Fantastyczne spotkanie w Hali Mistrzów. W starciu drużyn, które są kandydatami do zdobycia mistrzostwa Polski, Trefl Sopot pokonał Anwil Włocławek 83:80. Kluczową akcję - na wagę zwycięstwa - wykonał Andrzej Pluta jr. Zrobił to... na oczach swojego ojca, Andrzeja Pluty, który z trybun - w obecności prezesa Anwilu Łukasza Pszczółkowskiego - oglądał piątkowe zawody.
Jego syn, notabene były zawodnik włocławskiego klubu, na niecałe 40 sekund przed końcem meczu wymanewrował Luke'a Petraska i rzutem z dystansu wyprowadził Trefla na trzypunktowe prowadzenie, którego sopocianie już nie oddali do samego końca. Co to była akcja, wow!
Kiedyś ojciec w ten sposób "mordował" rywali w Hali Mistrzów, teraz role się zamieniły i to jego syn pogrążył Anwil i uciszył licznie zgromadzonych kibiców we włocławskim obiekcie. Jak podkreślił po meczu: starał się odciąć od tych wydarzeń dookoła, by być w pełni skupionym na wydarzeniach boiskowych. Chciał pomóc drużynie, która ostatnio wpadła w dołek (dwie porażki z rzędu w lidze). Złą passę udało się przełamać, a Pluta miał w tym swój duży udział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzucał przez całe boisko. Pięć razy. Coś niesamowitego!
- To zwycięstwo było dla nas bardzo istotne. Bardzo go potrzebowaliśmy, choć wiedzieliśmy, że w Hali Mistrzów gra się ciężko przy tym ogłuszającym dopingu. Przez tydzień pracowaliśmy nad poprawą naszej gry i zrealizowaliśmy swoje cele. Wróciliśmy do tych elementów z początku sezonu: większa agresja, szybsza gra w ataku. Musimy jeszcze popracować nad wyeliminowaniem strat - zaczął swoją wypowiedź po meczu 22-letni gracz.
- Wiem, że mój tata był fetowany przez kibiców w przerwie. To były piękne obrazki, bardzo cieszę się z tego, że kibice nadal o nim pamiętają, ale ja starałem się koncentrować na meczu i swoim występie. Jestem dumny z tata - podkreślił Andrzej Pluta jr.
Ciekawostką jest fakt, że bohaterem meczu został zawodnik (Pluta), który po zmianie stron wszedł na boisko dopiero pod koniec czwartej kwarty, ale trafił rzut dający jego ekipie bezcenną wygraną, bo po dwóch porażkach - ze Śląskiem i Legią. Być może Polak nawet nie pojawiłby się na boisku, gdy nie... dyskwalifikacja Amerykanina Camerona Wellsa, który uderzył Kamila Łączyńskiego.
- Presja jest przed meczem. Gdy się zaczyna grać, to się o tym zapomina. Nie myśli się o tym, co jest dookoła. Starałem się grać jak najlepiej, bardzo chciałem pomóc drużynie - zaznaczył reprezentant Polski.
Trener go ceni
22-letni Pluta, który rozgrywa trzeci sezon na parkietach PLK, ma odgrywać coraz ważniejszą rolę w Treflu Sopot, w zespole prowadzonym przez charyzmatycznego trenera Żana Tabaka. Chorwat na początku rozgrywek dawał mu sporą liczbę minut, później jednak Polak poszedł nieco w odstawkę, były mecze, w których Pluta nie grał nawet 10 minut. Tabak stawiał na innych, testując przy okazji charakter młodego Polaka.
Ten się nie złamał, ciężko pracował każdego dnia, by zdobyć zaufanie u wymagającego szkoleniowca. Ważnym momentem było okienko reprezentacyjne, na którym Pluta pokazał się z bardzo dobrej strony. Świetnie wypadł w meczu z Chorwacją, w którym miał 14 punktów i 4 asysty.
Po rozwiązaniu kontraktu z Glynnem Watsonem (teraz zagra na Litwie) zrobiło się miejsce dla Pluty. Już w meczu z Legią zagrał 23 minuty, zdobywając w tym czasie 19 punktów (najlepszy wynik w tym sezonie). Teraz w starciu z Anwilem dołożył osiem oczek, trafiając rzut na zwycięstwo. Plutę bardzo chwali trener Żan Tabak, który widzi w nim sporo podobieństw do Marcela Ponitki. Ten też przeszedł podobną drogę (pod okiem Chorwata).
- Andrzej Pluta to młody zawodnik, który może być bardzo ważny dla przyszłości polskiej koszykówki. Bardzo się cieszę, że mam go w zespole - on bardzo ciężko pracuje, bo rozumie, że trzeba ciężko pracować, aby coś osiągnąć. Ale jak każdy młody zawodnik na świecie ma ten sam problem, szczególnie w społeczeństwie Iphone, gdzie wszystko następuje po jednym kliknięciu. A tak się nie dzieje w koszykówce. Nie staniesz się dobrze jakościowym zawodnikiem przez jedną noc. Potrzeba czasu, doświadczenia, pracy. Andrzej ma wszystko czego potrzeba, a potrzebuje teraz tylko cierpliwości. Tak samo było kiedyś z Marcelem Ponitką - powiedział.
Tak uhonorowali legendę klubu
Piątek był też bardzo ważnym dniem dla jego taty, Andrzeja Pluty, który w ramach akcji "ESENcja Drużyny 30-lecia" był gościem specjalnym na meczu Anwil Włocławek - Trefl Sopot. Pluta został gorąco powitany przez fanów, kilka razy skandowano jego nazwisko. On sam przemówił też do kibiców, po meczu rozdawał autografy. Nie zabrakło też wspólnych pamiątkowych fotografii.
W ramach zabawy zorganizowanej w przerwie meczu były reprezentant Polski podjął się wykonania 10 rzutów wolnych. Za każdy "punkt" firma ESEN ufundowała 10 gadżetów dla kibiców. Pluta udowodnił, że nadal jest w świetnie formie, zawstydzając przy okazji niejednego zawodnika z PLK. Trafił 9 z 10 rzutów wolnych. Każdy był głośno fetowany przez włocławskich kibiców, dla których 48-latek jest jednym z symboli klubu.
Warto dodać, że to już drugi zawodnik, który we Włocławku pojawił się w ramach akcji "ESENcja Drużyny 30-lecia" (wcześniej był to Amerykanin Gerrod Henderson). Andrzej Pluta - w przeszłości także kapitan Anwilu Włocławek - grał w tym klubie w sezonie 2002/2003 i w latach 2006/2011. Zdobył mistrzostwo Polski (2003), wicemistrzostwo (2010), brązowy medal (2009), Puchar Polski (2007) oraz Superpuchar Polski (2007).
Przed meczem legendarny koszykarz odwiedził siedzibę firmy "ESEN", gdzie spotkał się z pracownikami. Niespodzianką był tort... ze statystykami jego meczów w Anwilu Włocławek.
Zobacz rzut Andrzeja Pluty:
Decydująca trójka Andrzeja Pluty! #EnergaBasketLiga #PLKPL pic.twitter.com/lxQ7H6B3Ud
— Energa Basket Liga (@PLKpl) December 23, 2022
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Bójka w barze i jazda pod prąd. Teraz mógł trafić do Polski
Głośny powrót do Polski. Trener Stali odsłania kulisy
Sporo w niego zainwestowali. W Polsce stał się gwiazdą
Żan Tabak go skreślił. Tak przyjął jego decyzję