Mike Tyson, legendarny bokser, podzielił się dramatycznymi szczegółami na temat swojego zdrowia przed walką z Jake'em Paulem. 58-latek przegrał z dużo młodszym przeciwnikiem jednogłośnie na punkty w AT&T Stadium w Arlington w stanie Teksas.
Walka, pierwotnie zaplanowana na 20 lipca, została przełożona z powodu nagłego pogorszenia się stanu zdrowia Tysona. Bokser doznał ataku wrzodów podczas lotu, co wymagało natychmiastowej interwencji medycznej. Tyson ujawnił na platformie X, że stracił połowę krwi i schudł 11 kg, co wymagało ośmiu transfuzji krwi. "Prawie umarłem" - stwierdził.
Mimo tych trudności Tyson wyraził wdzięczność za możliwość powrotu na ring. "To jedna z tych sytuacji, kiedy przegrywasz, ale wciąż wygrywasz. Jestem wdzięczny za ostatnią noc. Nie żałuję, że wszedłem do ringu po raz ostatni" - napisał na platformie X.
Tyson opisał również, jak kryzys zdrowotny wpłynął na jego przygotowania do walki. - W łazience wymiotowałem krwią. Zapytałem lekarza, czy umrę. Powiedział, że mamy różne opcje. Straciłem 11 kg w 11 dni. Nie mogłem jeść, przyjmowałem tylko płyny - wspominał bokser, cytowany przez "The Sun".
Pomimo przegranej Tyson podkreślił, że możliwość walki przed pełnym stadionem w Teksasie była dla niego wyjątkowym doświadczeniem. "To doświadczenie, którego żaden człowiek nie ma prawa oczekiwać. Dziękuję" - dodał w mediach społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO: Gamrot wyleciał na Florydę. Daty walki wciąż nie ma