Walki przyjaciół w MMA: Chalidow i Materla nie są pierwszymi
Pat Barry - Antoni Hardonk (UFC 104, Los Angeles, 24.10.2009)
Amerykański zawodnik (na zdjęciu) wyjechał na kilka lat do Holandii, gdzie trenował pod okiem starszego o trzy lata Hardonka. - Wiele się od niego nauczyłem, był moim najlepszym kolegą podczas pobytu w Holandii. Może on też nauczył się ode mnie jednego czy dwóch tricków - mówił Barry przed walką na UFC 104.
Choć Hardonka lubił i cenił, to nie miał problemów, by stanąć z nim do walki. - Jesteśmy profesjonalistami. Nie zgadzam się z tym, że nie walczy się z kolegami. Jeśli będzie trzeba, użyję łokci w parterze. Jeśli będę mógł, to kopnę Antoniego w głowę tak, że ta odpadnie od jego ciała i trafi w publiczność - żartował Barry. - Byliśmy przyjaciółmi przed tą walką i będziemy po niej, ale to biznes i robisz to, co musisz zrobić. Jeśli powiesz, że z tym gościem nie możesz walczyć, bo go znasz, a z tamtym też nie, bo to twój przyjaciel, to wkrótce zabraknie ci rywali z najwyższej półki - uzasadniał.
Hardonk mówił w podobnym tonie: - To dziwne uczucie, bo kiedyś trenowaliśmy razem i nigdy nie spodziewałem się, że z nim się zmierzę. Z drugiej jednak strony, to jest mały świat. Gdy walczę, nie jest to dla mnie nic osobistego. Podchodzę do mojego przeciwnika jak do cienia. To cień, który chcę usunąć - wyjaśniał.
To jednak Barry usunął Hardonka w cień. Pokonał go przez TKO w II rundzie, wysyłając na sportową emeryturę. Holender nie stoczył już żadnej walki.
Co ciekawe, przed pojedynkiem z Barrym Hardonk nie zgodził się na tradycyjny gest - dotknięcie rękawicami. - Niektórzy ludzie tego nie zrozumieli, a nawet się tym zaniepokoili. Chciałem wytworzyć trochę większy dystans, bo wiedziałem, jaki jest Patrick. On lubi się śmiać, opowiadać kawały. To jest w porządku, ale po walce, a nie przed albo w trakcie. Chciałem, żeby wiedział, że jesteśmy tu, by walczyć - mówił Hardonk.