Ujawniona przez WP SportoweFakty "afera premiowa" wstrząsnęła nie tylko polskim środowiskiem piłkarskim, ale całym krajem. Tuż przed wylotem reprezentacji Polski do Kataru premier Mateusz Morawiecki obiecał piłkarzom co najmniej 30 mln złotych za wyjście z grupy.
Drużyna Czesława Michniewicza zrealizowała ten cel - Biało-Czerwoni pierwszy raz od 36 lat zagrali w fazie pucharowej mistrzostw świata. Odpadli dopiero w 1/8 finału z Francją, która dotarła do meczu o tytuł Dzień później poinformowaliśmy o szerokim geście szefa rządu. Czekaliśmy z publikacją do zakończenia udziału drużyny narodowej w turnieju, by nie miała ona wpływu na zespół.
Reprezentanci Polski ostatecznie nie otrzymali obiecanych przez premiera pieniędzy. Dzień po naszej publikacji Morawiecki na swoim Facebooku ogłosił, że rząd nie przeznaczy środków na premię dla kadrowiczów. Więcej TUTAJ. Mimo to na piłkarzy i sztab szkoleniowy posypały się gromy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola
Po powrocie do Polski o ofercie premiera opowiedzieli trener Michniewicz (TUTAJ), kapitan drużyny Robert Lewandowski (TUTAJ) i Grzegorz Krychowiak (TUTAJ). Później wskrzesił ją Łukasz Skorupski, co spotkało się z twardą reakcją "Lewego".
Sprawa premii podzieliła reprezentację Polski i była też jednym z powodów, dla których Czesław Michniewicz przestał być selekcjonerem. Cezary Kulesza natomiast umywał ręce, tłumacząc, że do chwili publikacji WP SportoweFakty nie miał wiedzy o ofercie premiera Morawieckiego. Więcej TUTAJ.
Do sprawy w rozmowie z WP SportoweFakty wrócił Jakub Kwiatkowski, wówczas team manager reprezentacji Polski. Po mundialu złożył wyjaśnienia przed zarządem PZPN. Musiał wtedy odnieść się do zarzutów Michniewicza, który przed tym samym gremium zarzucił mu, że "źle zarządzał kryzysem związanym z aferą premiową".
- Na szczęście dostałem prawo riposty i mogłem się bronić, choć nie wszyscy członkowie zarządu chcieli mi na to pozwolić. Odniosłem się do tych absurdalnych zarzutów, bo nie chciałem wziąć na siebie roli kozła ofiarnego. Próbowano mnie wrobić w to, że to ja nie powiedziałem prezesowi Kuleszy, że premier Morawiecki obiecał piłkarzom premię za wyjście z grupy - przyznał Kwiatkowski (cała rozmowa TUTAJ)
- Czy piastując odpowiedzialne stanowisko przy reprezentacji Polski nie poinformowałbym swoich przełożonych o spotkaniu z premierem? Niech każdy na to retoryczne pytanie odpowie sobie sam. Zatajanie tej informacji by się nie mieściło w moim pojęciu profesjonalizmu, żebym nie powiedział przełożonym, że premier przychodzi na spotkanie z piłkarzami i mówi coś takiego. Dlaczego ostatecznie nikt z władz związku nie pojawił się wtedy na spotkaniu z premierem Morawieckim? Nie wiem. Nie chcę już tego drążyć, to zamknięty rozdział i niezła szkoła życia - dodał Kwiatkowski.
Jakub Kwiatkowski pracował w PZPN w latach 2012-2023. W grudniu niespodziewanie został zwolniony (więcej TUTAJ), a kilka tygodni później został dyrektorem TVP Sport.