Spotkanie Moje Bermudy Stali Gorzów ze Betard Spartą Wrocław miało wyjaśnić, kto awansuje do finału PGE Ekstraligi. Plany pokrzyżował jednak tor, który z powodu obfitych opadów nie nadawał się do jazdy.
O komentarz do sprawy dla telewizji nSport+ został poproszony Maciej Janowski. - Opady zrobiły swoje. Tor był zalany wodą, a przejazd polewaczki zostawił gruby bieżnik. Nawet gospodarze mówili, że nie da się jeździć. Próby nie było, bo nie miało to sensu. Wyłamanie motocykla stanowiłoby problem. My mamy się ścigać, a na takim torze nie ma takiej możliwości - stwierdził zawodnik Sparty.
W podobnym tonie wypowiedział się żużlowiec gospodarzy, Szymon Woźniak. - Od wyjazdu na próbę toru, do rywalizacji jest jeszcze daleka droga. Jazda w pojedynkę nie odzwierciedliłaby tego, co dzieje się w meczu. Być może udałoby się jechać, ale na pewno nie dałoby się ścigać. Przy takiej randze spotkania podjęto słuszną decyzję - powiedział 27-latek.
Woźniak zwrócił także uwagę na fakt, że długie czekanie na odwołanie meczu godzi przede wszystkim w fanów. - Powinniśmy w takich sytuacjach reagować szybciej. Szkoda mi ludzi, którzy przyszli na stadion. Nie chodzi o nas, to nasza praca, ale kibice stracili sporo czasu i czują się rozczarowani. Powinniśmy potrafić przewidzieć, czy za jakiś czas będzie zdatne do jazdy. Należy po prostu docenić kibica - dodał brązowy medalista tegorocznych mistrzostw Polski.
Czytaj także:
Żużel. Szczakiele 2020 - nagrody PGE Ekstraligi (trwa głosowanie)
Żużel. Kto kończy wiek juniora w 2020? PGE Ekstraliga tylko dla nielicznych
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik o rywalizacji z Robertem Lewandowskim. "Wiele pracy przede mną"