Żan Tabak: Tego w Polsce nie lubię

Materiały prasowe / Dorota Murska / Żan Tabak
Materiały prasowe / Dorota Murska / Żan Tabak

- W Polsce - na tym etapie sezonu - szuka się zawodników, którzy zmieniają oblicze zespołu o 180 stopni. Ja tego bardzo nie lubię. Wierzę w pracę od początku rozgrywek - mówi Żan Tabak. Jego Trefl ma duże problemy kadrowe.

Wielka niespodzianka w Energa Basket Lidze. Zespół Trefla Sopot - trapiony licznymi kontuzjami - pokonał na wyjeździe faworyzowaną BM Stal Ostrów Wielkopolski 84:79. W szeregach drużyny znad morza, która niedawno wygrała Puchar Polski, zabrakło Camerona Wellsa, Jeana Salumu i Garretta Nevelsa. Eksperci spodziewali się, że ostrowianie w miarę łatwo poradzą sobie z osłabionymi sopocianami, ale ci - po raz kolejny w tym sezonie - pokazali wielki charakter, udowadniając, że są jednym z głównych kandydatów do zdobycia mistrzostwa Polski.

W sobotnim spotkaniu w głównych rolach - co może cieszyć trenera kadry - wystąpi reprezentanci kraju: Michał Kolenda (22 pkt, 7/12 z gry - pełnił rolę drugiego rozgrywającego), Jarosław Zyskowski (18 pkt - 6/13 z gry) i Andrzej Pluta (12 pkt - kluczowe rzuty w końcówce). Swoje dołożył także Rolands Freimanis (17 pkt - 7/14 z gry).

- Ten mecz miał dwie kluczowe kwestie. W ostatnich dniach straciliśmy trzech podstawowych zawodników i musieliśmy - jako zespół - pokazać charakter i udowodnić, że jesteśmy w stanie rywalizować na tym poziomie. To zrobiliśmy. Drugim elementem było zatrzymanie rywali w ofensywie. To jeden z najlepszych zespołów pod względem zdobywanych punktów i trafionych rzutów z dystansu. Nam udało się to osiągnąć, dlatego też wygraliśmy - komentuje Żan Tabak, trener zwycięskiego zespołu.

Swoją ważną cegiełkę do tego zwycięstwa dołożyli także gracze drugiego planu: Błażej Kulikowski i Jan Malesa, który na co dzień nie odgrywają ważnych ról w zespole. Teraz - przy nieobecności obcokrajowców - wskoczyli w ich miejsce i całkiem nieźle wywiązywali się ze swoich ról. Malesa trafił ważną "trójkę" w czwartej kwarcie, a Kulikowski w końcówce nie pomylił się z linii rzutów wolnych. Chorwat - czego zwykle nie robi - odniósł się do ich gry i postawy w trakcie tego meczu i na treningach.

- Błażej i Jan wykonują świetną pracę przez cały sezon. Nasz zespół nie funkcjonowałby tak dobrze, gdyby nie ich dobra postawa na treningach. Wiele razy o tym mówiłem, chcę to jeszcze raz podkreślić. Mimo że nie otrzymują zbyt wielu minut, a czasami tych minut w ogóle nie mają. Żaden z nich nie narzeka, tylko wykonują ciężką pracę. To profesjonaliści - komentuje.

ZOBACZ WIDEO: "To nie jest tak, że się mądrzę". Robert Lewandowski mówi o swojej roli w Barcelonie

Tabak zdradza także, jak poważne są urazy poszczególnych zawodników. Najgorzej wygląda sytuacja Wellsa, który nabawił się poważnej kontuzji nogi i nie będzie do dyspozycji przez sześć najbliższych tygodni. Korzystniejsze są informacje w przypadku Salumu i Nevelsa. Obaj mogą już wrócić na kolejny mecz z Enea Zastalem BC.

- Cameron Wells nabawił się poważnej kontuzji i wróci do gry za sześć tygodni. Jego powrót planowany jest na tydzień-dwa przed fazą play-off. Nie jest to uraz kończący sezon czy karierę, ale niestety przez długi okres go nie będzie. To duża strata dla naszego zespołu. To bardzo istotny zawodnik, który robi różnicę. Salumu i Nevels mają inny status pod kątem powrotu do gry. Ich urazy nie są poważne. Być może wrócą już do gry w najbliższym spotkaniu - zaznacza Tabak.

Trefl aktywny na rynku. "Tego w Polsce nie lubię"

Chorwata pytamy także o kwestię wzmocnienia zespołu. Słyszymy, że sopocianie są bardzo aktywni na rynku transferowym. Chcą poszerzyć skład przed najważniejszą częścią sezonu, zwłaszcza, że pojawiła się spora liczba kontuzji, która ma wpływ na jakość treningów, co później przekłada się także na mecze. Tabak zaczyna swoją myśl anegdotą, którą usłyszał przed laty.

- Jeden ze starszych piłkarskich trenerów mówił kiedyś, że skład nigdy nie jest zamknięty. I tu nie chodzi tylko o zawodników, ale też o trenerów. Możesz przegrać 3-4 mecze z rzędu i nagle dochodzi do szeregu zmian. Jesteśmy w takim biznesie, w którym liczy się jakość i wyniki. Każdego dnia patrzymy na wiele aspektów, by stać się lepszym zespołem. Patrzymy także na rynek transferowy. I robimy to przez cały sezon, by być jak najlepiej zorientowanym w sytuacji - podkreśla.

Tabak nie ukrywa, że sytuacja na rynku transferowym nie jest łatwa. Nie ma bowiem zbyt dużej liczby dostępnych graczy o określonym profilu. To na własnej skórze odczuły także inne kluby - m.in. BM Stal Ostrów Wielkopolski i King Szczecin (szukają też graczy obwodowych).

- Na rynku jest bardzo trudna sytuacja. Myślę, że Stal, która szuka rozgrywającego, też doskonale wie, jak trudno jest znaleźć teraz nowego zawodnika i to jakościowego - przyznaje.

Chorwat na końcu wypowiedzi dotyka jeszcze jednej kwestii. Mówi wprost, czego w Polsce nie lubi w kontekście transferów. Chodzi o podpisywanie graczy - na tym etapie sezonu (końcówka okna transferowego, w PLK jest czynne do 27 marca) - którzy zmieniają oblicze zespołów o 180 stopni. Takim transferem w minionych rozgrywkach był Robert Johnson w Legii Warszawa. Amerykanin szybko przejął stery w Legii, która z szóstego miejsca po rundzie zasadniczej awansowała do wielkiego finału. Tabakowi to się nie podoba, jest wyznawcą innej zasady. Wierzy w pracę od początku rozgrywek.

- W Polsce jest taki nawyk, by w tym momencie sezonu podpisać kontrakt z zawodnikiem, który całkowicie zmieni oblicze zespołu. Nagle wszystko zmienia się o 180 stopni. Ja tego bardzo nie lubię. Lubię i wierzę w pracę od początku sezonu, gdy wszystko wypracowuje się na treningach. Nie lubię improwizacji. Ale jesteśmy w takim momencie, że też musimy poszukać nowego zawodnika - podkreśla Chorwat.

W kolejnych dniach należy spodziewać się komunikatu ws. nowego zawodnika w Treflu Sopot, zespole, który - po pokonaniu BM Stali - ma bilans 16:6 i jest w walce o I miejsce po rundzie zasadniczej.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Nazywają go "kopią Florence'a". Sporo mu płacą
Chcieli go już dwa lata temu. Teraz odmówił Rosjanom. "Tam mógł zarobić więcej"
Żan Tabak. Gra na swoich warunkach [OPINIA]
Nikt nie pisnął słówkiem. Tak podpisali dużą umowę

Komentarze (0)