trakcie restrukturyzacji. Wiem, jakie są nasze możliwości i wiem, że nie jesteśmy teraz w stanie wydać dużo pieniędzy na piłkarzy. Musimy liczyć na to, co przyniesie nam rynek i na nasz spryt skautingowy. Takie są nasze realia i zdaję sobie z tego sprawę, ale takie zadanie przyjąłem i w takich ramach będziemy działali - mówi Stolarczyk.
- Chcemy wzmacniać zespół przemyślanie i sukcesywnie. Oczywiście, czasami będziemy musieli skorzystać z okazji, kiedy zawodnicy nie są w swoich klubach zadowoleni czy rozwiążą kontrakty, ale tak musimy jeszcze funkcjonować, zanim klub nie stanie stabilnie na nogach, zanim nie będzie to klub, który będzie rentowny i zanim będzie to klub, który będzie mógł myśleć o czymś większym, niż powiedzmy, że pierwsza ósemka - kończy trener Wisły.
W sobotę, w ostatnim meczu sezonu Biała Gwiazda podejmie przy Reymonta 22 Miedź Legnica. Spotkanie rozpocznie się o godz. 15:30. Ostatnie miesiące dla wszystkich związanych z Wisłą były jak przejażdżka emocjonalnym rollercoasterem, ale niewykluczone, że w sobotę kolejka nie dotrze do stacji końcowej, lecz uda się tylko na chwilowy postój - krakowski klub otrzymał licencję na kolejny sezon, ale końców jego problemów finansowych nie widać. Więcej o tym TUTAJ.