Przez kilka lat Polacy kochali Roberta Kubicę. Nagle Formuła 1 stała się naszym sportem narodowym. W niedzielne popołudnia, przy okazji obiadu, wyścigi F1 potrafiły oglądać miliony rodaków. Jeśli coś poszło nie tak, to zazwyczaj (w opinii tychże kibiców), była to wina ówczesnego BMW Sauber (w końcu niemiecki producent), albo Nicka Heidfelda (w końcu Niemiec).
Niemal wszyscy wiedzieli, że mamy do czynienia ze zjawiskiem, że mamy Polaka - rodzynka w F1 i trzeba na niego dmuchać i chuchać. Jeśli przytrafiał mu się gorszy okres w Renault, to już gdzieś zza rogu przychodziły informacje o możliwym transferze do Ferrari. Tam w końcu miałby samochód na miarę swojego talentu!
Tyle że wszystko zmieniło się na początku lutego 2011 roku, gdy Kubica roztrzaskał się na trasie mało ważnego rajdu samochodowego we Włoszech. Mógł w nim stracić dłoń, skończyło się na sporym uszczerbku na zdrowiu i statusie pół-inwalidy. Nagle miliony Polaków przestały oglądać F1, bo nie było tam Kubicy. On się jednak nie poddał. Wraz z postępami w rehabilitacji, coraz częściej można go było obejrzeć na trasach rajdów.
I nagle okazało się, że miliony "Januszy", którzy tak bardzo wspierali Kubicę kilkanaście miesięcy wcześniej, teraz hejtują go na każdym kroku. Czekali na każdą informację o kraksie krakowianina, wręcz się z niej cieszyli. Większą interakcję w świecie internetu wywoływała wiadomość, że Polak nie ukończył rajdu, niż to, że go wygrał (a przecież zdobył tytuł w WRC2!). Kubica uczył się rajdów, pomimo mocno ograniczonej ruchomości ręki. Ryzykował, jeździł na limicie. Mógł wybrać leżenie na kanapie i życie celebryty. To nie byłoby jednak w jego stylu. Na tamten moment rajdy wydawały się być formą rehabilitacji, etapem na drodze do powrotu do upragnionej F1.
Być może Kubica jest właśnie bardzo blisko powrotu do F1, najbliżej od 2011 roku. Wyniki wtorkowych testów w Walencji są obiecujące dla Polaka. Jeśli spełni się marzenie tych prawdziwych fanów 32-latka, to jestem ciekaw jak bardzo pod ziemię zapadną się jego hejterzy. Gdy portal WP SportoweFakty przygotował ankietę na temat powrotu Kubicy do F1 przed paroma tygodniami, tysiące ludzi głosowało na opcję "nie wróci". Wystarczył jeden dzień testowy na torze Ricardo Tormo, by pod wtorkowymi newsami były tysiące głosów na "wróci". Taka mentalność narodu.
Warto też się pochylić nad polskimi stacjami telewizyjnymi. W wieczornych magazynach sportowych tych najważniejszych telewizji zabrakło wzmianki o tym, że po sześciu latach Kubica ponownie usiadł za kierownicą pojazdu F1. Smutne to. Bo gdy polski kierowca miał jakikolwiek wypadek na trasie rajdu, trafiało to od razu na czerwony pasek i żyło własnym życiem.
Łukasz Kuczera
ZOBACZ WIDEO: Polak chce dokonać niemożliwego na K2. "To bardzo trudne wyzwanie, ale uważam, że da się to zrobić"
Jakby wrócił i zdobył tytuł to już w ogóle...