George Russell otrzymał karę przesunięcia o trzy pozycje na starcie do GP Wielkiej Brytanii, po tym jak we wcześniejszym sprincie uderzył w Carlosa Sainza. Nie była to jedyna kontrowersyjna sytuacja na Silverstone, bo dzień później sędziowie ukarali Lewisa Hamiltona za spowodowanie wypadku Maxa Verstappena. Zdaniem większości ekspertów, w tym przypadku kara była łagodna.
Sędziowie mieli też pełne ręce roboty przy okazji wcześniejszego weekendu F1 w Austrii, kiedy to nałożyli kilka kar w związku z wypychaniem rywali poza tor.
Russell w rozmowie z motorsport.com zwrócił uwagę na to, że jego incydent miał miejsce na pierwszym okrążeniu, tak jak w przypadku Hamiltona i Verstappena. Zdaniem kierowcy Williamsa, takie sytuacje powinny być inaczej oceniane przez sędziów. - O to się kłóciliśmy w pokoju sędziowskim - zdradził.
ZOBACZ WIDEO: Odważne słowa! Mateusz Gamrot nie gryzie się w język: Gram grubo!
- Chaotyczne wyścigi to jest coś dobrego dla kibiców, ale i kierowców. Myślę, że fani lubią ostre ściganie. Gdy sędziowie wymierzają karę za karą, to zmienia poglądy kierowców na walkę. Nikt przecież nie chce być ukarany, więc zachowuje spokój na torze - dodał Russell.
Sainz ze względu na kontakt z Russellem spadł na niemal koniec stawki F1, co przy krótkim dystansie w sprincie kwalifikacyjnym było fatalną wiadomością dla kierowcy Ferrari. - To była trudna sytuacja. Na pierwszym okrążeniu się sporo działo, z mojej strony to nie było nic złośliwego. Nie próbowałem go wypychać czy coś takiego. Gdyby to był inny zakręt, to pojechałby dalej - ocenił kierowca Williamsa.
- Sędziowie powiedzieli mi, że nigdy nie biorą pod uwagę konsekwencji incydentu. Jednak czułem, że w tym przypadku to zrobiono. Koniec końców, muszę szanować tę decyzję - podsumował Russell.
Czytaj także:
Rewelacyjny 17-latek trafi do Alfy Romeo?
Hiszpania płacze po śmierci 14-latka