Gdy rozmawiamy, Ołeksij Dytiatjew na chwilę przerywa wypowiedź. - Zaczekaj, właśnie dostałem powiadomienie. Trwa alarm bombowy - opowiada piłkarz, który w polskiej ekstraklasie rozegrał 75 meczów. - Każdy Ukrainiec ma zainstalowaną aplikację w telefonie, która powiadamia o zagrożeniu. Teraz z telefonu wyje mi alarm - mówi nam.
Dytiatjew od powrotu do Ukrainy w 2023 roku występował w niższych ligach, ostatnio na drugim poziomie rozgrywkowym. W lutym definitywnie zakończył karierę. - Czas płynie, ofert mniej, zdrowie już też nie to, co kiedyś. Myślę, że miałem fajną karierę. Najlepiej wspominam lata spędzone w Cracovii. Nie tylko zdobycie Pucharu Polski, ale też kibiców. To był wyjątkowy okres w moim życiu. Cracovia zawsze będzie w moim sercu. Tęsknie za tymi czasami - komentuje nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Matka legendy była w szoku. Zamiast Siódmiaka widokówkę wysłał... kolega
Dytiatjew z drużyną Michała Probierza zdobył także Superpuchar Polski i wystąpił w jej składzie 81 razy.
Drony nad głowami
Były piłkarz mieszka obecnie w Kijowie. Opowiada, jak wygląda życie w stolicy Ukrainy. - Z pozoru nic się nie dzieje. Ludzie chodzą do sklepów, do pracy. Kawiarnie są otwarte. Ale wystarczy podnieść głowę i spojrzeć w niebo. Codziennie lata nad miastem z dwieście rosyjskich dronów - opowiada.
- Ostatnio robiłem śniadanie w mieszkaniu. Usłyszałem, że w tle coś pracuje. To był dyskretny, ale charakterystyczny, mechaniczny dźwięk. Wyszedłem na balkon. Wyglądam, a na dole, po chodniku chodzą ludzie, obok dzieci biegają po boisku i kopią piłkę. A nad nimi unosi się dron. Jakieś sto metrów nad głowami dzieciaków, na długość boiska piłkarskiego. Jesteśmy pod ciągłą obserwacją - mówi nam piłkarz.
- Najgorzej, że trudno te drony strącić. Nie można zrobić tego od razu, nad boiskiem czy blokiem mieszkalnym. One przecież działają jak bomby - tłumaczy.
Szok po słowach Trumpa
Dytiatjew w każdej chwili może pójść na front. - Byłem na komisji i czekam na swoją kolej - komentuje. - Jeśli będę potrzebny, to idę. Nie mam wyboru. Mentalnie jestem na to gotowy. Musimy walczyć, bo staniemy się Rosją - mówi.
Mija właśnie trzeci rok, odkąd Rosja zaatakowała Ukrainę. - Szacunek dla żołnierzy, którzy za nas walczą. Cywile są już zmęczeni wojną, ale po ostatnich słowach Donalda Trumpa znowu zapanowała większa jedność. Ludzie są wkur***i - tłumaczy.
Piłkarz nawiązuje do ostatnich wystąpień prezydenta USA. Trump swoimi wypowiedziami sugeruje, że to Rosja dąży do pokoju i nie jest zainteresowana dalszym eskalowaniem konfliktu. W jednym z wywiadów Donald Trump poszedł znacznie ostrzej. Zwracając się do Ukrainy, stwierdził: - Nigdy nie powinniście byli tego zaczynać. Mogliście się dogadać z Rosją - komentował amerykański prezydent.
- Byliśmy w szoku, słysząc te słowa - komentuje Dytiatjew. - Nie ma nawet sensu o nim dyskutować. Dla nas nic się nie zmienia: i tak będziemy walczyć. Nikt nie będzie za nas decydował i to jeszcze bez nas. Wyobraźcie sobie, że Trump tak o Polsce mówi. No ku***a! Trump wybrał stronę agresora - emocjonuje się nasz rozmówca.
Kilka tysięcy od Polaka
Dytiatjew cały czas angażuje się w pomoc ukraińskim żołnierzom. Grając w Polsce, znajdował rodakom mieszkania w Krakowie, pomagał w tłumaczeniu. Zaopatrywał wojsko w niezbędne rzeczy potrzebne na wojnie - między innymi hełmy, kamizelki, noże czy lekarstwa. Od zawsze powtarzał, że jeżeli będzie potrzeba, poświęci się dla kraju.
- Jestem w kontakcie z ludźmi, którzy proszą o pomoc i próbujemy działać razem - tłumaczy. Dytiatjew opowiada, że zgłaszali się do niego także sportowcy, w tym Oscar Zawada, piłkarz RKC Waalwijk. - W pierwszym roku wojny sam do mnie napisał. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Zaoferował pomoc finansową. Przekazał pokaźną sumę, to było kilka tysięcy złotych - komentuje. - A Michal Sipak (gracz Puszczy Niepołomice - red.) zaoferował swój dom na Słowacji dla potrzebujących - wymienia.
Dytiatjew chce dalej działać przy sporcie. - Pracuję z ludźmi w siłowni jako trener personalny. To tymczasowe zajęcie, dopóki nie znajdę pracy jako trener w piłce. Są pierwsze zapytania, zobaczymy, jak będzie. Żyjemy raczej z dnia na dzień. Nikt nie wie, co wydarzy się jutro - komentuje.
Dytiatjew nie wierzy
W ostatnim czasie coraz więcej mówi się o powrocie rosyjskich sportowców do rywalizacji w międzynarodowych zawodach. Po wojnie Rosjanie zostali wykluczeni z większości dyscyplin.
Międzynarodowa Unia Łyżwiarska ogłosiła, że Rosjanie będą mogli walczyć o kwalifikację olimpijską na przyszłoroczne igrzyska w Mediolanie pod neutralną flagą. Do zmian może dojść także w koszykówce w rozgrywkach Euroligi. Już niedługo polskie kluby być może będą musiały się mierzyć z Rosjanami.
- Naprawdę?! Jeżeli to się potwierdzi... żyjemy w takim świecie, że nic mnie już nie zdziwi... - rozkłada ręce Dytiatjew. - To za co my walczymy przez te trzy lata? - pyta. - To chore - kończy nasz rozmówca.