Korona Kielce w pierwszej połowie ograniczała się głównie do kontrataków i szukała swojej szansy w stałych fragmentach gry. Kielczanie na przerwę schodzili przegrywając 0:1, lecz później w niczym nie przypominali zespołu z pierwszych 45 minut. Korona miała dużą przewagę, lecz nie potrafiła jej udokumentować zdobyciem bramki.
Z dobrej strony w piątkowym spotkaniu pokazali się bramkarze obu drużyn. Zbigniew Małkowski i Emilijus Zubas obronili łącznie 14 celnych strzałów, a gole tracili w sytuacjach, w których nie mieli szans na skuteczną interwencję. W obu przypadkach błędy popełnili obrońcy.
- Oglądaliśmy bardzo dobre spotkanie, które prowadzone było w dobrym tempie i było wiele sytuacji pod bramkami obu drużyn. Bohaterami meczu byli bramkarze, którzy bronili w trudnych sytuacjach. W niektórych z nich wydawało się, że piłka zatrzepoce w siatce, lecz zarówno Zbyszek Małkowski, jak i Emilijus Zubas stanęli na wysokości zadania - powiedział trener Korony, Marcin Brosz.
W przerwie szkoleniowiec kieleckiego zespołu dokonał dwóch zmian. Na boisku pojawili się Bartłomiej Pawłowski oraz Michał Przybyła. Obaj wnieśli sporo ożywienia w grę swojej drużyny, a ten drugi zdobył gola na wagę remisu. - W pierwszej połowie mecz stał na bardzo wyrównanym poziomie, z lekką przewagą Podbeskidzia. W drugiej połowie to my już zdecydowanie przeważaliśmy i zabrakło nam trochę czasu, by wynik był dla nas korzystniejszy - stwierdził Brosz.
W końcówce Korona zdominowała bielszczan i niewiele brakło, by spod Klimczoka wywiozła komplet punktów. Po meczu w zdecydowanie lepszych humorach byli kielczanie. - Bramka zdobyta przez Przybyłę dodała nam skrzydeł, lecz niestety padła zbyt późno. Remis na boisku tak dobrej drużyny, jaką jest Podbeskidzie, jest dla nas pozytywnym wynikiem - przyznał trener Korony.
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: zamieszki na meczu w Grecji