[b]
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Skąd pomysł na udział w Gali MMA-VIP? Marcin Najman panu to zaproponował?
[/b]
Edward Mazur (były żużlowiec, uczestnik Gali MMA-VIP): W zasadzie było odwrotnie. To ja pierwszy odezwałem się do Marcina Najmana. Wyraziłem chęć wzięcia udziału w takiej gali z tego względu, że po tym jak zakończyłem przygodę z żużlem, brakowało mi rywalizacji.
A co z żużlem? Definitywny koniec?
Zdecydowanie tak. Do żużla na pewno nie wrócę. Z przyczyn prywatnych, a także z uwagi na to, co działo się w klubach, w których startowałem. Długo się zastanawiałem, co dalej robić. Wiadomo, że obecnie skupiam się na pracy zawodowej, z którą wiąże swoją przyszłość.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Polonia po awansie opcją dla Emila Sajfutdinowa? Rosjanin komentuje
Można wiedzieć, czym się pan zajmuje?
Mamy firmę rodzinną w Niemczech w branży budowlanej.
Wracając jednak do gali, dlaczego sporty walki?
MMA to sport bardzo kontaktowy. Myślę, że adrenalina skacze na podobny poziom jak w żużlu. Ciężko mi to jednak dokładnie ocenić na podstawie sparingów czy treningów. W żużlu było tak samo. Dopiero jak przychodził mecz, jak wyjeżdżało się na tor walczyć o punkty, adrenalina skakała.
Jak długo pan się przygotowuje do udziału w gali?
Miałem bardzo mało czasu na przygotowanie do tej walki. Wiadomo, że po latach startów na żużlu, fizycznie czuję się bardzo dobrze przygotowany. W skali od 1 do 10 oceniam to na mocną 7. Techniki nie nauczymy się w ciągu kilku treningów. To wymaga znacznie więcej czasu.
Ile tak faktycznie trwają pana przygotowania?
Do Marcina Najmana odezwałem się na początku stycznia i można powiedzieć, że od tego czasu się przygotowuję. Teraz te przygotowania wkraczają w fazę zaawansowaną, bo treningi od tego tygodnia będą odbywać się trzy razy dziennie.
Co pan powie o swoim przeciwniku Dominiku Tylmanie?
Nie mówię, że to jest jakiś wymagający rywal. Każdego rywala trzeba szanować czy to na torze żużlowym czy w sportach walki. Gala wszystko zweryfikuje. Nastawiam się na łatwe zwycięstwo.
Kiedy zadzwonił pan do Marcina Najmana sam pan zaproponował, żeby zmierzyć się z innym żużlowcem?
Dużo o tym rozmawialiśmy. Zależało mi na samej walce. Nie chciałem wracać do świata żużlowego. Chciałem skupić się tyko na stronie sportowej tej gali. Marcin Najman postawił na walkę żużlowców. Wezmę w tym udział i zobaczymy, jak to się rozwinie dalej. Mam nadzieję, że będę na tyle ostro trenował, że dostanę w przyszłości przeciwnika z tego świata, do którego chcę wejść czyli MMA.
Z tego co pan mówi, to nie ma być jednorazowy strzał i występ tylko w walce żużlowiec kontra żużlowiec, bo to się fajnie sprzedaje medialnie, ale myśli pan szerzej o swoim udziale w galach MMA?
Chciałbym brać udział w galach organizowanych przez Marcina Najmana i naprawdę myślę o tym poważnie w kontekście swojej sportowej przyszłości. Podczas najbliższej gali Marcin Najman odbędzie pożegnalną walkę i skupi się na stronie organizacyjnej. Mam nadzieję, że zostanę w tym świecie MMA na dłużej, ale będę miał w przyszłości więcej czasu na przygotowania.
Czy w trakcie przygotowań do sezonów żużlowych, kiedy jeszcze pan uprawiał tę dyscyplinę sportu, wykonywał pan ćwiczenia właśnie z mieszanych sztuk walki?
Sporo takich elementów było. Generalnie jestem żywym chłopakiem. Mam też swój charakter, a z tego, co mi mówili koledzy właśnie charakter w sportach walki odgrywa dużą rolę. Mam charakter jaki mam. W żużlu niejednokrotnie mi to przeszkadzało.
Dlaczego?
Bo mam wybuchowy charakter. Staram się nad tym panować, ale jestem charakternym chłopakiem, co będę chciał pokazać na gali 13 lutego.
Dlaczego nie wyszło panu w sporcie żużlowym? Zastanawiał się pan nad tym? Ma pan jakieś swoje przemyślenia na ten temat?
Dużo się nad tym zastanawiałem. Być może będzie jeszcze kiedyś okazja, by dłużej o tym porozmawiać. Ostatnio czytałem wywiad z Patrykiem Malitowskim, który mówił, że za pieniądze, których nie wypłaciły mu w trakcie kariery kluby, mógłby sobie wybudować mały domek.
Pan miał podobnie?
Nie mówię, że wybudowałbym z tego dom, ale na pewno dość dużo pieniędzy straciłem. W pierwszej czy drugiej lidze, jeśli nie jeździ się na wysokim poziomie, a ja swój oceniam na średni, to trzeba liczyć grosz do grosza. Jeśli trzy lata z rzędu któryś klub nie wypłaci zawodnikowi nawet części należnego wynagrodzenia, to jest ciężko. W Krośnie otrzymałem całą zapłatę, ale za swój wybryk (szarpanina z wiceprezesem klubu - przyp. MK) musiałem się zrzec 17 tysięcy złotych. Jak na drugą ligę, to są potężne pieniądze. Kiedy brakuje środków na inwestycje w sprzęt, każdy kolejny rok jest słabszy.
Miał pan pecha do solidnych płatników?
Mogę powiedzieć, że jeździłem w dwóch klubach, które były naprawdę bardzo dobrze zorganizowane i wypłaciły mi wszystkie należne mi pieniądze. To Orzeł Łódź i Wilki Krosno. W trakcie całej swojej przygody żużlowej, bo karierą tego nie można nazwać, trafiłem tylko na dwa solidne kluby. Przy braku płynności finansowej w żużlu, nie da się profesjonalnie uprawiać tej dyscypliny sportu. Choć pomagało mi wiele osób i sponsorów, trudno tak funkcjonować. Być może nie był to mój czas i sport dla mnie. Tak to sobie staram tłumaczyć. Żużel był dla mnie fajną przygodą. Poznałem wspaniałych ludzi, którzy nadal mnie wspierają.
Sponsorzy z żużla zostali z panem w MMA?
Tak. Wspierają mnie nadal. Chciałbym podkreślić jeszcze jeden ważny aspekt związany z udziałem w gali. Część pieniędzy, jakie pobieram za udział w niej, praktycznie wszystkie ze sprzedaży PPV z mojego linku oraz ze sponsorów, przeznaczam na akcję "Nineczka Kropeczka". Mała dziewczynka, bratanica sędziego żużlowego Pawła Słupskiego potrzebuje pomocy na kosztowne leczenie. Skontaktowałem się z Pawłem Słupskim, który jest jedną z tych świetnych osób, jakie poznałem w środowisku żużlowym i zadeklarowałem pomoc.
Piękny gest…
Ja co prawda po mojej przygodzie z żużlem jeszcze nie stanąłem finansowo na nogach i nie mogę powiedzieć, że wszystko zapłaciłem i mam spokojną głowę. Postanowiłem jednak, że zbierzemy te pieniądze z PPV oraz wpływy od sponsorów i wesprzemy Ninę. Ja bez tych pieniędzy przeżyję. Są ludzie, tak jak ta mała dziewczynka, która bez nich takiej szansy może nie mieć. Marcin Najman jest bardzo przychylny tej inicjatywie. Dostaniemy od niego mnóstwo gadżetów z podpisami uczestników gali.
Rozumiem, że pana wynagrodzenie podczas gali składa się z pewnej kwoty jako podstawy i reszty uzależnionej od wpływów ze sprzedaży transmisji?
Tak. Generalnie to jestem w szoku, bo pieniądze, które otrzymałbym za udział w gali, czyli moja podstawa, wpływy sponsorskie i premia za wygraną, są wyższe niż to co mógłbym zarobić za komplet punktów w drugiej lidze żużlowej. Zdobywałem przecież czasami po 13-14 punktów z bonusami i takich pieniędzy nie zarobiłem. Według mnie są to bardzo duże pieniądze. Jestem w szoku, że w sportach walki można otrzymać taką gażę za - tak jak w moim przypadku - debiut w klatce.
Może pan uchylić rąbka tajemnicy i podać choćby liczbę zer przy tej cyfrze?
Mogę powiedzieć, że jest to kwota pięciocyfrowa. Cztery zera na końcu. Jest to dla mnie naprawdę kwota spora. Za jedno spotkanie w sporcie żużlowym, ciężko byłoby mi zarobić taką sumę.
Zobacz także: Najman chciał żużlowca z PGE Ekstraligi
Zobacz także: Na torze złamał kręgosłup. Do żużla wracał w różnych rolach