Żużel. W marketach tłumy, na stadionach pustki. Piotr Protasiewicz: Tego nie potrafię zrozumieć

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Piotr Protasiewicz
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Piotr Protasiewicz
zdjęcie autora artykułu

- Jest kilka regulaminowych obostrzeń, których nie potrafię do końca zrozumieć - mówi Piotr Protasiewicz, porównując zasady panujące na stadionach żużlowych do tych w supermarketach.

Mecze PGE Ekstraligi w sezonie 2020 będą odbywać się według bardzo rozbudowanego i rygorystycznego regulaminu sanitarnego. Na stadionach obowiązywać będzie m.in. nakaz zachowania dwumetrowego dystansu między osobami, a przy zawodniku będzie mógł przebywać tylko jeden mechanik. Chodzi o to, by na obiekcie przebywało jak najmniej osób.

- Jest kilka regulaminowych obostrzeń, których nie potrafię do końca zrozumieć. Do supermarketu może wejść ok. 1000 osób, a na otwarty stadion żużlowy nie może wejść 150-200 osób, czego za bardzo nie rozumiem. Trzeba to jednak akceptować i stosować - komentuje Piotr Protasiewicz w rozmowie z Radiem Index.

Kapitan Falubazu Zielona Góra zwraca też uwagę na moment, w którym żużlowcom zostanie umożliwiona opcja treningów. Zajęcia indywidualne i drużynowe w klubach PGE Ekstraligi rozpoczną się nie wcześniej niż 29 maja i potrwają do czasu rozpoczęcia rozgrywek.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams

- Wierzę, że czas odpalenia treningów nastąpi wcześniej, bo jednak niektórzy zawodnicy mogli trenować w Szwecji, Danii, Czechach. My w Polsce nie możemy trenować. Co prawda zawodnicy zagraniczni mają kwarantannę, ale szkoda, że my nie możemy kręcić sobie kółek i się rozjeżdżać. Jednak nie mieliśmy takiej możliwości, jak zawodnicy z innych państw - przyznaje Protasiewicz.

Poza regulaminem sanitarnym, istotne zmiany nastąpiły też w kontraktach zawodniczych. Te musiały być renegocjowane - w związku z pandemią koronawirusa i jej następstwami, w PGE Ekstralidze wprowadzono niższe stawki za podpis i punkt. W najlepszej żużlowej lidze świata zjechano z 250 tysięcy za podpis i 5 tysięcy za punkt do 200 i 2,5 tysiąca.

- To będzie sezon na przeżycie dla zawodników, ich teamów i klubów, ale zdecydowanie lepiej jest jechać w takich warunkach i na takich zasadach, niż siedzieć w domu i martwić się o to, czy w sezonie w ogóle wystartujemy. To jedyne dobre rozwiązanie - mówi Protasiewicz.

Zobacz też: Żużel. Dudek kasy nie przelicza, ale nie ukrywa niedosytu. "To nie jest to, co by się chciało" Żużel. "Gość" uratuje polski żużel? Tak uważa Grzegorz Walasek

Źródło artykułu: