Aaron Cel: Łatwiej walczyć o złoto niż o utrzymanie [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Aaron Cel
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Aaron Cel

- Oferta z Legii była bardzo kusząca ze względu na walkę o mistrzostwo i grę w BCL. Ale byłem, jestem i będę Twardym Piernikiem. Na dobre i na złe. Do końca kariery - mówi nam Aaron Cel, który zajął 4. miejsce z kadrą Polski na EuroBaskecie.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Po trzech porażkach z rzędu poniesionych małą różnicą punktów (łącznie 12) w końcu przyszło zwycięstwo. I to na wyjeździe z Suzuki Arką Gdynia (99:87). Odetchnął pan jako kapitan tej drużyny?[/b]

Aaron Cel, koszykarz Twardych Pierników Toruń, były reprezentant Polski: Tak i to bardzo, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że przed nami bardzo długa do utrzymania w lidze. W niedzielę była radość, a już we wtorek wracamy do treningów. Nie ma co świętować i popadać w hurraoptymizm, bo jeszcze nic tak naprawdę nie osiągnęliśmy. Zapowiada się trudna walka o byt w ekstraklasie.

Tak szalonego sezonu pan jeszcze nie doświadczył w ekstraklasie. Dobrze mówię?

Tak. Może zaskoczę swoją opinią, ale trudniejsza jest walka o utrzymanie w lidze niż o mistrzostwo Polski. Miałem w karierze kilka tych sezonów, w których walczyłem o złoty medal i wiem, jakie to jest uczucie. Jest to prostsze, jest mniejsza presja. Teraz jest zupełnie inaczej, każdy mecz jest "za cztery punkty". To na pewno ciekawe doświadczenie dla mnie, zespołu i całego klubu. Wierzę, że z tego wyjdziemy obronną ręką. Nie będę ukrywał, że sezon jest trudny pod względem mentalnym i fizycznym. Ale taki jest sport. Trzeba wyjść i walczyć.

Nigdy też nie było tylu zmian w składzie toruńskiego zespołu w trakcie sezonu.

Tak. To też jest nowość. Niestety. Nie ma czym się chwalić. To nie jest coś, czego chce się doświadczać. Nikomu tego nie życzę. Klub podjął decyzję o zmianie trenera, do tego wcześniej pracę straciło dwóch zawodników. To pierwszy raz - od siedmiu lat - gdy w klubie - w trakcie trwania sezonu - doszło do tak poważnych zmian. To trudne, ale trzeba też umieć się znaleźć w takiej sytuacji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo pękał ze śmiechu. Wszystko przez tego chłopczyka

Czy tzw. "nowa miotła" już działa? Czy widzimy już efekty pracy trenera Cedrica Heitza?

Tak. Nowy trener to nowe pomysły, energia i koncentracja. To tak z reguły działa. W tym przypadku też zadziałało. Gramy lepiej. Jest świeżość fizyczna i mentalna. Przed nami jeszcze sporo meczów i pracy. Tak już sobie "nagrabiliśmy" w tym sezonie, że każde spotkanie jest istotne.

Czy prezes Piotr Barański podpytywał pana o kandydaturę Cedrica Heitza?

Najpierw zapytał, czy znam go osobiście. Odpowiedziałem, że nie. Śledzę jednak ligę francuską od lat, oglądam mecze i wiedziałem, jakie drużyny prowadził Cedric Heitz. Wiem, w jaki mniej więcej sposób grały jego zespoły. Te informacje przekazałem Piotrowi Barańskiemu, ale chciałbym podkreślić, że prezes zdecydował się na ten wybór po rozmowie z Cedriciem Heitzem. Wiem, że ta rozmowa trwała 2-3 godzina i to była decyzja prezesa. Ja w ten proces wyboru trenera w ogóle nie ingerowałem. Jestem zawodnikiem, a nie działaczem.

Aaron Cel: Oferta z Legii była bardzo kusząca
Aaron Cel: Oferta z Legii była bardzo kusząca

Miło jest teraz czasami w szatni zamienić parę słów po francusku?

Taka miła odmiana, choć nie rozmawiamy aż tak dużo. Parę pytań - w kwestii pozaboiskowych - zadałem, ale widzę, że trener jest bardzo skupiony na swojej pracy. Mogę nawet sprzedać taką ciekawostkę. W poniedziałek zapytałem go, czy śledził wyniki ligi francuskiej PRO A. Odpowiedział - co było pewnym zaskoczeniem - że "nie", bo teraz jest skoncentrowany na polskiej lidze. W ostatnią sobotę pojechał nawet do Bydgoszczy, by z trybun obejrzeć mecz Astorii z PGE Spójnią. Stara się nauczyć tej ligi najszybciej jak to możliwe, widzę, że jest bardzo zaangażowany.

Wiem, że przed sezonem miał pan bardzo ciekawą ofertę z Legii Warszawa. Czy nie żałuje pan tego, że zdecydował się zostać w Toruniu?

Nie! Byłem, jestem i będę Twardym Piernikiem. Na dobre i na złe. Jeśli w kolejnym sezonie byłaby podobna sytuacja, to wyjdę i będę walczył na parkiecie. Taka jest moja decyzja. Mi się to podoba i w ogóle nie zastanawiam się na ten temat. Prawdą jest, że oferta z Legii była bardzo kusząca ze względu na walkę o mistrzostwo i grę w BCL.

Czy był taki moment, że zaczął pan tę ofertę poważnie analizować?

Odpowiem tak: wypada rozważyć taką ofertę. Prezes Legii (Jarosław Jankowski - przy. red.) jest wspaniałym człowiekiem. Widzę, ile dobrego robi dla koszykówki. Jak dzwoni do ciebie z taką propozycją, to wypada porozmawiać, wysłuchać jej i przeanalizować. Ale tak jak mówiłem wcześniej: "będę Twardym Piernikiem do samego końca. Na dobre i na złe".

Kiedy będzie ten koniec?

Mogę oficjalnie powiedzieć, że jestem bliżej końca niż początku (śmiech).

Ale patrząc na pana dwa ostatnie mecze - pod okiem Cedrica Heitza - to widzę, że pan nadal jest w stanie grać duże minuty i sporo dawać zespołowi.

Nie jest łatwo! Nie myślę jednak o tym, ile gram, a o tym, w jaki sposób trzeba zagrać, by odnieść kolejne zwycięstwo w lidze, które przybliży nas do utrzymania w ekstraklasie. Trudna sytuacja mnie mobilizuje. Ale nie będę ukrywał, że po meczu, gdy gram ponad 30 minut, jest ciężko, potrzebuje odpoczynku w kolejnych dniach.

Wiem, że bardzo mocno śledzi pan rynek młodych zawodników. Skąd takie zainteresowanie?

Rozwój młodych zawodników od zawsze mnie interesował. Można to nazwać pasją. Lubię analizować, jakie wybory podejmują ci gracze, dlaczego decydują się na takie, a nie inne kierunki. W przyszłości - jeszcze nie wiem w jakiej roli - chciałbym być takim wsparciem dla tych młodych zawodników. Oni potrzebują wsparcia starszych i bardziej doświadczonych graczy. Widzę, że czasami nie wiedzą, jakie mają podjąć decyzje. Rodzice też nie mają takiej wiedzy i nie są w stanie im odpowiednio pomóc. Nie zamierzam się narzucać, ale chcę być dla nich dostępny w każdej chwili. Chcę pomagać.

Są talenty w polskiej koszykówce?

Jest ich bardzo dużo, ale niestety spora część z nich nie rozwija się w odpowiednim tempie. To spowolnienie jest spowodowane m.in. niewłaściwymi decyzjami. Uważnie obserwuje koszykówkę młodzieżową i nie uważam, żebyśmy znacząco odstawiali od innych nacji w Europie.

Czyli nie mamy się obawiać, że nie będzie następców Koszarka, Cela czy Hrycaniuka?

Będą inni gracze! Nie możemy szukać sobowtórów Koszarka, Cela czy Hrycaniuka. W młodzieżówkach mamy sporo utalentowanych zawodników, którzy idą swoją drogą. I dobrze. Oby tylko każdy z nich podejmował dobre decyzje. Będę za to trzymał kciuki, jestem też - jak to wcześniej mówiłem - dostępny dla każdego z nich. Te różne nazwiska przewijają się w środowisku. Trzeba im po prostu dać grać. My w Toruniu mamy tutaj dwóch młodych graczy: Gordona i Tomaszewskiego. Mają spory talent, otrzymują też sporą liczbę minut. Gdy wchodzą na parkiet, to dają sporo energii i żywiołowości.

Są chętni do pracy i do tego, by słuchać starszych?

Tak. Słuchają i pracują ciężko. Zawsze zostają po treningach i pracują nad swoimi mankamentami. Wierzę, że obaj będą mieli kolorową przyszłość w koszykówce i będą stanowić o sile polskiej reprezentacji.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty



Zobacz także:
To dlatego wybrał ofertę z Polski. "Po dwóch dniach byłem w samolocie" [WYWIAD]
Łączyński: Szewczyk jak starszy brat. Brakuje mi go [WYWIAD]
Licencje w polskiej lidze: kto wydał najwięcej? Śląsk... ani złotówki!
Żenujące sceny po meczu. "Nie ma jedzenia, jest tylko alkohol" [OPINIA]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty