[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Czy potrafi pan w logiczny sposób wyjaśnić, dlaczego najlepszy mecz w tym sezonie odjechał na torze w Grudziądzu?[/b]
Matej Zagar, zawodnik Marwis.pl Falubaz Zielona Góra: To faktycznie ciekawe, bo nigdy mi tam nie szło. Przez długi czas nie byłem w stanie zrobić w Grudziądzu porządnego wyniku. Nigdy jakoś specjalnie się nie cieszyłem, kiedy widziałem, że zbliża się wyjazdowe spotkanie z GKM-em. W tym roku zła passa została jednak przerwana i chyba nawet zacząłem już podchodzić trochę inaczej do tamtego toru.
Trudno mi to wyjaśnić. To na pewno nie tak, że wcześniej mi tam nie szło, więc jechałem na ten mecz bez większych oczekiwań. Presja była przecież ogromna. Dobrze wiedzieliśmy, o co toczy się gra. To było bardzo ważne spotkanie dla Falubazu w kontekście utrzymania.
ZOBACZ WIDEO To nie sprzęt był problemem Kacpra Woryny. Żużlowiec tłumaczy skąd wzięły się jego słabe wyniki
Nie wiem, czy pan czytał, ale przed tym meczem eksperci sugerowali trenerowi Piotrowi Żyto, żeby odsunął pana od składu.
Miałem trudne momenty, ale dużo rozmawialiśmy, co należy zrobić. Przyznaję, że sam nie czułem się zbyt pewnie przed tym spotkaniem. Jak już mówiłem, nigdy mi w Grudziądzu nie szło. Trener powiedział jednak, żebym zachował spokój. Plan był taki, żebym przyjechał do Zielonej Góry z innymi sprzętem i to sprawdził. Tak zrobiłem. Kręciłem kółka ponad trzy godziny i to dało w końcu efekt. Udało mi się wybrać to, co najlepsze. Cieszę się, że Piotr Żyto we mnie wierzył. To właśnie jest prawdziwy trener. Ktoś inny po jednym czy drugim słabym wyniku, pewnie zrobiłby wyliczenia i podjął inne decyzje. Dobry trener rozumie jednak, że po drugiej stronie jest człowiek. Trzeba działać wspólnie, by sobie nawzajem pomóc.
Do meczu w Grudziądzu jechał pan poniżej swoich możliwości. Czy czuję pan, że nastąpił przełom?
Oby tak było, a co do tych wcześniejszych spotkań to wszystko jest bardziej skomplikowane. Już na pierwszych zawodach miałem upadek. Mocno oberwał mój bark. Do dziś zresztą czasami daje o sobie znać. Poczułem go znowu nawet w Grudziądzu. Nie ukrywam nawet, że muszę zrobić sobie przerwę w startach.
W sobotę miał pan jechać w Gorican, gdzie odbędą się eliminacje do Grand Prix. To nieaktualne?
Tak, to nieaktualne. Wolę zrobić sobie przerwę i dojść do siebie, żebym był gotowy na następny mecz Falubazu. Jedziemy teraz z Włókniarzem Częstochowa. Wiem, że to bardzo ważne spotkanie.
Jeśli dobrze rozumiem, to przez cały czas nie miał pan komfortu jazdy, bo musiał zmagać się z bólem. To miało największy wpływ na pana postawę?
Tak bym tego nie ujął. Nie chodzi o to, że nie mam komfortu jazdy, bo na motocyklu czuję się dobrze i pewnie. Nie jeżdżę przecież na żużlu od wczoraj. Człowiek czuje się jednak zdecydowanie pewniej, kiedy wie, że nic nie boli.
Coś jeszcze miało wpływ na pana słabszą jazdę?
Najpierw był upadek, o którym wspomniałem, a później głównie chodziło już tylko o sprzęt. Coś się zepsuło i nie mogłem nic znaleźć przez miesiąc. To był dla mnie duży szok. Na szczęście te wydarzenia są już historią, choć przyznam szczerze, że tylu silników co w tym sezonie, nie kupiłem chyba jeszcze nigdy w życiu. A to jeszcze nie jest koniec. Mam jeszcze jeden nowy, który zamierzam sprawdzić przed meczem z Włókniarzem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Kiedy dostaliście na własnym torze lanie od Betard Sparty Wrocław, to niektórzy zwątpili, że utrzymacie się w PGE Ekstralidze. Czy ciężko było podnieść się po tym spotkaniu?
Moim zdaniem to wcale nie było takie najgorsze. Mam wrażenie, że wtedy nastąpiła pobudka. Dostaliśmy dobrą lekcję. Dowiedzieliśmy się w tym meczu, czego nie można już robić. Uważam, że taki zimny prysznic był potrzebny, bo nastąpiła większa mobilizacja do ciężkiej pracy.
Na co liczy pan w decydującej części sezonu?
Na jak najwięcej wygranych meczów z Falubazem. To dla mnie najważniejsze. Czymś wielkim byłaby wygrana z Włókniarzem, ale nie chcę nic obiecywać. Na pewno się postaramy.
Zobacz także:
Ile kasy dla beniaminka PGE Ekstraligi?
Kara dla Fogo Unii za przymykanie kuchni