Lewis Hamilton ma już 40 lat, ale właśnie rozpoczyna nowy etap kariery w Formule 1. Zostawił Mercedesa i przeszedł do Ferrari. - To była jedna z najtrudniejszych decyzji, jakie musiałem kiedykolwiek podjąć - powiedział w rozmowie z magazynem "Time". Pokusa, aby założyć czerwony kombinezon, była zbyt wielka. - Każdy kierowca marzy o ściganiu się dla Ferrari - wskazywał.
W stajni z Maranello brytyjski kierowca chce sięgnąć po ósme w karierze mistrzostwo. Jeżeli mu się uda, pobije rekord wszech czasów, ustanowiony przez legendę tej ekipy, Michaela Schumachera. Na razie są na równi w statystykach. Pytanie, czy Brytyjczyk jest jeszcze w stanie wywalczyć tytuł, bo ostatni raz udało mu się to w 2020 roku, a przez minione trzy lata już nie ścigał się na czele stawki. Zeszłoroczny sezon zakończył tylko na siódmym miejscu w klasyfikacji generalnej F1.
Hamilton wciąż ma sportowe ambicje, lecz jednocześnie wie już, co chce robić na emeryturze. Jego plan to przesiadka do drogowego Ferrari i to nie byle jakiego. Ma na oku konkretny model. Chodzi o 250 GT California Spyder, produkowane w latach 1957-1963. Sportowe cabrio, napędzane silnikiem V12 o mocy 280 koni mechanicznych, stało się jednym z najbardziej ikonicznych aut Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Z fabryki wyszło tylko 106 egzemplarzy. Obecnie tych samochodów jest jeszcze mniej, dlatego ich cena rośnie. Według cassic.com, sportowe auto kosztuje średnio 7 mln dolarów. W 2015 sprzedano na licytacji egzemplarz, który należał do aktora Alaina Delona, nawet za zdecydowanie więcej, bo ponad 16 mln dolarów. Biorąc pod uwagę inflację, teraz byłoby to prawie 25 mln dolarów.
Gdy wejdzie w posiadanie wymarzonego samochodu, Hamilton nie wybierze się w drogę samotnie. Zabierze… swojego psa Roscoe. - To mój numer jeden, kiedy myślę o aucie na emeryturę. Widzę siebie i Roscoe na fotelu pasażera, ubranym w szalik i gogle, jak jedziemy kalifornijską autostradą wzdłuż wybrzeża Pacyfiku - wyznał.
Czyżby więc emerytura Hamiltona była tuż, tuż? Nowy gwiazdor Ferrari przekonuje, że nic bardziej mylnego. - Mogę powiedzieć, że odejście z F1 w ogóle mi nie w głowie. Kto wie, mogę ścigać się do pięćdziesiątki - stwierdził.