Aston Martin cały czas wzmacnia się w Formule 1, za pieniądze niezwykle bogatego właściciela zespołu, Lawrence'a Strolla. Kanadyjski miliarder najpierw zainwestował w budowę nowej fabryki stajni, a następnie udało mu się ściągnąć najbardziej pożądanego konstruktora w padoku, Adriana Neweya. Genialny Brytyjczyk przyszedł z Red Bull Racing i ma zarobić w ciągu czterech lat około 200-250 mln dolarów. To szalone pieniądze - w przeliczeniu na naszą walutę nawet 1 mld zł. Dodatkowo Newey został udziałowcem ekipy.
Newey dotąd był niemal gwarantem sukcesu. Chociaż czasami zatrudnienie go spłacało się dopiero za kilka lat. Łącznie aż 15 bolidów, nad którymi pracował, zdobywało potem mistrzostwo świata - w klasyfikacji konstruktorów lub kierowców.
Aston Martin pokłada w 66-latku tak wielkie nadzieje, że uczynił go istnym panem i władcą pionu technicznego. Jak mówi Fernando Alonso, słynny projektant jest dosłownie sam sobie szefem i może robić, co chce. Nie wiadomo nawet, czy będzie pracował nad tegorocznym samochodem, czy tylko nad przyszłorocznym, który powstaje w oparciu o nowe przepisy techniczne F1.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
- Myślę, że dostanie całkowitą swobodę. Nie wydaje mi się, aby można było mu dyktować, co ma robić. Jeżeli, dołączając do zespołu, może pomóc nam z bolidem na rok 2025, to świetnie. Jeśli chce pracować nad przygotowaniami do sezonu 2026, też dobrze, bo to oznaczałoby, że Newey ma pewne konkretne pomysły i nie chce tracić czasu na inne zadania - cytuje Alonso hiszpański dziennik "Marca".
- Niejednokrotnie zadawałem pytania i Adrianowi, i Lawrence'owi, ale zawsze słyszałem, że nie możemy kontrolować Neweya, czy też mówić mu, co ma robić. Będzie robił, co będzie chciał - dodaje Hiszpan.
Tegoroczny bolid Astona Martina powstał jeszcze bez udziału Neweya, ale zespół będzie chciał poprawić się już w najbliższym sezonie. Zeszłoroczne zmagania zakończył na piatym miejscu w tabeli, czyli tym samym co sezon wcześniej, lecz zdobył trzy razy mniej punktów. Aby teraz było lepiej, nowy pojazd istotnie różni się od poprzedniego. Jednak według Alonso tak szeroko zakrojone zmiany oznaczają, że nie można być niczego pewnym.
- Musimy być ostrożni z ocenami. Wiele zmieniło się w samochodzie. Aerodynamika została zaktualizowana w 90-95 procentach. Zewnętrzny design uległ modyfikacjom. Liczę, że będziemy w stanie uzyskać pożądane wyniki, ale w zeszłym roku widzieliśmy, że dużo ekip się poprawiło i nie spodziewam się, by w tym sezonie było inaczej. Musimy więc podejmować właściwe decyzje. W dwóch ostatnich latach straciliśmy trochę pewności siebie, lecz zrozumieliśmy przyczyny i staramy się poprawić - wyjaśnia Alonso.