Żużel. Mecz, który przeszedł do historii. Kibice byli wściekli. W Ostrowie Wlkp. poleciały kamienie

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Krzysztof Jabłoński
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Krzysztof Jabłoński

19 lipca 2009 roku na ostrowskim stadionie zrobiło się bardzo gorąco. Kibice wręcz kipieli ze złości, bo zawodnicy KM Lazur Ostrów Wlkp. i Startu Gniezno nie palili się do jazdy i sędzia Marek Wojaczek ogłosił obustronny walkower.

Tego dnia w Ostrowie Wielkopolskim padało. W końcu jednak opad ustał, a służby techniczne pracowały nad tym, by doprowadzić tor do porządku. Sędzia Marek Wojaczek uznał, że w końcu się to udało. Zniecierpliwieni kibice liczyli, że za sprawą poczynań wielu osób mecz się rozpocznie.

Tymczasem zawodnicy w ogóle nie kwapili się do tego, by wyjechać na owal. Nawet nie przebierali się w kevlary. Jedynie spacerowali po torze. W końcu obie ekipy postawiły sprawę jasno. W stronę arbitra popłynął komunikat, że zawodnicy nie chcą przystąpić do rywalizacji, bo uważają, że tor jest niebezpieczny.

Wojaczek postanowił wówczas ogłosić obustronny walkower. Kibice natomiast się wściekli. Długo obserwowali prace torowe, by ostatecznie nie doświadczyć żużlowego widowiska. Doszło do zamieszek, a w stronę parku maszyn szybowały różne przedmioty, na czele z kamieniami.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Dlaczego rosyjscy żużlowcy zamieszkują Bydgoszcz? Emil Sajfutdinow tłumaczy

- Tor pod żadnym względem nie nadawał się do jazdy. Nie będę ukrywał, jazda na takim torze, to samobójstwo. Jeżeli zawody miały dojść do skutku, to na takim torze byłoby zero ścigania, zero widowiska, a przede wszystkim dochodziłoby do wielu groźnych sytuacji na torze - mówił po werdykcie Wojaczka przedstawiciel KM Lazur Ostrów Karol Ząbik.

Wtórował mu Krzysztof Jabłoński. - Dziwię się, że osoba, która nigdy nie siedziała na motocyklu, wie lepiej od nas czy tor się nadaje do jazdy czy nie. Miejscowi działacze zarzucili zawodnikom, że nie szanujemy kibiców, którzy przyszli na mecz. Pieniądze za bilety można oddać. Zdrowia czy złamanego kręgosłupa żużlowcowi nikt już nie zwróci - zaznaczał w rozmowie z portalem SportoweFakty zawodnik Startu Gniezno.

A jak swój werdykt tłumaczył sędzia Wojaczek? - Po pracach, które na torze prowadzone były dosyć długo uznałem, że tor nadaje się do jazdy (...). Nie miałem innego wyjścia. Musiałem ogłosić obustronny walkower. Jeżeli powiedziałem "A" i podjąłem decyzję o rozpoczęciu zawodów, to w świetle postawy zawodników musiałem również powiedzieć "B", czyli ogłosić obustronny walkower - mówił.

Ten mecz, a w zasadzie brak meczu, bez wątpienia przeszedł do historii. Na ostrowskim stadionie bardzo mocno zaiskrzyło. Generalnie jednak trzeba podkreślić, że kibice byli oburzeni nie tylko tym, że spotkania nie ma, ale i faktem, że KM Lazur borykał się z problemami finansowymi, co wpłynęło na kiepskie wyniki w lidze i późniejszą degradację do najniższej polskiej klasy rozgrywkowej.

Czytaj także:
Stanisław Burza kiedyś był liderem Unii Tarnów. Teraz jest autorytetem dla młodych
Żużlowa Grand Prix zawita do USA? Promotorzy odpowiadają