Żużel. Menedżer Unii: Dla naszych nowych zawodników była to praktycznie jazda na wyjeździe

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Tomasz Proszowski
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Tomasz Proszowski

Z pewnością nie tak wyobrażali sobie inaugurację sezonu 2021 działacze i kibice tarnowskiej Unii. W pierwszym meczu rozgrywek eWinner 1. Ligi gospodarze przegrali ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk różnicą 20 punktów.

Po tak wysokiej porażce tęgiej miny nie mógł mieć menedżer "Jaskółek" Tomasz Proszowski. Podkreślił on jednak, że drużyna musiała się borykać z kilkoma problemami na raz.

- Liczyliśmy, że wygramy. Mamy jednak od wielu dni sytuację "pod górkę", ponieważ był problem z treningami w Tarnowie ze względu na pogodę. Udało nam się przeprowadzić tylko cztery, nie było żadnego ścigania z obcymi zawodnikami. Kilka razy mieliśmy zaplanowane, a w dniu tych testowych jazd musieliśmy je odwoływać. Na pewno odbiło się to na młodych zawodnikach i nie prezentowali oni tego, co mogą. Zdecydowanie brakuje im jazdy. Wiemy, że przez pozytywny wynik testu na Covid-19 i brak w składzie naszego obecnie najlepszego juniora z tamtego sezonu, czyli Przemka Koniecznego, straciliśmy możliwość zdobycia kilku punktów więcej. W tamtym roku w kilku meczach potrafił on wygrywać nawet po dwa biegi. Wcześniej były kontuzja Oskara Bobera i sprawa z Pawłem Miesiącem - mówił o przedmeczowej sytuacji w zespole z Tarnowa.

Dodatkowo już na początku meczu z gdańszczanami Unia straciła lidera oraz juniora, którzy nie mogli kontynuować jazdy.

ZOBACZ WIDEO Lambert opowiada o różnicach w poziomie lig. Mówi też o Motorze Lublin

- W trakcie meczu w pierwszej serii straciliśmy praktycznie dwóch zawodników. Chociaż byli oni dopuszczeni przez lekarza do dalszych startów, to jednak nie czuli się na tyle dobrze, żeby wyjechać na tor. Odczuwali jakieś stłuczenia, które im to uniemożliwiały. Po zawodach zarówno Niels-Kristian Iversen, jak i Mateusz Gzyl pojechali do szpitala. Okazało się, że to są kontuzje, które mogą ich wykluczyć ze startów na kilka tygodni lub nawet miesięcy. Gdy w pierwszej serii traci się dwóch zawodników, w tym jednego z liderów, to jest to cios dla całej drużyny. W tym momencie zabrakło jednego z tych, którzy mieli wygrywać biegi. W tym celu został on zakontraktowany. Wiedzieliśmy, że do końca meczu go nie zobaczymy. Z Pawłem Baranem rezerwami staraliśmy się łatać te „dziury”. W pewnym momencie zaczęliśmy dochodzić do drużyny z Gdańska, ale później nasi zawodnicy popełniali błędy, wioząc kilka lepszych pozycji i wyprzedzano ich na trasie. Na pewno wyszedł przy tym brak większej liczby treningów i ścigania - dodał Proszowski.

Przy tak wysokiej porażce czasami ciężko dostrzec pozytywy w postawie drużyny. Tym razem było jednak inaczej, ponieważ liderem został niespodziewanie Artur Mroczka. Zawodnik, który praktycznie w ostatnim momencie wskoczył do składu, wywalczył 12 punktów z bonusem w sześciu startach. - Artur od swojego trzeciego biegu zaczął bardzo dobrze jechać. Ponieważ mieliśmy w krótkim czasie kilku zawodników z ostrzeżeniami, musieli oni pilnować się na starcie. To jednak siedzi w głowie, gdy dostaje się "warning" i wie, że każdy najmniejszy ruch może spowodować wykluczenie z kolejnego biegu. Artur w ostatnim wyścigu był nawet przekonany, że start mu wyszedł nieprawidłowo i że będzie wykluczony. Odpuścił sam jego początek i rywale odjechali mu daleko. Zdążył ich dogonić, ale umiejętnie jechali oni parą i nie zdołał ich już rozdzielić. Na pewno był to jednak zdecydowanie jeden z lepszych występów Artura w ostatnim czasie w barwach Unii Tarnów

W niedzielny wieczór przekazano informacje na tematu urazu Nielsa-Kristiana Iversena, u którego stwierdzono pękniecie łopatki. A jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o stan zdrowia tarnowskiego młodzieżowca? - Mateusz przechodzi kolejne badania. Poniedziałkowe wykazały, że miał "tylko" silnie stłuczony bark. We wtorek byłem jednak z zawodnikiem na kolejnej konsultacji. Będzie on miał w niedługim czasie robioną tomografię w tarnowskim szpitalu. Wygląda to mniej optymistycznie, niż nam przekazano w niedzielę. Wszystko będziemy dokładniej wiedzieć niebawem - zaznaczył.

Wszyscy zastanawiają się, jak długo potrwa przerwa w startach tego, który miał być jednym z liderów, czyli Nielsa-Kristiana Iversena. W rozmowie z naszą redakcją opiekun tarnowskiej drużyny przedstawił obecną sytuację. - Niels udał się do Danii. Tam ma specjalistę, który zajmuje się tego typu złamaniami i ma przejść kolejne badania, po których będziemy coś więcej wiedzieć. Na tę chwilę nie znamy dalszych działań. Zaproponowaliśmy mu również pomoc w klinice Reha Medica, która specjalizuje się w tego typu kontuzjach. Niels podejmie decyzję i albo będzie leczył się w Danii, albo będzie tu przyjeżdżał i zajmiemy się nim odpowiednio na miejscu - wyjaśnił menedżer Unii Tarnów.

Z pewnością na większą zdobycz punktową liczono w Tarnowie po kolejnych nowych nabytkach. Alexander Woentin z rywali pokonał tylko młodzieżowca i zdobył zaledwie trzy punkty. W przypadku zawodnika do lat 24 widać było jednak dobre wyjścia spod taśmy, które mogą jeszcze zaprocentować. - Alexander Woentin to jest nasza inwestycja w przyszłość. Na początku miał on bardziej poznawać tą polską ligę, bo jednak to jest coś innego, niż w Szwecji, czy Danii. Chodzi tu o inną presję i zwłaszcza o różne tory. On poznaje nasz owal, ale przez małą ilość treningów nie wystrzegł się błędów. Widzimy w nim potencjał, ma dobrze przygotowany sprzęt i odpowiednie starty. Ma jednak jeszcze problem z pokonywaniem prawidłowo wiraży w Tarnowie. Zwłaszcza po starcie na pierwszym łuku robi błędy. Mamy jednak nadzieję, że z meczu na mecz będzie to wyglądać coraz lepiej - ocenił swojego nowego zawodnika.

Na zdecydowanie więcej liczył z pewnością również Rohan Tungate. Australijczykowi udało się wygrać tylko jeden bieg, a w ostatnim nawet nie wyjechał ze startu. Dodatkowo imponującą formą dysponowali liderzy Zdunek Wybrzeża. – Rohan na pewno nie pojechał tego, co zakładaliśmy, bo jednak powinien być jednym z liderów. Zawodnik miał sam do siebie sporo pretensji za swój występ, ponieważ pogubił trochę punktów na trasie, a w ostatnim biegu miał defekt. Na pewno liczyliśmy na więcej. To są jednak pierwsze mecze dla zawodników. Praktycznie można powiedzieć, że dla nich była to jazda na wyjeździe, ponieważ Wiktor Kułakow, Kuba Jamróg, czy nawet Michał Gruchalski na pewno wyjeździli na torze w Tarnowie w ostatnich latach więcej kółek, niż nasi nowi zawodnicy razem wzięci. To też miało jakiś wpływ na występ drużyny gości. Kułakow i Jamróg udowodnili to poprzez bardzo dużą liczbę zdobytych punktów.

Kolejne ligowe spotkanie Unia ma zaplanowane już w sobotę w Łodzi. Początkowo mecz ten w teorii mógł wyglądać jako jeden z łatwiejszych pojedynków wyjazdowych. W obecnej sytuacji "Jaskółki" są jednak zdziesiątkowane, a nasz rozmówca i bez tego przestrzegałby przed lekceważeniem rywali. - Nie ma łatwych meczów u siebie i na wyjeździe. Tegoroczne wyniki już to pokazują, np. w Ekstralidze Unia Leszno miała łatwo i przyjemnie wygrać ze Stalą Gorzów, a okazało się, że to goście zwyciężyli dosyć spokojnie. To pokazuje, że sezon na pewno będzie nieprzewidywalny. Do tego dochodzi praktycznie co rundę oczekiwanie na wyniki testów na Covid-19. Po ewentualnym zakażeniu też nie wiemy, czy w momencie zakończenia izolacji zawodnik będzie się nadawał do jazdy, czy nie. Na wszystko wpływ będzie miało wiele czynników - podsumował rozmowę z WP SportoweFakty, Tomasz Proszowski.

Czytaj także:
Iversen zabrał głos po wypadku. Wszystko potoczyło się bardzo szybko
Jamróg show w Tarnowie. Zawodnik Zdunek Wybrzeża wolałby być nudny

Źródło artykułu: