Do końca października muszą zostać ustalone przepisy, jakie będą obowiązywać w F1 od roku 2021. Rozmowy w tej sprawie się przedłużają i nadal nie wiadomo, jaki kształt obierze Formuła 1 w przyszłości (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Pomiędzy ekipami F1 trwa przeciąganie liny. Mniejsze stajnie chcą ugrać jak najwięcej dla siebie i zabrać przywileje finansowe Ferrari czy Mercedesowi. Jednak Włosi mają asa w rękawie. Przed laty Bernie Ecclestone przyznał bowiem Ferrari prawo weta. Dzięki niemu firma z Maranello może zablokować jakiekolwiek zmiany, jeśli uzna, że szkodzą one przyszłości F1.
Czytaj także: Williams przyczynił się do wypadku Kubicy
- Mamy prawo weta, ale szkoda, gdybyśmy musieli go użyć. Nie taki jest nasz cel, nie o to nam chodzi. Ważniejsze jest to, aby prowadzić konstruktywne rozmowy. Do końca października mamy jeszcze trochę czasu, by zająć się kluczowymi kwestiami - wyjaśnił w "Motorspocie" Mattia Binotto, szef Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
Ferrari twierdzi, że wcale nie chce zablokować zmian w F1. Zdaniem Włochów, wprowadzenie zbyt wielu modyfikacji w jednym czasie może doprowadzić do tego, że przyniosą ona efekt odwrotny od zamierzonego. Binotto uważa, że małe zespoły nie będą posiadać takich zasobów, aby poradzić sobie z nowymi przepisami i znów pozostaną w tyle.
- Jest kilka rzeczy, które są dla nas ważne. Przede wszystkim, jeśli chodzi o swobodę rozwoju samochodów w kwestiach aerodynamicznych. Naszym zdaniem, są one zbyt rygorystyczne. Powinna panować większa dowolność interpretacji przepisów - dodał Binotto.
Czytaj także: Williams zadowolony z... dojechania do mety
Póki co, ustalono jedynie, że od roku 2021 w F1 obowiązywać będzie limit wydatków na poziomie 175 mln dolarów. Odrzucono za to ideę standaryzacji części. Pojawiły się bowiem argumenty, że zewnętrzne firmy nie byłby w stanie dostarczyć ekipom F1 elementów, których poziom niezawodności byłby wystarczający jak na potrzeby Formuły 1.
W zamian pojawił się pomysł "open source", zgodnie z którym teamy miałyby publikować część danych w internecie (czytaj więcej o tym TUTAJ). Byłyby one dostępne dla wszystkich zainteresowanych.