Tylko kilka miesięcy trwała przygoda Glynna Watsona z Treflem Sopot. W środę klub z Sopotu poinformował o rozwiązaniu kontraktu za porozumieniem stron z 25-letnim Amerykaninem, który opuszcza też szeregi Energa Basket Ligi. Swoją karierę będzie kontynuował na Litwie.
Watson w ostatnich meczach Trefla Sopot grał mniej minut, nie odgrywał już tak znaczącej roli w zespole, jak to miało miejsce na początku rozgrywek i można było przypuszczać, że to właśnie 25-letni Amerykanin straci miejsce w sopockim klubie. Wiemy, że kwestia jego przynależności klubowej rozegrała się na początku tego tygodnia.
W poniedziałek - po treningu (na nim Watson już tylko przyglądał się kolegom z boku, nie uczestniczył w zagrywkach) - trener Żan Tabak w rozmowie przekazał mu, że nie ma już dla niego miejsca w składzie i najlepiej będzie, jeśli poszuka sobie nowego pracodawcy. Jego agent już wcześniej wykonał pewne kroki i Amerykanin niemal od razu przeniósł się na Litwę (CBet Jonava - gra tam Martins Laksa). Co prawda - po oficjalnym komunikacie klubu z Sopotu - kilka zespołów w PLK wyraziło nim zainteresowanie, ale było już za późno, bo 25-latek podpisał umowę z nowym pracodawcą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 10 lat temu była królową Euro! Przypomniała się kibicom
- Tak, to prawda. Będę swoją karierę kontynuował na Litwie. Przygodę w Sopocie będę dobrze wspominał. Miałem dużo radości z gry z kolegami, wygrywaliśmy też sporo meczów, a to zawsze fajne uczucie. Sopot był też fajnym miejscem do życia - mówi Watson w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Rozwiązaliśmy kontrakt za porozumieniem stron. Nikt do nikogo nie miał pretensji. Byłem przygotowany na taki wariant, widząc, co się dzieje dookoła. Gdy trener mi powiedział: "nie mam dla ciebie miejsca w składzie", nie byłem zaskoczony. Przyjąłem to ze zrozumieniem - komentuje 25-letni koszykarz.
Taka zmiana w składzie Trefla nie jest zbyt dużym zaskoczeniem. Kilkanaście dni temu - w rozmowie z WP SportoweFakty - Żan Tabak sygnalizował, że klub - z racji kwestii finansowej - pożegna się z jednym obcokrajowcem, by finalnie mieć w składzie sześciu graczy zagranicznych (środkowy Wesley Gordon przechodzi rehabilitację po kontuzji kolana).
Amerykanin Watson miejsce w składzie Trefla Sopot przegrał ze swoimi rodakami: Cameronem Wellsem i Garrettem Nevelsem. Obu zawodników - w swojej hierarchii - wyżej stawia trener Żan Tabak. Ten pierwszy - mimo nie najlepszych występów - cieszy się ogromnym zaufaniem Chorwata, który ceni go za dobrą postawę w defensywie. Nevels z kolei jest jednym z najlepszych strzelców Energa Basket Ligi, ma ogromny potencjał w ofensywie, choć jego praca w obronie pozostawia czasami wiele do życzenia. Czy Watson czuje się od nic słabszy?
- To był wybór trenera, który robi wszystko jak najlepiej dla drużyny. Czułem, że dałem z siebie wszystko i wykonałem dobrą robotę w czasie, gdy byłem na parkiecie. Jestem pewny siebie i wiem, że mogę pomóc każdej drużynie wygrywać mecze. Życzę powodzenia chłopakom i drużynie - ocenia 25-letni Amerykanin.
Watson w żółto-czarnych barwach rozegrał 12 spotkań ligowych oraz dwa w ramach European North Basketball League. Na poziomie polskiej ekstraklasy rozgrywający średnio notował 11.8 punktu, 4.1 asysty oraz 2.1 zbiórki.
Warto dodać, że Watson w swoim pierwszym meczu w Energa Basket Lidze był liderem punktowym Trefla, a jego 18 oczek pomogło pokonać Twarde Pierniki Toruń 81:79. Dobra postawa w debiucie przełożyła się na miejsce w najlepszej piątce 1. kolejki PLK.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Bójka w barze i jazda pod prąd. Teraz mógł trafić do Polski
Głośny powrót do Polski. Trener Stali odsłania kulisy
Sporo w niego zainwestowali. W Polsce stał się gwiazdą
Cesnauskis: Liga jest zwariowana. Schenk? Pasuje na przywódcę