W niedzielę (28.07) kajakarka górska Klaudia Zwolińska otworzyła polski worek z medalami na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Zawodniczka potwierdziła dobrą formę z eliminacji i półfinału, zajmując drugie miejsce w finałowym slalomie.
Niedługo po zakończeniu zmagań odbyła się ceremonia medalowa, a po niej zawodniczki przeszły kontrolę antydopingową. Ta w przypadku Zwolińskiej znacznie się przedłużyła, o czym już w niedzielny wieczór na antenie Kanału Sportowego mówił prezes PKO Radosław Piesiewicz.
- Pierwsza próbka, którą oddała... Był kubeczek zabrudzony. Musi oddać drugą i teraz trzecią. Za chwilę, mam nadzieję, pojawi się w Domu Polskim w Paryżu - mówił (więcej: TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Kontuzja Tomasza Fornala problemem dla Polaków. "Jest to spora strata"
Jak donosi Interia, w niedzielny wieczór polska medalistka musiała oddać ostatecznie aż cztery próbki. Wszystko to spowodowało, że pojawiła się w Domu Polskim z dużym opóźnieniem. Pierwotnie zakładano, że Zwolińska przyjedzie tam około 21:30. Ostatecznie jednak dotarła na miejsce po północy.
- Bardzo przepraszam, że tyle to trwało. Ale ja i tak jestem tak nabuzowana energią, że nawet jakby się teraz położyła do łóżka, to nie ma szans, żebym zasnęła. Te chwile były przez mnie wyczekiwane przez lata. To moment, o którym myślałam dzień w dzień od trzech lat, czyli po igrzyskach w Tokio - mówiła czekającym na nią działaczom, dziennikarzom i kibicom.
W niedzielę wygrała Australijka Jessica Fox, a brązowy medal zdobyła Brytyjka Kimberley Woods. Nasza reprezentantka tuż po wywalczeniu srebrnego krążka nie kryła swojej radości.
- W głowie mi się to nie mieści, zrobiłam to! Bardzo się cieszę, po ponad 20 latach zdobyłam polski medal dla slalomu kajakowego, w dodatku pierwszy w konkurencji kobiet Jestem w szoku, nie wiem co mam powiedzieć - mówiła w rozmowie z WP SportoweFakty (więcej: TUTAJ).
Czytaj też:
Polka ze srebrem IO. Żaden sekret, kim jest jej narzeczony
Zwolińska wyjawiła, co stało się z jej ojcem, gdy ona płynęła finał