Przed każdym biegiem mechanicy czterech biorących w nim udział zawodników podstawiają motocykle pod beczkę z metanolem. Paliwo do baku leje im ksiądz Łukasz Kotyński, który w niedzielę rano odprawia msze w parafii w Tychach, a po południu jedzie do Rybnika na mecz. W PGG ROW-ie jest tak zwaną osobą funkcyjną. W trakcie spotkania napełnia baki motocykli 60 razy. Cztery przed każdym z piętnastu wyścigów.
Błogosławi zawodników przed meczem
W klubie tłumaczą nam, że ksiądz Kotyński pojawił się 3 lata temu z uprawnieniami osoby funkcyjnej, które zdobył w okręgu PZM w Katowicach. Mógłby być wirażowym, kierownikiem parku maszyn, chronometrażystą mierzącym czasy biegów i kierownikiem stacji paliw na stadionie. - Wybrał to ostatnie, bo stwierdził, że lubi być w centrum wydarzeń. W parku maszyn widzi wszystko z bliska, to mu pasuje - mówią nam w klubie.
Chcieliśmy porozmawiać z Kotyńskim o jego nietypowym zajęciu. Początkowo przystał, ale potem powiedział, że kuria nie dała mu zgody na rozmowę. - Jednak to bardzo miły i dobry człowiek. Przed meczem zawsze mnie błogosławi - przyznaje lider ROW-u Kacper Woryna, a błogosławieństwo w tak ekstremalnym sporcie, jak żużel, gdzie zawodnicy pędzą 100 kilometrów na godzinę po zamkniętym torze, na motocyklach bez hamulców, szczególnie się przydaje.
ZOBACZ WIDEO Prezes Stali: dwa artykuły w regulaminie dają nam zwycięstwo. Nie chcemy jednak licytować się z Włókniarzem
Z innym zawodnikiem ROW-u, juniorem Przemysławem Gierą, ksiądz jeździł na zawody młodzieżowe. Niektórzy twierdzą, że dokręcał mu koła i zębatki motocykla. Giera słysząc to, tylko się uśmiecha. - Bo ksiądz Łukasz to był taki, przynieś, wynieś, pozamiataj. Sam się z tego śmiał, że nadaje się najwyżej do tego, żeby zapytać: co podać. Prywatnie jest fajnym, zabawnym gościem, z którym można pożartować. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, to nie powiedziałbym, że to jest w ogóle ksiądz.
Nie lubi, jak się mówi "proszę księdza"
Na profilu Kotyńskiego na Facebooku zdjęcia z różnych parafii i ze Światowych Dni Młodzieży. Na większości z nich Kotyński oczywiście w sutannie. Pobieżny przegląd zdjęć pokazuje słabość księdza do muzyki i sportu. Na wielu fotografiach widać, jak gra na gitarze, są też ujęcia zrobione przed PGE Narodowym w Warszawie, kiedy odbywały się tam zawody Grand Prix na żużlu. Miłość do tego sportu pewnie stąd, że jest z Rybnika, jednego z żużlowych miast.
- Mam z nim problem - przyznaje prezes PGG ROW-u Krzysztof Mrozek. - On czasami przychodzi na naradę do klubu albo zwyczajnie wpada na kawę. I zawsze się zastanawiam, jak mu gadać. Panie Łukaszu, Łukasz, proszę pana, proszę księdza? Różnie to wychodzi, bo raz mu gadam tak, innym razem inaczej - stwierdza Mrozek, a Giera dodaje: - Ja mówię do niego ksiądz, bo "proszę księdza" nie lubi.
Prezes Mrozek lubi czasami obserwować księdza Kotyńskiego w trakcie meczu z balkonu budynku klubowego. - Widzę jak stoi w tym swoim uniformie osoby funkcyjnej, ale nie zapomina, kim jest, bo jak przechodzą obok niego zawodnicy, to robi im ręką krzyżyk na czole.
Chcieli popa, dostali kapelana
Kotyński nie tylko leje metanol w trakcie meczów, ale jest też klubowym kapelanem PGG ROW-u. Został przez klub oficjalnie zgłoszony w kurii. Zawsze przed sezonem odprawia mszę w intencji drużyny. Jest drugim kapelanem za kadencji Mrozka. - Jak zaczynałem, to nie było nikogo takiego - opowiada działacz.
- Siedem lat temu w Opolu mieliśmy jednak mecz, na który Czałow zapomniał butów. Miał numer 45, ale udało się rozwiązać problem, pożyczając buty od jednego z zawodników rywala. Czałow nie pojechał tylko w biegu, w którym miał się zmierzyć z pożyczającym. W sumie jednak nieźle wyszło. Wspominam o tym, bo to wtedy Czałow i drugi jeżdżący u nas Rosjanin zażyczyli sobie przed spotkaniem popa, żeby ich pobłogosławił. Z popem się nie udało, ale zorganizowaliśmy kapelana. Ten pierwszy zmarł, teraz jest ksiądz, który się modli i chrzci paliwo. Przed każdym meczem mówię, żeby zrobił tak, żebyśmy my jechali, a rywale już niekoniecznie. On się z tego śmieje - kwituje Mrozek, a my dodajmy, że w tym roku ksiądz słabo chrzci paliwo, bo ROW wygrał u siebie tylko jedno z trzech spotkań.
Czytaj także:
Jego żona to temat tabu. Ryszard Czarnecki zdradził jego tajemnicę
To on zrobił podniebny sektor w Lublinie